Recenzja filmu

Ludwig II (1955)
Helmut Käutner
O.W. Fischer
Marianne Koch

Ludwik II i promocja pacyfizmu

Życie Ludwika II - słynnego bawarskiego władcy – często było i nadal jest terenem intelektualnych oraz artystycznych wycieczek twórców kultury, zarówno tej z wyższej półki, jak i tej
Życie Ludwika II - słynnego bawarskiego władcy – często było i nadal jest terenem intelektualnych oraz artystycznych wycieczek twórców kultury, zarówno tej z wyższej półki, jak i tej zapładniającej masową wyobraźnię. Bajkowy król doczekał się hołdu u Viscontiego w słynnym filmie "Ludwig", w operowo-teatralnej wersji przedstawił go również Syberberg w jednej z części swojej filmowej trylogii dotyczącej historii Niemiec – chodzi oczywiście o obraz "Ludwig – requiem dla dziewiczego króla" z roku 1972. Literatura również mocno interesowała się bawarskim królem – pojawia się on u modernistycznych poetów (Verlaine, Appolinaire) czy w opowiadaniu Klausa Manna "Zakratowane okno". Nawet dzisiaj słynny potomek rodu Wittelsbachów może spać spokojnie – jeśli jego życzeniem było pozostać w pamięci potomnych – co jakiś czas jego postać przewija się jako wątek u pisarzy, poetów, muzyków (nawet metalowych!) czy twórców gier komputerowych. Dość wspomnieć tu japońską serię mangi, która za temat uczyniła jego homoseksualną relację ze stajennym Richardem Horningiem.

Film Helmuta Kautnera, który jest znacznie wcześniejszy niż dzieła Viscontiego oraz Syberberga, ukazuje nam obraz Ludwika II oddający jedynie w przybliżeniu najważniejsze z cech baśniowego króla (w tej roli całkiem dobry O.W Fischer) zaś za cel stawia sobie przede wszystkim refleksję nad historią i mechanizmami polityki. Stąd obraz – przedstawia Wittelsbacha w świetle, gdzie wiele mroczniejszych aspektów jego charakteru oraz takich, na jakich przedstawienie nie mogło sobie pozwolić ówczesne kino jest po prostu przemilczanych lub ukazanych w innym – łagodniejszym wymiarze. I tak w filmie nie ma wzmianek o oczywistych dla historyków preferencjach seksualnych króla, a zamiast tego reżyser przedstawia jego zażyłość z kuzynką Sissi na wzór fatalnej, romantycznej namiętności do kogoś, kto już  od dawna posiada rodzinę i niebagatelną rolę społeczną w postaci stanowiska cesarzowej. Oczywiście relacja Ludwik – Sissi nigdy nie wkroczyła na wymiar romansu i cielesności (tak zresztą znienawidzonej przez obu władców) – było to raczej coś na wzór  porozumienia dusz i dogłębnej przyjaźni dwóch zagubionych w świecie istot. Sama zaś kreacja austriackiej władczyni w tym filmie stanowi jeszcze gorszy, zniekształcony wzór owej pani niż w pamiętnej trylogii z lat 60. Cesarzowa, która zwiedziła pół Europy, miała wytatuowaną na ramieniu kotwicę, skakała konno nad przepaściami i znała na pamięć działa Szekspira a także maszerowała po północnej Afryce kilkanaście godzin dziennie mimo zabójczej pogody - jawi się tu jak zagubiona pensjonarka, która sama nie wie dlaczego w ogóle istnieje i co ma począć ze sobą i ze swym biednym kuzynem. Odgrywająca tu rolę Sissi R. Leuwerik bardziej pasuje do kolejnej części "Ani z zielonego wzgórza" niż do przedstawiania tak złożonej i nietuzinkowej postaci.

Siła i charakter zbuntowanej cesarzowej zostały w filmie zupełnie pominięte, zaś szaleństwo i dewiacje jej kuzyna mocno "oszlifowano" tak, aby Ludwik jawił się jako nieszczęśliwa ofiara politycznych i społecznych knowań. Pomijając jednak odejście Kautnera od realiów psychologicznych i historycznych, film można zaliczyć do naprawdę udanych. Przede wszystkim w oczy rzuca się piękna i bardzo dopracowana scenografia dzieła, w jakiej reżyser kontempluje przepych królewskich siedzib oraz ich wysmakowane wnętrza. Widz naprawdę odczuwa związki bawarskiego króla ze sferą sztuki oraz muzyki i daje się ponieść bajkowym wnętrzom jego pałaców. Także muzyka podkreśla powagę scen i oddaje zainteresowania muzyczne samego Ludwika. Na tle monumentalnych pałaców, sal zamkowych, lasów i oper możemy zaś dostrzec postać króla –  jawi się nam jako jednostka zagubiona w przepychu, który sama stworzyła i którym sama się otaczała. Kautner tak kadruje poszczególne sceny, aby  uzmysłowić widzowi samotność i wyobcowanie bawarskiego władcy. Chce pokazać człowieka zagubionego w świecie królewskich wzorców i standardów.

Tematem, który jednak najbardziej interesuje samego reżysera jest pacyfizm Ludwika II. Sam Kautner nigdy nie ukrywał swych poglądów – czego dał dowód w nagradzanym antywojennym filmie "Ostatni most". Fabuła w obrazie wiele razy ukazuje marzycielskiego władcę, który sprzeciwia się rozlewowi krwi – zarówno gdy chodzi  o interesy ogółu, jak i wtedy gdy sprawa dotyczy jego samego. Film Kautnera to bowiem apoteoza pacyfistycznego poglądu na świat władzy i polityki. Widać to nawet w końcowej scenie filmu, gdzie owiana tajemnicą śmierć "Ludwika II" jest tak przedstawiona, aby pogłębić portret władcy jak jednostki wrażliwej a zmuszonej w ostateczności do szaleńczych i zbrodniczych działań. Reżyser poprzez sylwetkę baśniowego króla snuje bowiem bardzo piękne i prawdziwe refleksje dotyczące mechanizmów polityki. Władza jest dla jej depozytariusza przywilejem, ale i wielkim przekleństwem – zmusza człowieka niezależnie od jego zapatrywań (a w przypadku Ludwika II były one jasno określone na metafizykę, duchowość i sztukę) do brutalnych i bezlitosnych posunięć, bez względu na losy pojedynczego człowieka. W końcu władza i najwyższe stanowiska zmuszają do hołdowania krzywdzącym i niesprawiedliwym ideałom, co widać w innej pięknej scenie, gdzie Ludwik otoczony naściennymi wizerunkami wielkich władców i herosów, pyta się ich, w jaki sposób zdołali być jednocześnie świętymi i politykami? Przecież polityka dawnych rodów królewskich wykluczała sentymentalizm czy dobro bliźniego, a kierowała się jedynie dynastycznym i politycznym interesem.

Odpowiedź na to pytanie nasuwa się w filmie sama – nasi wielcy herosi, bogowie i królowie – którzy jaśnieją na kościelnych i zamkowych witrażach tylko pozornie są święci – a tak naprawdę mają na rękach krew milionów. W XIX wieku w jednym z najbardziej zamożnych i wpływowych europejskich mocarstw urodził się  król, który zamiast walczyć – uciekał, zamiast płodzić potomków budował baśniowe zamki, a zamiast przelewać cudzą krew wolał przelać własną. Był też – co niewielu wie – jednym z pierwszych zwolenników idei Czerwonego Krzyża, a na kilka lat przed pierwszym projektem samolotu nakazał zbudować podniebną maszynę mogącą wzlatywać nad szczytami Alp. Za te marzenia i przełamania chorej i fundamentalistycznej idei sprawowania władzy został pojmany i uwięziony, ginąc w końcu w niewyjaśnionych okolicznościach. I o tym właśnie opowiada pacyfistyczny obraz Kautnera – o władcy innym niż wszyscy – bo pragnącym pokoju. Władcy, który wyprzedził o kilka wieków swoją epokę. Oczywiście można się zżymać, iż w tym wypadku temat "Ludwika II" jest tu potraktowany w bardzo idealistyczny sposób – bo przecież do upadku doprowadził go przede wszystkim fatalny stan państwowej kasy nadwyrężonej przez architektoniczne i budowlane fantazje.  Jednak czy historia nie okazała się tutaj przewrotna – wszak Bawaria będąc jednym z najbogatszych niemieckich landów czerpie dzisiaj milionowe zyski z szaleńczych projektów swego legendarnego władcy. Film "Ludwig II" broni zatem fundatora bawarskiego sukcesu i daje do zrozumienia, że czasami na dłuższą metę lepszy jest król, który fantazjuje, niż taki, który dopełnia rodowych i politycznych obowiązków. Lepszy też jest król, który sypia ze stajennymi niż z damami dworu, bo który europejski władca jest dziś bohaterem masowej kultury oraz erotycznych opowieści z Kraju Kwitnącej Wiśni? W końcu – jak dla mnie przynajmniej – lepszy władca który reklamuje wolność i pokój niż taki, który każe ruszać z bagnetem na pole bitwy w wiadomym celu ale z niewiadomych powodów. Bóg, honor i ojczyzna – Kautner i jego Ludwik są w tym wypadku trzy razy na nie.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones