Recenzja filmu

Portret damy (1996)
Jane Campion
Nicole Kidman
John Malkovich

Kobiety w matni

"Portret damy" to opowieść o kobietach uwięzionych. Uwięzionych nie tylko przez pełne konwenansów społeczeństwo, w którym żyją i niemożność realizowania swoich marzeń, ale także przez same
"Portret damy" to opowieść o kobietach uwięzionych. Uwięzionych nie tylko przez pełne konwenansów społeczeństwo, w którym żyją i niemożność realizowania swoich marzeń, ale także przez same siebie: przez swoje decyzje, związki, zobowiązania, jakie na siebie przyjęły. Ich problemy nie mają rozwiązania, żadna sytuacja nie jest wyjściem. W świecie, w którym żyją, trudne jest już samo bycie kobietą. Reżyserka Jane Campion, w doskonały sposób przedstawiła życiową drogę trzech kobiet, których losy się przeplatają: Isabel Archer (Nicole Kidman), Madame Serena Merle (Barbara Hershey) i Pansy Osmond (Valentina Cervi). Różni je wiek, charakter, osobowość, plany na przyszłość. Łączy ta sama obezwładniająca niemoc i poczucie, że znajdują się w pułapce, z której nie ma wyjścia, a szamotanina i próby uwolnienia się tylko pogarszają sytuację. Kiedy młodziutka Isabel odrzuca liczne propozycje małżeństwa, tłumaczy to słowami: "jest we mnie iskra, którą powinnam rozniecić". Kobieta chce kosztować życia i jego uroków, zdobywać życiowe doświadczenie, cieszyć pięknem świata. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Serenę. Jej intryga sprawia, że zostaje żoną kochanka kobiety – Gilberta Osmonda (w tej roli rewelacyjny John Malkovich). Bohaterka staje się zimna, wyniosła, obojętna, oddana do reszty realizowaniu dworskiej etykiety. Bezradnie wije się między dręczącym ją psychicznie mężem a wrodzoną potrzebą wolności. Pragnie pomóc swojej pasierbicy – Pansy, ale w rezultacie tylko potęguje jej nieszczęście. Oprócz cierpienia bohaterki łączy jeszcze jedno – samotność. Powinny się wspierać, ale zamiast tego jeszcze bardziej siebie ranią, nie potrafią ze sobą rozmawiać, ani się zsolidaryzować. Otaczający ich mężczyźni, nawet jeśli mają dobre intencje i w swoich działaniach kierują się miłością, nie potrafią zrozumieć kobiet i swoim postępowaniem jeszcze bardziej je krzywdzą. Niemal dwuipółgodzinna opowieść nie obfituje w zwroty akcji, ani zaskakujące elementy fabuły. Jej siłą jest właśnie owa leniwa powaga, nastój rosnącego przygnębienia, dokładna analiza uczuć i myśli bohaterów. Ogromnym atutem filmu są z pewnością aktorzy. Gwiazda obrazu to według mnie John Malkovich. Jego rola jest jedną z najlepszych ról męskich w ogóle. Niewiele mówi, gra właściwie ciałem: mimiką, gestami. W kreacji bezwzględnego, obojętnego, czerpiącego przyjemność z emocjonalnego znęcania się nad bliskimi egoisty jest niezwykle wiarygodny, a jego zimnie spojrzenie na długo pozostaje w pamięci wraz z niemiłym uczuciem lęku. Przy Malkovichu blednie nawet momentami sama Nicole Kidman. Jej gra jest jednak jak zwykle bardzo dobra. Aktorka niezwykle wiarygodnie przedstawiła wewnętrzną przemianę bohaterki i obezwładniającą ją bezradność. Trzecia w kolejności jest moim zdaniem Valentina Cervi. Na ekranie pojawia się zaledwie kilka razy, ale jej gra jest niezwykle szczera, wiarygodna, swobodna, naturalna. Nie można nie wspomnieć o Viggo Mortensenie, który, mimo że był postacią drugoplanową, dodał produkcji dużo uroku, oraz Martinie Donovanie, który wykreował postać niebanalną i ciekawą – kuzyna Isabel, Ralpha. Nie zachwyciła mnie natomiast scenografia. Ciągłe ujęcia bogatych wnętrz XIX-wiecznych dworów obfitych w liczne obrazy, porcelanowe filiżanki i złote ornamenty działały przygnębiająco i przytłaczająco. Irytowały mnie także „ukośne” ujęcia budynków i zdjęcia robione z różnych dziwnych perspektyw: nie uatrakcyjniły obrazu, a tylko "mąciły" ogólny efekt. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że niektóre sceny można było ująć, ładniej, ciekawiej, oryginalniej. Muzyka, którą skomponował Wojciech Kilar jest niewątpliwym plusem filmu, ale było jej w produkcji zdecydowanie za mało. Sądzę, że mogła pojawić się w wielu miejscach, gdzie widz skazany był na denerwującą ciszę i wzbogacić obraz. Mile zaskoczyło mnie zakończenie filmu. Niedopowiedziane, pokazane w zwolnionym tempie, zagadkowe, wyrażone nieruchomym spojrzeniem Isabel w rozciągającą się przed nią pokrytą śniegiem przestrzeń. Film prócz pokazania określonej historii i dziejów bohaterów jest ponadczasowym i uniwersalnym pytaniem o wolność człowieka, międzyludzkie relacje, wpływ losu na realizację swoich marzeń i sens walki z przeciwnościami, jakie stawia przed nami życie. Myślę, że przy okazji seansu warto sobie te pytania zadać.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones