Recenzja filmu

Pojedynek w ciszy (1949)
Akira Kurosawa
Toshirô Mifune
Takashi Shimura

Pojedynek z samym sobą

Kurosawa, czołowy reprezentant japońskiego neorealizmu drugiej połowy lat 40', po arcydziele nakręcił coś, co można uznać za krok wstecz, zarówno realizacyjny jak i merytoryczny. Ale po kolei, w
Kurosawa, czołowy reprezentant japońskiego neorealizmu drugiej połowy lat 40', po arcydziele nakręcił coś, co można uznać za krok wstecz, zarówno realizacyjny jak i merytoryczny. Ale po kolei, w końcu nie jest to film słaby kompletnie. Opowiada on historię lekarza frontowego, który zaraża się podczas operacji polowej syfilisem. Jego świat zawala się - doktor Kyoji zrywa zaręczyny z ukochaną, wyrzeka się dawnego życia. W szpitalu, już po wojnie, pracuje z nim pielęgniarka Minegishi, nosząca niechcianą ciążę. Ubogi szpital staje się polem do walki, przestrzenią swoistego rozrachunku ze swoimi poczynaniami i losem. Bohaterowie doświadczeni przez życie toczą pojedynek. Między sobą czy z samym sobą? Dr Fujisaki chce bezwzględnego dobra dla swej ukochanej i nie wyrzekając prawdy opuszcza ją na przekór wszystkiemu, powodowany silnym poczuciem odpowiedzialności. Spotyka żołnierza, od którego zakaził się wirusem. Jest to postać silnie kontrastująca ze szlachetnym, żyjącym w feudalnym poczuciu honoru, lekarzem. W otaczającej go rzeczywistości porusza się bezmyślnie, miota się nie patrząc na innych, co musi doprowadzić to tragedii i ostatecznego pogrążenia się jednostki w odmętach własnej bezmyślności... O czym właściwie traktuje obraz? O powojennej Japonii? Tylko po części. Bieda szpitalna, krajobraz gruzów to wszystko na ten temat. Nawet samo zjawisko wojny potraktowano pobieżnie, stanowi ono tylko tło fabularne, choć momentami można dopatrzeć się przenośni, związku między chorobą zakaźną a jadem, jakim zatruwa i deformuje osobowość i sposób działania umysłu istoty ludzkiej konflikt zbrojny. Może chodzi o aspekt humanistyczny, naturę człowieka? Tu jest już bliżej. Dramat osoby pokrzywdzonej za sprawą przypadku, zamkniętej w sobie, noszącej ból i uczucie bezsensu życia głęboko w duchu, niemy krzyk rozpaczy hamowany przez godność i chęć dogodzenia drugiej osobie - dramat przejmujący widza. Jednak nie do końca. Oglądając "Pojedynek w ciszy" miałem nieodparte wrażenie nadmiernej rozciągłości ukazywania cierpień dr Fujisaki, przesiąkniętych pietyzmem ocierającym się o sztuczność. Jednowymiarowość myśli o dziwo nawet nie została sprecyzowana. Dziwne monologi czy powtarzające się rozmowy momentami sprawiają, że twórcy serwują nam jakiś bezkształtny twór. Panna Minegishi z kolei uosabia typowy dla kina powojennej Japonii model poglądowy kobiety przegranej. Niechciana ciąża, brak celu w życiu, poniekąd poczucie poniżenia kryją się w duszy bohaterki, odciskając piętno na całym otoczeniu, które zajadle i z perfidnym cynizmem atakuje, by odegrać się na swoich niepowodzeniach. Pielęgniarka przechodzi jednak harmoniczną duchową przemianę - promień optymizmu w przesłaniu społecznym. Neorealizm, umiłowanie autentyzmu, w "Pojedynku w ciszy" właściwie nie istnieje. Studyjność (zgoda, są lata 40, ale to nie przeszkadzało przecież realistom w wyjściu z kamerą w plener) poraża sztucznością. Wymalowane dekoracje krajobrazu, brak przekonania widza to poważny krok wstecz w stosunku do nurtu. Co do aktorstwa także możemy być zaskoczeni na minus. Toshiro Mifune, tu po raz drugi z Kurosawą, stworzył postać jakby wyzutą z rzeczywistości, zwłaszcza za sprawą sposobu gry i kierunku scenariusza. Wygłasza górnolotne kwestie dotyczące honoru mężczyzny i obowiązku moralnego z patosem, jak na mównicy, z przerysowaną ekspresją emocjonalną. Jednak w pewnych aspektach ukazuje oblicze klasycznego mistrza ("płaczący dialog" o pragnieniach i istocie męskości duszonych przez chęć dogodzenia innym - scena zapadająca głęboko w pamięci), pełnego charyzmy i dostojeństwa. Gdyby nie nierówny scenariusz, tę rolę można by uznać za wyjątkową. Z drugiej strony mamy Noriko Sengoku. I tu jest trochę lepiej. Cynizm, złośliwość, rozgoryczenie i pesymizm wobec niesprawiedliwości świata i ludzi, jej bohaterka bardziej przemawia do odbiorcy za sprawą większego autentyzmu, ale do głosu dochodzi chaotyczny porządek myślowy i montaż, także nie pozwalający na jednoznacznie pozytywną ocenę kreacji. Niewykorzystany zdaje się być Takashi Shimura, ale z epizodyczną osobą starego lekarza reżyser związał bardzo lapidarny synonim ówczesnych stosunków między ojcem a synem, pełen niemal feudalnych pojęć. W scenie gdy Fujisaki godzą się, Kurosawa zabłysnął subtelnym komizmem, wnoszącym do historii ciepły egzystencjalny aspekt powodujący uśmiech na ustach. Metaforyka, mocny atut "cesarza", jak zawsze jest niezawodna. Przemiany bohaterów, postępujące wraz z upływem czasu, zestawione z ujęciami na kwiaty, które to raz kwitną, to więdną, uosabiając naturalne przemijanie i łagodzenie ran, pogodzenie się z biegiem życia. Końcowa sekwencja wywieszania białego czystego prania to peryfraza oczyszczenia bohaterów, początku życia od nowa, bez oglądania się na cienie przeszłości. Kurosawa okazuje się być też mistrzem finału, skumulowania napięcia rozprawy moralnej i psychologicznej panoramy humanistycznej. Tu świadczy o tym dramatyczna i ponura scena niszczenia szpitala przez pijanego weterana, znakomicie zmontowana, pełna czarnego nastroju. Na szczęście Kurosawa nie zrealizował podobnego w formie filmu, a już późniejszy o parę miesięcy "Zbłąkany pies" znów powinien być rozpatrywany w kategorii majstersztyków. Realizując dwa projekty prawie jednocześnie musiała zaistnieć sytuacja, kiedy otrzymaliśmy obraz lepszy i gorszy. Kameralny "Pojedynek w ciszy" stanowi kolejny przenikliwy portret człowieka, choć nie tak wyrazisty i genialny jak pozostałe dokonania nurtu rozliczeniowego w kinie japońskim.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Reżyserem "Pojedynku w ciszy" jest jeden z najwybitniejszych twórców światowej kinematografii – Akira... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones