Recenzja wyd. DVD filmu

Poultrygeist: Noc kurczęcich trucheł (2006)
Lloyd Kaufman
Joshua Olatunde
Caleb Emerson

Podwójne życie zombie-kurczaków

Wszystko, co musicie wiedzieć o "Poultrygeist" przed wciśnięciem "play", sprowadza się do obecności zombie-kurczaków na ekranie. Jeżeli uważacie, że to świetny pomysł, Troma was nie zawiedzie.
Czasami zastanawiam się, czy recenzowanie filmów Tromy ma jakikolwiek sens. Wielbiciele studia pokochają każdą nową produkcję a priori, przeciwnicy znienawidzą jeszcze przed obejrzeniem trailera, nowicjusze mogą być natomiast w tak dużym szoku, że nie będą w stanie pojąć wydarzeń rozgrywających się na ekranie. Niezależnie od tego do której z tych grup jest wam najbliżej, warto zapoznać się z "Poultrygeist" - to rewelacyjna rozrywka dla każdego z choćby minimalną tolerancją tandety i kiczu. Film osobiście wyreżyserował Lloyd Kaufman i wyraźnie czuć tutaj rękę mistrza odpowiedzialnego za m.in. "Napromieniowaną klasę" czy "Tromeo i Julię". W osiągnięciu znakomitego rezultatu nie przeszkodziła nawet długa i wyboista droga (uwieczniona w znakomitym dokumencie "Poultry in Motion: Truth Is Stranger Than Chicken"), jaką ekipa musiała przebyć, aby stworzyć jedną z najlepszych produkcji w dorobku Troma Entertainment.

Nie sądzę, by jakiekolwiek inne studio miało tak bardzo oddanych fanów. W obliczu trudnej sytuacji finansowej (budżet filmu to niespełna pół miliona dolarów) twórcy zdecydowali się skompletować obsadę spośród rekrutowanych z ogłoszeń wolontariuszy. Okazało się, że chętnych były setki, a wielu z nich pochodziło z odległych zakątków globu. Kto mógłby chcieć na własny koszt przylecieć do Buffalo ze Szwecji czy Australii, żeby zagrać w filmie przeznaczonym głównie na rynek wideo? Gdybym miał taką możliwość, spakowałbym się w pięć minut i wcale by mi nie przeszkadzało, że całą ekipę ulokowano w opuszczonym kościele z jedną działającą łazienką. Wyznawcy Tromy uaktywnili się w jeszcze szerszym zakresie. Aby uratować ten projekt, Duggie Banas nieodpłatnie skomponował część wykorzystanych w filmie utworów, a rekwizyty i maski nadesłały liczne pracownie z wielu krajów. Za wszystkie te piękne gesty Kaufman odwdzięczył się z nawiązką, tworząc esencję swego makabrycznego stylu.

"Poultrygeist" jest satyrą na trwającą od lat wojnę pomiędzy wegańskimi aktywistami a sieciami fast-foodów (film kręcono nawet w opuszczonym lokalu należącym wcześniej do McDonald's), którą ostatecznie rozwiązuje sam przedmiot sporu, czyli kurczaki... a właściwie humanoidalne zombie-kurczaki kierowane przez indiańskie duchy. Troma w charakterystyczny dla siebie sposób porusza kwestie równouprawnienia, co ma tyle wspólnego z poprawnością polityczną, ile Tromaville z Warszawą. U Kaufmana "równo" oznacza, że obrywa się każdemu - osobom ciemnoskórym, lesbijką, muzułmanom, liberałom, konserwatystom, absolutnie każdemu. Jedni poczują się obrażeni, inni rozśmieszeni, wszystko zależy od dystansu widza. W moim odczuciu ideały, z których nie można niegroźnie zażartować stają się same w sobie groźne.

Pierwsze grupowe starcie kurczaków z klientelą i obsługą American Chicken Bunker (fast-foodem należącym do byłego członka Ku Klux Klanu) jest jedną z najpiękniejszych chwil, jakie spędziłem z Tromą. Mimo bardzo skromnego budżetu, wsparcie fanów pozwoliło na wygenerowanie bitwy, przy której nawet batalie z kosztującego trzy miliony dolarów "Troma's War" przygasają. Efekty specjalne, pomysły na uśmiercanie, humor i długość tej przecudownej sceny na zawsze wpiszą się w kanon filmu klasy Z. Od bardzo dawna żaden film w tej kategorii nie wywołał u mnie tak długotrwałego nastroju moriatycznego. Mam świadomość, że mój entuzjazm w stosunku do "Nocy kurczęcich trucheł" może być dla wielu widzów niezrozumiały. Nie mogę się jednak zgodzić z opiniami, które sprowadzają zawarty w filmie humor do kilku gastrycznych gagów. Poprawiany przez dwa lata scenariusz obfituje w rewelacyjne żarty pokroju dobycia opakowania DVD "Pasji" przez księdza, gdy krzyż okazuje się nieskuteczny w walce z morderczymi kurczakami czy kanapki ożywionej duszą zmielonego pracownika, która wyznaje, że jest "tak bardzo homoseksualna, jak znany hollywoodzki aktor-scjentolog". Na plus są także sporadyczne wtrącenia w musicalowej stylistyce z ekstremalnie głupimi (w pozytywnym znaczeniu) tekstami i tańcem na poziomie dyskoteki w podstawówce (nawet wujek Lloyd nie szczędzi wygłupów). Nikogo nie chcę przekonywać do zmiany swojego poczucia humoru, gwarantuję jednak tym, którzy lubią tego rodzaju dziwactwa, że będą w niebo wzięci.

Warunki w jakich powstawał "Poultrygeist" są esencją znaczenia ideologii Do It Yourself. Niezależne studio i kochający je fani oddali ostatnie krople potu i krwi, by stworzyć ten niezwykły film, a sam Lloyd Kaufman przyznał, że jest to najlepiej przygotowana produkcja w historii Tromy. Podobnego zdania jest wielu recenzentów mainstreamowych mediów (m.in. Entertainment Weekly i The New York Timesa), a dotąd Tromaverse nie mógł liczyć na wiele miłości z ich strony. W moim odczuciu tyle wystarczy, żeby przynajmniej uszanować pracę włożoną w urzeczywistnienie jednego z najbardziej szalonych pomysłów na komedio-horror. Osobiście uważam jednak, że "Poultrygeist" jest arcydziełem w swojej kategorii.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones