Betelowe piękności

Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty jest niewątpliwą gratką dla miłośników kina. Umożliwia zapoznanie się ze sztuką filmową, której próżno szukać w najpopularniejszych środkach przekazu
Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty jest niewątpliwą gratką dla miłośników kina. Umożliwia zapoznanie się ze sztuką filmową, której próżno szukać w najpopularniejszych środkach przekazu filmowego, takich jak kino, telewizja czy DVD. Dlatego też niewybaczalnym grzechem dla entuzjasty kina jest przejście obojętnie obok tego wydarzenia, zwłaszcza gdy jest on mieszkańcem Wrocławia… Obowiązki zawodowe nie pozwoliły mi niestety na czerpanie pełnymi garściami z tegorocznego wrocławskiego wydarzenia filmowego. Pozostało mi więc wybrać jakiś szczególny, unikalny w naszych realiach film. Wypadło na obraz tajwańskiego reżysera Kang-shenga Lee pod tytułem "Pomóż, Erosie". Skłamałbym, gdybym napisał, że oczekiwałem filmu, który pozwoli na umysłowy relaks, na chwile lekkie i przyjemne. Sama prezentacja swojego dzieła przez reżysera była zapowiedzią seansu wymagającego od widza skupienia i cierpliwości. Rozpocząłem już więc oglądanie filmu z pewnym nastawieniem, co być może nie pozwoliło mi wejść w klimat obrazu. A był to klimat ciężki, monotonny wyrażający apatię, bezcelowość i znużenie życiem głównego bohatera. Alkohol, używki i rozpasany seks stanowią cel, wokół którego toczy się życie opuszczonego przez dziewczynę człowieka. Trudny, lecz zarówno wdzięczny temat dla filmowców nieraz już stanowił pożywkę dla twórców kina tak zwanego ambitnego. Nie oczekiwałem więc, że po seansie wyjdę z kina bogatszy o nowe doświadczenia. Liczyłem jednak, że film swoim ciężarem mnie przytłoczy i nie pozwoli na spędzenie wieczoru w uczuciu relaksu i odprężenia. Tak, czasami oczekuję od obrazów filmowych wpędzenia mnie w nastrój prawie depresyjny… Film przytłoczył mnie swoim ciężarem, ale ciężar ten pochodził nie od treści, lecz od formy, która była zbyt rozbuchana w czasie, przez co ja jako znużony widz uciekłem z klimatu filmu, w którym być może utrzymałbym się, gdyby montażysta skrócił go z prawie dwóch godzin do co najwyżej półtorej godziny. Sceny, które miały pokazywać bezcelowość życia głównego bohatera, czyli ,na przykład, bezuczuciowy, grupowy seks, wydały mi się jedynie groteskowe. Może ja je źle odebrałem, ale było w nich coś nie tak, tak jak w zamiataniu schodów pod górę… Nie chcę, aby ta recenzja ukazywała moją kompletną krytykę utworu Kang-shenga Lee, gdyż nie jest to moim zamiarem. Z pewnością obserwacje społeczne twórcy filmu są jak najbardziej trafne i naprowadzają one widza na bardzo słuszne refleksje dotyczące samotności człowieka we współczesnym świecie. Obrazy w filmie, tak jak i dźwięk mogą urzekać, są wysokiej klasy i pięknie współgrają z tematyką. Reżyser wykazał się wspaniale opanowanym warsztatem filmowym i z pewnością stworzył utwór bezkompromisowy. Ale pytanie jest takie, czy ta bezkompromisowość jest zaletą, czy wadą. Kang-sheng Lee pokazał swoje umiejętności filmowe poprzez prezentację bardzo realnych problemów współczesnego człowieka. Uczynił to w sposób spójny i logiczny, ale niezbyt przyswajalny dla widza, który nie jest zawodowym krytykiem filmowym. Ale jest też coś dla zwykłego zjadacza chleba, zwłaszcza tego płci męskiej. Piękne, azjatyckie i w dodatku skąpo odziane kobiety mogą z pewnością osłodzić oglądanie filmu. Reżyser w czasie prezentacji filmu nazwał je „betelowymi pięknościami”. A wzięło się to od betelu, używki popularnej w krajach Dalekiego Wschodu, która ma działanie przede wszystkim orzeźwiające, a jest sprzedawana między innymi przez piękne kobiety w pewnych punktach przy głównych arteriach komunikacyjnych.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones