Recenzja wyd. DVD filmu

Once Upon a Time in Norway (2007)
Pål Aasdal
Martin Ledang

Norway be my grave

Na początku był Venom i jego album Black Metal, od którego nazwany został cały gatunek. Mimo iż w gruncie rzeczy był to zespół thrash metalowy, zdołał zainspirować  wielu młodych muzyków
Na początku był Venom i jego album Black Metal, od którego nazwany został cały gatunek. Mimo iż w gruncie rzeczy był to zespół thrash metalowy, zdołał zainspirować  wielu młodych muzyków szukających nowych nurtów, a młodzi chcieli grać agresywniej i szybciej. Pojawił się Bathory, Hellhammer, aż w 1986 r. Mayhem wydał pierwsze demo o fatalnej jakości dźwięku. Jednak muzycy wcale nie mieli zamiaru tego zmieniać. W black metalu, obok muzyki, zagościł brud, ciemność, a z czasem i śmierć.
 
Once upon a Time in Norway jest swoistą próbą rozliczenia się ze starymi grzechami przez pozostałych członków Mayhem, a grupa ta wcale nie ma tych grzechów mało. W dokumencie wypowiada się głownie trzech  muzyków, grających z zespołem w czasach największych kontrowersji - Manheim, Necrobutcher i Messiah. Poza tym głos zabiera także członek zespołu Cadaver - Anders Odden, Nocturno Culto z Darkthrone oraz George TchortovGeorge TchortovGeorge TchortovTchort (Carpathian Forest, Emperor). Należy przyznać, że ich wspomnienia są bardzo szczegółowe i ciekawe, a sami muzycy wydają się nie być zainteresowani szokowaniem kogokolwiek. Z drugiej strony jednak nie unikają najbardziej wstrząsających fragmentów historii Mayhem, opowiadając je chłodno i spokojnie, dlatego też nie jest to dokument przeznaczony dla każdego odbiorcy.

Film dzieli się na trzynaście części oraz epilog. W każdym z rozdziałów poruszane są inne etapy działalności zespoły i muzyków. Szczególnie dużo miejsca przeznaczono dla sławnego wokalisty MayhemPelle Yngve Ohlina (Dead). Znany głownie ze swej chorobliwej fascynacji śmiercią muzyk przedstawiony jest tu także z innej strony. Fani mogą  usłyszeć  nieco więcej na temat jego psychiki, depresji i problemów - rzuci to trochę inne światło na tę postać i przybliży powody samobójczej śmierci Ohlina.

Druga część dotyczy głownie Øysteina Aarsetha (Euronymous). I tutaj, podobnie jak w przypadku Dead’a, dostajemy ciekawie zarysowaną historię, wraz z mniej znanymi informacjami i rysem psychologicznym. Niewątpliwą zaletą produkcji jest brak chaotycznych przeskoków w czasie, poszczególne części łączą się, tworząc jasną całość. Poznajemy jak stopniowo młody gitarzysta o ambicjach przywódczych ulega wpływom grupy Varga Vikernesa i miesza się w jej destrukcyjną działalność. Oryginalnym dodatkiem są wypowiedzi proboszcza, którego kościół został podpalony przez środowisko lidera Burzum.

Moje wątpliwości wzbudzają jedynie niektóre wypowiedzi członków Mayhem, z których można wyciągnąć wnioski, że w owym okresie byli oni tylko niezaangażowanymi w pozamuzyczną  działalność świadkami wydarzeń. Podczas wywiadów odcinają się nieco od ciemniejszych stron zespołu.

Muzyki nie ma tu nazbyt wiele, poza kilkoma utworami rozgraniczającymi poszczególne części dokumentu oraz zapisami z koncertów. Uważam jednak, że jest to całkowicie wystarczające i zadowalające rozwiązanie.

"Once Upon a Time in Norway" jest to jeden z najlepszych dokumentów o scenie black metalowej, jaki było mi dane dotychczas zobaczyć. Nie ma on na celu zaznajomienie początkującego widza z realiami rządzącymi tym ekstremalnym gatunkiem muzycznym, a raczej poszerzenie wiedzy odbiorcy na temat grupy Mayhem. W tej roli dokument sprawdza się znakomicie, a co najważniejsze – emanuje szczerością.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones