Recenzja filmu

Sukiyaki Western Django (2007)
Takashi Miike
Hideaki Itô
Masanobu Ando

Spaghetti po japońsku

Wyrażenie "japoński western" brzmi jak oksymoron. Związki między krajem kwitnącej wiśni i dzikiem zachodem nie są jednak tak odległe, jak by się mogło wydawać. Wszak bohaterowie tamtejszej
Wyrażenie "japoński western" brzmi jak oksymoron. Związki między krajem kwitnącej wiśni i dzikiem zachodem nie są jednak tak odległe, jak by się mogło wydawać. Wszak bohaterowie tamtejszej historii spotkali się chociażby w "Samurajach i kowbojach" Terenca Younga. Nie należy też zapominać o "Straży przybocznej" i "Siedmiu samurajach" Kurosawy – filmach, które bez wątpienia oddziałały na ten najbardziej archetypiczny gatunek filmowy. Co jednak, kiedy za western weźmie się nawiedzony Takashi Miike, a całość obleje dziwacznym sosem brutalności, groteski i perwersji? Takashi Miike to jurodiwy japońskiego kina. Szaleniec, który w ciągu kilkunastu lat nakręcił kilkadziesiąt filmów. Cechą charakterystyczną jego twórczości jest przerysowany sadyzm i wynaturzenie. Nic więc dziwnego, że ma swoich oddanych fanów, dla których każdy jego obraz to święto, oraz przeciwników, którzy uważają go za grafomana i niezrównoważonego sado- masochistę. "Ichi the Killer", trylogia "Dead or Alive" to najlepsze przykłady jego twórczości, gdzie groteskowa wręcz w swej dosłowności przemoc miesza się ze swobodną żonglerką nastrojami, konwencjami i emocjami. "Sukiyaki Western Django" nie jest tak drapieżny jak jego wczesne produkcje, za to o wiele bardziej dopieszczony formalnie, ale wciąż niejednego może zadziwić (kto wie, może i zniesmaczyć). Obraz Miike to bardzo specyficzny hołd dla spaghetti westernu. W japońskim miasteczku Yuda trwa wojna pomiędzy klanami Taira i Minamoto. Obie bandy z wyjątkiem barw – jedni są czerwoni, drudzy biali – nie wiele różnią się od siebie. Są tak samo brutalni, podli, chorzy i zdeprawowani. Do miasta przybywa nieustraszony rewolwerowiec. Jaką tajemnice ukrywa? Po czyjej stronie się opowie? A może wyrżnie równo białych i czerwonych? Znacie to? No pewnie, to posłuchajcie raz jeszcze, a przekonacie się, że ta sprawdzona historyjka może być nadzwyczaj dziwaczna i nietypowa. W końcu nie często zdarza się w westernach szeryf z rozdwojeniem jaźni, banda wystrojonych Japończyków mówiąca po angielsku z nieznośnym akcentem. A na dodatek, jako że Miike wystąpił w produkowanym przez Tarantino "Hostelu", teraz twórca "Death Proof" odwdzięcza mu się tym samym, pojawiając się w roli dziwacznego rewolwerowca, który równie dobrze zna się na ołowiu co na japońskiej kuchni. "Sukiyaki Western Django" to potrawa dziwna, żeby nie powiedzieć, dziwaczna. Na pewno znajdą się jednak tacy, którym przypadnie do gustu. Kto wie, być może wpiszą ją sobie na stałe do menu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przyznacie, że to dosyć przewrotny tytuł dla recenzji "pierwszego japońskiego westernu", czyż nie? Ale... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones