Recenzja filmu

Tryumf pana Kleksa (2001)
Krzysztof Gradowski
Jarosław Jakimowicz
Zbigniew Buczkowski

Czy to Kleks? Nie, to plama

Na czwartą część przygód Ambrożego Kleksa przyszło mi poczekać 13 lat. Nie jestem przesądny i ta trzynastka nie odstraszyła mnie, w końcu Kleks to Kleks. Wiedziałem, że konwencja filmu będzie
Na czwartą część przygód Ambrożego Kleksa przyszło mi poczekać 13 lat. Nie jestem przesądny i ta trzynastka nie odstraszyła mnie, w końcu Kleks to Kleks. Wiedziałem, że konwencja filmu będzie inna, ale jakoś specjalnie nie zwracałem na to uwagi przed seansem. Poprzednie filmy Gradowskiego zrobiły na mnie pozytywne wrażenie, zatem i teraz liczyłem na podobny efekt. Jednak okazało się, że fatum trafiło w film o profesorze.



"Tryumf pana Kleksa" opowiada historię rysownika komiksów, który aby uniknąć wyrzucenia z pracy, postanawia zilustrować w formie komiksu książkę Jana Brzechwy o przygodach pana Kleksa. Rozpoczęta przez niego opowieść zaczyna żyć własnym życiem, przeplatając świat rysunkowy z realnym. Po raz kolejny Ambroży Kleks musi ratować sytuację.

Gradowski w "Tryumfie" powrócił do Brzechwy, tworząc film aktorsko-animowany, tym razem w koprodukcji szwedzko-irlandzkiej. Ta animowana historia nie trzyma niestety klimatu swych poprzedników. Przede wszystkim brakuje tutaj realnego Fronczewskiego, sam głos to zdecydowanie za mało. Sama animacja także pozostawia wiele do życzenia. Została zrobiona w stylu, z jakiego znane były nasze bajki, a którego sam nie lubię. Niestety w tej dziedzinie mamy sporo do nadrobienia, a przecież mamy w Polsce wielu znakomitych animatorów, słynących ze swych krótkometrażowych produkcji. Dlaczego w dłuższych produkcjach idziemy na łatwiznę? Dlaczego także i w tym wypadku odnoszę wrażenie, że budżet pełnometrażowych animacji jest znacznie niższy od kilkuminutowych? Jest tego jakaś sensowna przyczyna? Wątpię.

 

Trudno powiedzieć cokolwiek dobrego na temat gry aktorskiej. Obsadzenie Jakimowicza  w roli rysownika uważam za jedną wielką pomyłkę. Przyznaję, że jest to uczucie jak najbardziej subiektywne, po prostu nie lubię go na ekranie. Jeśli chodzi o sekwencje animowane, to, jak już wspomniałem wcześniej, pozostawiają one wiele do życzenia. Przejścia między scenami aktorskimi i kreskówkowymi wyglądają na nieprzemyślane do końca. Zresztą oglądając całość, miałem wrażenie wielkiej sztuczności. Zupełnie jakby pomysł Gradowskiego nagle zaczęto skracać, przerabiać i oszczędzać na wszystkim, co tylko możliwe. Nawet na stawianiu kresek.

Jedyny mały plusik to obsada dubbingu. Oprócz Fronczewskiego możemy usłyszeć m.in. Pressa, Gajdę, Apostolakis-Gluzińską oraz Rozmusa. Czy jednak same głosy mogą uratować tę produkcję? Zdecydowanie nie. Oglądanie "Tryumfu pana Kleksa" momentami aż boli. I na pewno nie był to tryumf, a wielka porażka. Mnie najbardziej żal tego, że ostatni film o przygodach profesora okazał się niewypałem i marnym zakończeniem serii autora poprzednich dobrych produkcji. Jeśli ktoś zacznie oglądanie Kleksa od tej pozycji, to do wcześniejszych pewnie nie sięgnie. A jeśli już, to uprzedzenie zrobi swoje i ich ocena najprawdopodobniej będzie słabsza. Wielka szkoda, że nie skorzystano także i przy tej części ze sprawdzonej wcześniej konwencji. Z pewnością efekt byłby znacznie lepszy.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ambroży Kleks, bohater powieści autorstwa Jana Brzechwy, to postać znana wszystkim miłośnikom kina i... czytaj więcej
Dominik Kubacki

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones