Recenzja filmu

Riko prawie bocian (2017)
Toby Genkel
Reza Memari

Wróbel, czyli bocian

Choć istnieje dużo zgrabniej opowiedzianych, mądrzejszych i ciekawszych plastycznie animacji, "Riko prawie bocian" zasługuje na Waszą uwagę. W niszy średniobudżetowych, europejskich animacji,
"Prawie" robi wielką różnicę. Krótkie nóżki, tępy dzióbek, mało imponujący zasięg skrzydełek – osieroconego i przygarniętego przez bocianią rodzinę wróbelka nikt nie pomyli z resztą jego zastępczej familii. A że zbliża się czas migracji do ciepłych krajów, małego Riko czeka bolesne zderzenie z rzeczywistością. Pozostawiony przez frunące do Afryki boćki, bohater znajdzie oparcie w innych ptasich odszczepieńcach i zrozumie, że każda wspólnota potrzebuje swoich buntowników. 


To, co zaczyna się jak archaiczny festiwal gagów i banalna historyjka dla najmłodszych widzów, szybko zamienia się w całkiem dojrzałą opowieść o tolerancji oraz potrzebie indywidualizmu. Rico spotyka na swej drodze postacie formatu sowy cierpiącej na schizofrenię oraz przegiętej papugi marzącej o wodewilowej karierze – trochę się w nich przegląda i przewartościowuje własną postawę, a trochę utwierdza je w przekonaniu, że nie ma nic złego w byciu wykluczonym czy niezrozumiałym. Zaś reżyserski duet Toby Genkel-Reza Memari dba o to, by kluczowe przesłanie filmu nie umknęło ani maluchom, ani rodzicom – w sam raz na niespokojną współczesność, której owoce zbiorą dopiero nasze dzieciaki. 

   

Obłędny i godny największych mistrzów animacji koncept, wedle którego przysiadające na drutach wysokiego napięcia ptactwo tworzy rodzaj globalnej sieci społecznościowej, to najfajniejszy wątek w filmie i szkoda, że twórcy nie poszli tym tropem – "Riko prawie bocian" to przecież w dużej mierze opowieść o różnicach charakteru, wymianie doświadczeń i uzupełnianiu się w budowie lepszej przyszłości. Pomijając jednak kilka przykładów scenariuszowego lenistwa, nie ma specjalnie na co narzekać – humor jest odpowiednio subtelny, dubbing raczej bezinwazyjny, sceny akcji uwzględniają powietrzne piruety, dramatyczne pościgi i ucieczki na złamanie skrzydeł. Aż chciałoby się zobaczyć to wszystko w nieco bogatszym wydaniu, nakręcone na zamówienie dużej, hollywoodzkiej wytwórni. Od strony estetyczno-technicznej bowiem film Genkela i Memari ma do zaoferowania jedynie parę ładnych widoczków pokrytych cyfrową patyną. 

Choć istnieje dużo zgrabniej opowiedzianych, mądrzejszych i ciekawszych plastycznie animacji, "Riko prawie bocian" zasługuje na Waszą uwagę. W niszy średniobudżetowych, europejskich animacji, które ani nie obrażają naszej inteligencji, ani nie działają jak środek nasenny, wyróżnia się mądrym przesłaniem oraz bohaterami z nieco innej, psychodelicznej bajki. W sam raz dla małych ornitologów, dużych samotników i ludzi uzależnionych od Facebooka. 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones