Możliwość wejścia w sam środek wydarzeń na moskiewskich placach do pewnego stopnia rekompensuje brak klarownej wizji reżyserskiej. "Putin forever?" gromadzi w jednym miejscu ogromną część
Putin będzie rządził wiecznie? A może wielkimi krokami zbliża się odwilż, rewolucja, wiosna? Można do woli mnożyć znaki zapytania, a dokument Kirilla Nenasheva wcale nie rozjaśnia zawiłości rosyjskiej polityki i nie tłumaczy źródeł zmiennych nastrojów społecznych. Widać, że filmowe plany były ambitne – opowiedzieć w szerokiej perspektywie o moskiewskich demonstracjach przeciwko rządom Putina i fałszowaniu wyborów (w latach 2011-2012), ale także o dwóch wizjach Rosji, dwóch odmiennych postawach obywatelskich. Po jednej stronie barykady mamy młodego idealistę Siwę – jednego z liderów ruchu pokojowego protestu – domagającego się oddolnej zmiany na wzór ukraińskiego Majdanu. Po drugiej Morozova, zwolennika Putina, który wszędzie wietrzy spiski Zachodu i CIA, a polityka twardej ręki to dla niego narzędzie "wychodzenia ze wstydu". Z tej konfrontacji odmiennych mentalności nie wyłania się przekonujący obraz podzielonego społeczeństwa – skaczemy z demonstracji na demonstrację, z wypowiedzi na wypowiedź, ale poza potwierdzeniem kilku publicystycznych tez mało tutaj analizy albo chociaż pogłębionej wnikliwymi pytaniami obserwacji. Opozycja pozostaje gigantyczną enigmą – zbiorem jednostek bez ładu i składu – społeczny entuzjazm pojawia się nagle, jakby spadł z księżyca, a proputinowcy to wyłącznie ciemnogród, banda żądnych krwi oszołomów.
Niedobrze, że Nenashev nie stara się – oczywiście tylko na potrzeby filmu – na moment zapomnieć o własnych sympatiach politycznych i zniuansować obraz. Wykazać minimum empatii, która jest podstawą dobrego dokumentu, nawet mocno zaangażowanego. Opozycji i demonstracjom poświęca wiele miejsca i uwagi, za to proputinowskie wiece przypominają migawki – krótkie i szybko zmontowane sekwencje – jakby po tamtej stronie nie było prawdziwych ludzi. Wybór "rzecznika" konformistów również jest mocno tendencyjny – z rozwianym włosem, brodą i w starym kożuchu, Morozov jest uosobieniem rosyjskiego jurodiwego, bożego szaleńca. Nie dość, że to skrajny dewota i reakcjonista, to jeszcze zwolennik imperialnej polityki i zakłamany były hippis. Spiskowe teorie dziejów brzmią w jego ustach jak bełkot schizofrenika, zwłaszcza w konfrontacji z pełnymi namysłu i opanowania wypowiedziami Siwy – studenta nauk politycznych.
Do tego co bardziej dramatyczne wątki ilustruje patetyczna muzyka w klimacie "słowiańskiego" folku. Wygląda to trochę tak, jakby Nenashev, ścigając się z putinowskimi propagandzistami, sam sięgał po ich ulubione środki perswazji. Istnieje też spore prawdopodobieństwo, że zawiódł po prostu warsztat reżyserski debiutanta – jeśli materiał nie trzyma się kupy, nie wiadomo, jak to wszystko rozwinąć w klarowną historię, najprostsze okazuje się tanie granie na emocjach. Kiedy kurz opada, a policyjne suki odjeżdżają, pozostaje wrażenie niedosytu – dotknęliśmy społecznego fenomenu, ale bardzo powierzchownie; protesty i protestujący zlewają się w jedną bezkształtną masę, poszczególnym głosom czy perspektywom nie daje się czasu, żeby mogły wybrzmieć z odpowiednią siłą. Ratunkiem pozostaje ucieczka w świat archiwaliów: obrazów demonstracji, wieców i narad za zamkniętymi drzwiami.
A te są zdecydowanie najjaśniejszym punktem "Putin forever?". Możliwość wejścia w sam środek wydarzeń na moskiewskich placach do pewnego stopnia rekompensuje brak klarownej wizji reżyserskiej. "Putin forever?" gromadzi w jednym miejscu ogromną część wizualnych dokumentów zrywu – mamy poświadczoną czarno na białym brutalność policji i służb, oglądamy prowokacje, planowanie kolejnych akcji, spory o to, jaką strategię obrać. To również rzetelna dokumentacja upadku, stopniowego wygaszania społecznego entuzjazmu – w wyniku strachu przed represjami, zmęczenia, rosnącego braku wiary w możliwość zmiany. Koniec jest dobrze znany, ale wciąż gorzki: aresztowania łamią morale opozycji, drugi Majdan grzęźnie w sferze utopii. Wszystko wraca do – jak określa to zrezygnowany Siwa – "normalności": udawania, że życie to raptem kilka zadań do odhaczenia – dom, żona, dzieci, praca. Nie społeczeństwo, nie polityka, nie wolność. Czy za kilka lat ktoś będzie jeszcze pamiętał o masowych protestach? Potwierdzi, że to nie fantazja garstki intelektualistów? Pozostaje mieć nadzieję, że film Nenasheva spełni funkcję nośnika pamięci historycznej. Inaczej Putin może spowszednieć jak korki na ulicach Moskwy.
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu