Recenzja filmu

Nazywam się Cukinia (2016)
Claude Barras
Maria Brzostyńska
Gaspard Schlatter
Sixtine Murat

Dzieciństwo w czasach zarazy

"Nazywam się Cukinia" to kino mądre i pełne wrażliwości. I cieszy fakt, że reżyser nie poprzestał wyłącznie na wybraniu tematu, licząc, że on zapewni przychylność widzów. Zamiast tego wykonał
Przygotujcie się na ekstremalne przeżycia. "Nazywam się Cukinia" wstrząśnie i zaszokuje Was (zwłaszcza, jeśli do kina wybierzecie się z małymi dziećmi bez uprzedniego sprawdzenia, o czym film opowiada). Zarazem jednak wzruszy i nauczy pielęgnować nadzieję nawet w sytuacjach mrocznych i tragicznych. Animacja Claude'a Barrasa podejmuje nie tyle tematy tabu, ile problemy, które większość społeczeństwa najchętniej by ignorowała. Oglądając ją, będziecie świadkami tego, co najgorsze i najlepsze w ludziach.


Punktem wyjścia dla filmu jest powieść Gillesa Parisa wydana kiedyś u nas pod tytułem "To ja, Matołek". Opowiada historię 9-letniego Ikara, którego wszyscy, łącznie z nim samym, nazywają Cukinią. Wychowywany był przez matkę-alkoholiczkę, która cała dnie spędzała na żłopaniu piwa, gapieniu się w telewizor i pomstowaniu na ojca chłopaka, który porzucił rodzinę. Od czasu do czasu znajdowała siły, by wyżyć się na Cukinii. Jedna z takich sytuacji kończy się nieszczęśliwym wypadkiem, który doprowadza do jej śmierci. Osierocony dziewięciolatek trafia do domu dziecka. Zamieszkują go podobne do niego ofiary okrucieństwa i bezmyślności dorosłych.

"Nazywam się Cukinia" to opowieść o tym, jak cieszyć się codziennością, kiedy jest się naznaczonym przemocą. Wśród bohaterów filmu są dzieci narkomanów, ofiary molestowania, świadkowie morderstw i samobójstw. Te wydarzenia odciskają na nich niezatarte piętno. Czynią z nich gburów, samotników, desperackie przylepy. Strategii przetrwania jest wiele, a każda z nich w oglądających wywoła ból. Trudno pozostać obojętnym na cierpienie niewinnych. Jednak reżyser pokazuje, że dziecięcy bohaterowie nie potrzebują litości. Zamiast tego lepsza jest zwykła otwartość, akceptacja, cierpliwość. W takich warunkach okazuje się, że dziecięca natura jest niezwykle wytrzymała. Można ją wypaczyć, skrzywdzić, ale nie zniszczyć. Obraz Barrasa jest pełen nadziei i kolorów.


Zekranizowanie powieści Parisa w formie animacji było strzałem w dziesiątkę. Z jednej strony stworzyło bezpieczny bufor między widzem a traumatycznymi doświadczeniami, jakie są w filmie poruszane. Z drugiej strony buduje atmosferę intymności, skracając dystans między bohaterami a widzami. Wykorzystana technika i sama forma estetyczna filmu sprawiają, że oglądający ma wrażenie wkraczania w świat przeżyć Cukinii i jego przyjaciół. Nie patrzymy z boku, ale jesteśmy zanurzeni w ich rzeczywistości, oglądając świat dorosłych z perspektywy dziewięciolatka. Prowadzi to do wielu zabawnych i wzruszających momentów, kiedy jesteśmy świadkami komentarzy dzieci na temat zachowania dorosłych i prób zrozumienia przez nich relacji między dorosłymi.

"Nazywam się Cukinia"
to kino mądre i pełne wrażliwości. I cieszy fakt, że reżyser nie poprzestał wyłącznie na wybraniu tematu, licząc, że on zapewni przychylność widzów. Zamiast tego wykonał twórczy wysiłek i postarał się w piękny i nietuzinkowy sposób opowiedzieć trudną i ważną historię. A to może zaprocentować tym, że część widzów stanie się bardziej wrażliwa na rzeczywiste tragedie, do jakich być może dochodzi w ich otoczeniu.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Nazywam się Cukinia" jest filmem trudnym do zaklasyfikowania. Opowiada o domu dziecka i jego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones