Recenzja filmu

Pokój na czacie (2010)
Hideo Nakata
Aaron Taylor-Johnson
Imogen Poots

Ból (nie)rzeczywisty

Z pozoru ten film to tylko przestroga dla rodziców i ich dzieci. Ostrzeżenie przed wirtualny światem i jego zagrożeniami. Tak właśnie może zinterpretować go wiele osób, lecz po autorze filmów
Z pozoru ten film to tylko przestroga dla rodziców i ich dzieci. Ostrzeżenie przed wirtualny światem i jego zagrożeniami. Tak właśnie może zinterpretować go wiele osób, lecz po autorze filmów takich jak "Ring" czy "Dark Water" spodziewać należy się czegoś więcej. I tak właśnie jest, wraz z rozwojem akcji dostajemy coraz więcej i więcej.

Na jednym z plakatów pojawił się napis "Światowa odpowiedź na "Salę samobójców"", cóż, każdy może się pomylić. Po pierwsze film ten miał swoją premierę rok przed premierą naszej rodzimej produkcji. Po drugie, choć obszedł się bez takiej pompy co "Sala samobójców", jest nieco od niego lepszy. Na pochwałę zasługuje Aaron Taylor-Johnson, odtwórca jednej z głównych ról. Wykreował on postać charyzmatycznego i przemiłego z pozoru świra, chcącego złamać swoich nowych "przyjaciół" i sprowadzić ich życie na tak samo żałosny poziom jak jego własne.

Kolejny dobrym i dość istotnym dla wielu osób elementem filmu jest historia w nim przedstawiona. Na początku poznajemy Williama (wcześniej wspomniany Aaron Taylor-Johnson), z pozoru normalny chłopak, przechadzający się po wirtualnych korytarzach, które to zostały dość zgrabnie przedstawione w filmie. Poznaje on czwórkę innych dzieciaków, a każdy z nich skrywa swój własny odmienny od problemów innych. Jednak to Jim (w tej roli nieźle poradził sobie Matthew Beard) ma największy, najpoważniejszy problem. William od chwili odkrycia tajemnic "przyjaciela" pod pozorem pomocy stara się nakłonić go do samobójstwa. Ta, na początku dość  normalna opowieść o piątce młodych ludzi, przeradza się w pełny manipulacji, kłamstw i  oszustw wyścig. Od tego, kto go wygra, zależeć będzie życie Jima.

Oczywiście film ma też słabe strony. Jedną z nich są kreacje Hannah Murray i Daniela Kaluuya. Ich postaci miały wprowadzić do opowieści poboczne wątki, a ich problemy miały wydawać się zapewne dość poważne, ale nie na tyle, aby przyćmić problemy Jima. Trzeba przyznać, że cele choć cząstkowo został osiągnięty i na pewno nie przyćmiewają one niczego. Jednak scenarzysta przeznaczył dla tych postaci role, które miały w końcówce filmu podnieść napięcie, co pozytywnie odbiło się na końcowych scenach.

Cały film tworzy fascynujący (już zaledwie po ok. 20 minutach) obraz niebezpieczeństw teraźniejszego świata i pozwala spojrzeć na ludzi z problemami z troszeczkę innego punktu widzenia. Dobrze wyreżyserowany obraz wraz z niezłą grą aktorską tworzą coś, co w moim skromnym zdaniu jest lepsze od wspomnianej wcześniej "Sali samobójców", w której gra aktorska i wykreowany świat wirtualny stoją na gorszym poziomie niż tu. Tak więc jak najbardziej warto obejrzeć ten film. Lecz radzę zrobić to po filmie Jana Komasy,  ponieważ w odwrotnej kolejności można odczuć lekki niedosyt po projekcji jego filmu.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones