Recenzja filmu

Kuzyni (2011)
Daniel Sánchez Arévalo
Quim Gutiérrez
Inma Cuesta

Dojrzewanie do miłości

Arévalo oddaje w nasze ręce dzieło, które z całą pewnością natchnie optymizmem i nadzieją.
Wydaje się, że Daniel Sánchez Arévalo będzie już stałym gościem polskich kin. I nic w tym dziwnego, skoro potrafi sprawnie łączyć ciekawe obserwacje życiowe z opowieścią na tyle ciepłą, że przyciągającą uwagę widzów. Tak było w przypadku znakomitego "GranatowyPrawieCzarny", tak jest i teraz z "Kuzynami".

Film zaczyna się od osobistego dramatu. Oto główny bohater przeżywa załamanie, kiedy przed gośćmi weselnymi musi ogłosić, że ślubu nie będzie, bo rzuciła go dziewczyna. Zrozpaczony, za namową swoich kumpli, wraca do rodzinnej wioski, gdzie wciąż mieszka jego pierwsza wielka miłość. To kontakt z nią ma być balsamem na złamane serce. Sprytni kuzyni dostaną jednak więcej, niż liczyli i nie tylko niedoszły pan młody będzie się musiał skonfrontować z prawdą o sobie samym.

Nie przypadkowo wspomniałem powyżej o filmie "GranatowyPrawieCzarny". Nie tylko bowiem został on nakręcony przez tego samego reżysera, co "Kuzyni", ale w obu występują ci sami aktorzy (Quim Gutiérrez, Antonio de la Torre i Raúl Arévalo). Oba też podejmują podobną tematykę: szukanie własnego miejsca na ziemi i odkrywanie własnej tożsamości. Pięć lat później jednak i reżyser i aktorzy są w zupełnie innym miejscu, co też widać w samej konstrukcji "Kuzynów".

Ci, którym przypadła do gustu przewrotność "Granatowego...", mogą się lekko rozczarować. W "Kuzynach" na próżno szukać nietypowych rozwiązań fabularnych czy zaskakujących zwrotów akcji. Arévalo postawił tym razem na konserwatywną formę, decydując się na prostotę, ciepło i sentymentalizm. Co wcale nie znaczy, że tak zupełnie zrezygnował z przewrotności. Po prostu przesunął ją na dalszy plan, czyniąc zabawnym tłem. Dzięki temu wątki drugoplanowe, jak historia pogrążonego w wojennej traumie José Miguela lub skomplikowane relacje Bachiego z córką, przyciągają uwagę, bawiąc i intrygując.

"Kuzyni" jako całość to film przyjemny, pozostawiający po sobie pozytywne wrażenie, nawet jeśli jest ono odrobinę zbyt ulotne. Arévalo oddaje w nasze ręce dzieło, które może nie odmieni niczyjego życia, za to z całą pewnością natchnie optymizmem i nadzieją.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones