Gdyby kino brazylijskie nieco poszerzyło swój światowy zasięg, mogłoby z całą pewnością robić za ciekawą alternatywę względem komedii z Północnej Ameryki. Niestety jak do tej pory Brazylia w
Gdyby kino brazylijskie nieco poszerzyło swój światowy zasięg, mogłoby z całą pewnością robić za ciekawą alternatywę względem komedii z Północnej Ameryki. Niestety jak do tej pory Brazylia w Polsce ostro ogranicza się do brutalnych dramatów ulicznych i rodzinnych, usilnie wmawiając nam, że w krainie samby i piaszczystych plaż poczucie humoru to mrzonka.
"Muito Gelo E Dois Dedos D'Água" (w wolnym tłumaczeniu "Dużo lodu i dwie łyżki wody") w reżyserii Daniela Filho stara się raz na zawsze rozprawić z mitem smutasów spod piaszczystego Rio, klasyczną komedię, mieszając z absurdami znanymi z nieco mniej poważnych seriali wytwórni Globo. W efekcie otrzymujemy kino lekkie, wakacyjne, mocno zakręcone, ale ze wszech miar brazylijskie.
Roberta (Mariana Ximenes) i Suzana (Paloma Duarte) to siostry, w dzieciństwie należące do tzw. odmieńców. W czasach szkolnych stawały się obiektem kpin kolegów i koleżanek, nierzadko stając się cenną częścią rytuału "morzu papierowych kulek", co zresztą praktykowane jest do dnia dzisiejszego. Jakby tego było mało, większą część życia spędziły pod opieką babci Judite (Laura Cardoso), która poddawała je innym rytuałom, cyklicznie powtarzanym w wakacje. Każdego lata zabierała dziewczynki za miasto, do letniej posiadłości, by dziewczęta poddały się nauce sztywnej etykiety i polubiły rozkosz opalania się przy rozżarzonym słońcu. Babcia, nienależąca do osób łatwych we współżyciu, rzecz jasna nic sobie nie robiła z protestów wnuczek, do czasu, aż te podrosły i zaczęły szukać zemsty.
Przygotowując się od dawna do rewanżu Roberta uprowadza babcię z posiadłości, zamyka na tyłach bagażnika samochodu i faszeruje narkotykami, by ta wyrażała pewne zaangażowanie podczas "pobieranych nauk". Wraz z Suzaną znikają na weekend, by dotrzeć do porzuconej obecnie posiadłości. W trakcie podróży Roberta pozyskuje prawnika Renato, który daje się nieświadomie wciągnąć w tę zwariowaną podróż. Gdy zaczyna rozumieć w co tak naprawdę wdepnął już ma ochotę się wycofać, gdy odkrywa, że z obiema dość oryginalnymi kobietami w rzeczywistości ma wiele wspólnego.
Film otrzymał tytuł na część "maniery restauracyjnej" Roberty, która w lokalach zamawia zawsze drinka z duża ilością lodu i dwiema łyżkami wody. Co prawda tytuł sam w sobie nie wiele mówi nam o fabule, ale da się wysnuć, iż woda to wiele hałasu o nic w morzu kostek lodu. Taki też ostatecznie wydźwięk posiada obraz Daniela Filho. Fabuła podzielona stosunkowo na komedię klasyczną, z czasem zmienia się w jazdę bez trzymanki. Gdzieś po środku otrzymamy charakterystyczne dla gatunku niuanse pseudo-dramatyczne mające na celu uwypuklić nam warstwowo postaci. Nierzadko w tym celu posłużono się sekwencjami animowanymi, które w filmie pełnią bardzo ważną funkcję narracyjną. Film przez to momentami zahacza o groteskę, ostatecznie kończąc na zwariowanej komedii. Oczywiście całościowo uzupełnia go cudowna warstwa muzyczna, stanowiąca przekrój piosenek mieszanych, za co głównie kochamy brazylijskie seriale.
Ale "Muito Gelo E Dois Dedos D'Água" to przede wszystkim genialny popis komediowych możliwości aktorów, dotychczas szeroko znanych z seriali tamtejszego Globo TV. Mariana Ximenes to urodzona femme fatale, która z zewnątrz przypomina zdegenerowaną, wyrośniętą smarkulę, choć w wewnątrz sytuacja maluje się nieco inaczej. Niezłego kopa daje wiekowa i ceniona Laura Cardoso, dotychczas znana głównie z roli matek, nierzadko trzeźwo myślących kobiet. U Daniela Filho starsza pani co chwila jest na mocnym haju wspominając dawne miłości i swój ideał mężczyzny. Paloma Duarte i Ângelo Paes Leme za to świetnie uzupełniają plan drugi, bo nie da się ukryć, że plan pierwszy całkowicie kradnie toksyczna relacja między Ximenes, a Cardoso.
Za to istną perełką filmu jest epizodycznie pojawiający się Thiago Lacerda, grającego Renato - męża Suzany, poukładanego i pedantycznego lekarza, który nigdy nie miał konfliktów z prawem i postanawia ruszyć na poszukiwanie żony, gdy w domu odkrywa pozostałości po narkotykach. Jak przystało na świeżaka w wielkiej wyprawie Renato wda się w niejedno nieszczęście, kończąc za kratkami potraktowany, niczym groźny przestępca. Lacerda, przy odpowiedniej charakteryzacji, potrafi przybrać postać kameleona, co tutaj wychodzi mu pierwszorzędnie. Musiałem się sporo natrudzić, zanim rozpoznałem pod tą fizjonomią Clarka Kenta (wypisz-wymaluj alter ego Supermena!) tego samego amanta z telenowel Globo min. "Na kartach życia" czy "A Casa Das Sete Mulheres".
Propozycja Daniela Filho to leciutka, niczym drink z lodem i małą ilością wody dietetyczna przekąska, w której motyw letniego ducha, budzi się co kilka sekund, rysując nam jeden z lepszych filmów wakacyjnych. Z pewnością jeszcze nieraz powrócę do filmu, który dał mi tyle radości, a który zrobił to po swojemu, nie siląc się na dowcip. Za to właśnie lubię brazylijskie poczucie humoru!