Recenzja filmu

Parasite (2019)
Joon-ho Bong
Kang-ho Song
Seon-gyun Lee

Kto jest pasożytem?

Kto jest pasożytem w skali rodziny? Kto jest pasożytem w skali budynku? Kto jest pasożytem w skali całego systemu ekonomicznego? Nad tymi pytaniami rozważa Bong Joon-ho w swoim najnowszym filmie
Obudził się pewnego ranka z niespokojnych snów i stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka. Leżał na grzbiecie twardym jak pancerz, a kiedy uniósł nieco głowę, widział swój sklepiony, brązowy, podzielony sztywnymi łukami brzuch. (…) Był on kreaturą szefa, pozbawioną kośćca i rozsądku.

Tak Franz Kafka opisuje bohatera swojej krótkiej powieści "Przemiana". Człowieka reprezentującego efekty systemu kapitalistycznego w starciu z uzależnieniem finansowym rodziny wpędzającej go w pracoholizm i ostatecznie wykańczając w roli żywiciela. Kiedy rodzina zostaje zmuszona do odnalezienia nowych źródeł przychodu i przyjmuje pod dach lokatorów, samemu chowając się w kąt, coraz mniej emocji łączy ich z dawnym panem domu, a teraz jedynie robakiem. Kto jest pasożytem w skali rodziny? Kto jest pasożytem w skali budynku? Kto jest pasożytem w skali całego systemu ekonomicznego?


Nad tymi pytaniami rozważa Bong Joon-ho w swoim najnowszym filmie "Parasite", uhonorowanego Złotą Palmą w Cannes. W materiałach marketingowych używa się tytułów jego anglojęzycznych projektów, które były raczej dołkiem artystycznym, ale są bardziej znane szerokiej widowni. Należałoby natomiast do tablicy przywołać jego największe dzieła "Zagadkę zbrodni" i "Matkę", bo Bong wraca do ojczystej Korei i wraca również do genialnego łączenia gatunków. Obraz jest z początku kreowany na komedię, ale bardzo szybko nie tylko akcja, ale przede wszystkim komentarz społeczny przeobraża go w kryminał i horror. Ten ostatni gatunek wrył się w trakcie seansu w moją duszę i serce najmocniej. Poza kołatającymi się gdzieś z tyłu głowy wspomnieniami z lektur Kafki czy Dostojewskiego ("Notatki z podziemia") miałem przed oczami tegoroczny "To myJordana Peela, który odebrałem w sposób bardzo emocjonalny, a sobowtóry stanowiły dla mnie jasną analogię różnic nie tyle rasowych, co właśnie ekonomicznych, jak te dzielące świat Zachodu i imigrantów uciekających od ubóstwa. To ludzie, którzy nigdy nie mieli tego, co dla nas wydaje się normalne i przy bliższej analizie ich gniew nie powinien nikogo dziwić.

W "Parasite" sobowtórów nie ma. Nie idealnych, nie wizualnie, ale nadal mamy dwie rodziny o innych statusach majątkowych. Nadal mamy grupę ludzi, która nie ma prawie nic i drugą, która ma wszystko. Jednych nie stać na rachunek za internet i mieszkają w piwnicy. Drudzy robią z bohomazów synka dzieła godne wystawiania w MoMA, zatrudniają armię nauczycieli i pomoce domowe. W tym momencie zaczyna się cała zabawa. Kiedy pojawia się szansa zatrudnienia, utalentowany językowo młody chłopak postanawia podjąć wyzwanie. Przy każdej nadarzającej się okazji kolejni członkowie rodziny Kim idą jego śladem. Jak te okazje się pojawiają, przekonacie się w kinie, ale dzieje się to wszystko bardzo prędko i relatywnie gładko, przy akompaniamencie salw śmiechu widowni, a małżeństwo z dwójką dorosłych dzieci szybko lokuje się w modernistycznym miejskim pałacu państwa Park. Komedia kończy się dla mnie w tym momencie, co wcale nie oznacza, że dalej nie jest zabawnie.


Nie mniej jednak, bardzo denerwował mnie śmiech na sali w momentach, kiedy ludzie wyrządzali sobie krzywdę. Elegancko ubrane na premierę panie mające ubaw po pachy, kiedy biedni walczą z biedniejszymi o okruchy z pańskiego stołu były dodatkowym elementem wzbudzającym mój gniew, a jednocześnie przerażenie aktualnością i celnością przekazu Bonga. Bo ci konkretni bogaci wcale nie są demonizowani w tym filmie. Są mili, czasem naiwni, z czego nie zapomina się nigdy skorzystać, dają pracę i do pewnego stopnia pozwalają włączyć się w ich życie rodzinne, ale stawiają też wyraźną granicę spoufalania się. Bardziej interesujące od takiej bezpośredniej i banalnej krytyki jest postawienie w nowej, uprzywilejowanej roli ludzi, którzy wcześniej nie mieli nic, oraz odpowiedź na pytanie czy prawdziwe są wypowiedziane przez Chung-sook słowa: "Gdybym była bogata, też bym była miła".
Na "Parasite" trzeba spojrzeć szeroko, jako krytykę systemu ekonomicznego, który prowadzi do takich sytuacji i krzywdzi ostatecznie wszystkich. Zdjęcia autorstwa Hong Kyung-pyo, odpowiedzialnego za zeszłoroczny fantastyczny "Burning", pomagają przemieszczać się płynnie po piętrach i pomieszczeniach domów i piwnic równie sprawnie jak Bong przemieszcza się pomiędzy piętrami klas społecznych. Finałowa scena to wyciskacz łez. Uzmysławia jak daleka droga jest z dna na szczyt tej kapitalistycznej drabiny. Drabiny, na którą każdy z nas wchodzi z zupełnie innej wysokości.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Joon-ho Bong wyróżnia się niezwykłą oryginalnością w swych filmach. "Zagadka zbrodni", "Snowpiercer" czy... czytaj więcej
Trafna i umiejętnie podana alegoria społeczeństwa zawsze jest w cenie. Joon-ho Bong czuje ją jak mało... czytaj więcej
Podczas 72. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes najbardziej oczekiwanym tytułem tego wydarzenia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones