Recenzja filmu

Mumia (1999)
Stephen Sommers
Brendan Fraser
Rachel Weisz

Opowieści z dużej krypty

Wszystko to już kiedyś widzieliśmy, tu wszystkiego jest tylko więcej. Winformacjach dla dziennikarzy ten film jest określany jako "odświeżenie" klasycznego horroru z Borisem Karloffem z roku
Wszystko to już kiedyś widzieliśmy, tu wszystkiego jest tylko więcej. Winformacjach dla dziennikarzy ten film jest określany jako "odświeżenie" klasycznego horroru z Borisem Karloffem z roku 1932. W tamtym filmie nasz kochany potwór grał rolę ożywionych zwłok, które czyhały na angielską panienkę, bo były przekonane, że jest ona reinkarnacją ukochanej sprzed tysiącleci. 70 lat temu przeszłość wydawała się bardziej fascynująca niż przyszłość, więc ów dramat nekrofilny można było wystawić na poważnie. Dzisiaj Hollywood spogląda przed siebie, starając się rozpoznać tajemnicę ewolucji naszego gatunku, a zwłaszcza bliskiego skoku w cyberprzestrzeń. Tę futurystyczną misję sondażową traktuje bardzo serio. Natomiast kiedy jeszcze czasem spogląda w przeszłość, to głównie po to, aby konać ze śmiechu. Jest to właśnie przypadek "Mumii" A.D. 1999. Zdrowy amerykański byczek imieniem Rick O'Connell służy w latach 20. naszego wieku w legionie cudzoziemskich najemników w Egipcie. Podczas bitwy Białych z Czarnymi - proszę tylko nie pytać, jaka rzeczywistość stoi za tymi kolorami, starczy, że Rick jest z Białymi - natyka się na ruiny Hamunaptry, prowadzące do podziemnego Miasta Zmarłych. Złapany przez Czarnych oczekuje śmierci przez powieszenie, lecz w ostatniej chwili wykupuje go piękna Evelyn, bibliotekarka i córka sławnego archeologa, która studiuje tajemnice grobowców. Między młodymi wywiązuje się obustronne zainteresowanie i kiełkuje uczucie. My jednak wiemy, że sprawy nie pójdą gładko. Film otwiera bowiem sekwencja sprzed tysiącleci, w której piękna Evelyn jest córką faraona. Żaden śmiertelnik nie śmie jej dotknąć, wszelako zakaz złamał zakochany w niej kapłan Imhotep (Arnold Vosloo). Za karę został uczyniony nieśmiertelnym, włożony do sarkofagu i przysypany skarabeuszami wiecznie pożerającymi jego ciało spoczywające w kryptach Hamunaptry. I oto podczas wyprawy śmiałków do Miasta Zmarłych Imhotep zostaje nieopatrznie uwolniony z grobu. Zaczyna prześladować odkrywców i stara się posiąść Evelyn. W tym filmie pełnym trików technicznych Imhotep jest urządzeniem najciekawszym. Potrafi przesypywać się jako piasek przez dziurkę od klucza w drzwiach sypialni ukochanej. Przyparty do muru zamienia się w tuman pustynnego pyłu. Przybiera kształt burzy piaskowej z zarysem gigantycznej twarzy o ogromnych ustach, które próbują pochłonąć aeroplan. Nie będziemy tu mówić o aktorstwie. Dość powiedzieć, że Rachel Weisz w roli Evelyn jest bardzo ładna, a Brendan Fraser jako Rick przypomina młodego Rocka Hudsona, czyli przystojnego kierowcę ciężarówki z Teksasu. Inscenizacja jest wystawna i wykonana z rozmachem, aczkolwiek często korzysta z ogranych konceptów. Wszystko to już kiedyś widzieliśmy, tu wszystkiego jest tylko więcej - więcej żywych trupów, większy skarbiec, większy pałac faraona. Bodaj jedynym oryginalnym wynalazkiem realizatorów filmu są krwiożercze skarabeusze. Ktoś zauważy, że mamy tu do czynienia z zabawną parodią filmów o przygodach archeologów. Ale różni ludzie mają różną tolerancję na ten rodzaj poczucia humoru. Osobiście wysiedziałem do końca tylko z obowiązku. Ciężko jest bowiem oglądać przez dwie godziny rozdętą sztampę. Można sobie jednak wyobrazić, że dziecko, znające głównie gry wideo, oglądając ten film, będzie jak najbardziej w swoim żywiole. Jest jeszcze jedna rzecz, którą warto czasem powiedzieć głośno. "Mumia" stanowi profanację kulturalną. Wyobraźmy sobie tylko, że akcja dzieje się w kryptach królewskich na Wawelu i dla rechotu gawiedzi rozwala się kaplicę Zygmuntowską. Coś takiego dzieje się w tym wypadku. Film wykorzystuje olśniewającą kulturę starożytnego Egiptu dla bardzo płaskiej rozrywki. Ta przykra obserwacja nie narzuca się podczas oglądania np. "Poszukiwaczy zaginionej arki", ponieważ Spielberg jest twórczym artystą mającym szacunek dla tradycji. Natomiast Stephen Sommers to wpuszczony do muzeum prostak, który bezceremonialnie przewraca największe arcydzieła, bawiąc się z widzem na podłodze w salonowca, czyli w dupnika.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones