Recenzja filmu

Wanted - Ścigani (2008)
Timur Bekmambetov
James McAvoy
Morgan Freeman

Prawa fizyki mogą ssać

Czego nie może zabraknąć w najlepszym filmie akcji? Oczywiście, standardowo, muszą się w nim pojawić piękne kobiety, szybkie samochody oraz śmiałe wyczyny kaskaderów, nie wspominając już o
Czego nie może zabraknąć w najlepszym filmie akcji? Oczywiście, standardowo, muszą się w nim pojawić piękne kobiety, szybkie samochody oraz śmiałe wyczyny kaskaderów, nie wspominając już o cieszących oko wytryskach krwi. Gdy przeznaczeniem filmu jest dostarczenie dużej ilości adrenaliny, wtedy rozwałka powinna trwać (przynajmniej) od pierwszej do ostatniej minuty. Scenariusz na podstawie komiksu Marka Millara pod tytułem "Ścigani" spełnił pokładane w nim nadzieje i bez wątpienia miał ambicje do skopania tyłka każdemu, kto zdecyduje się na obejrzenie. Jednak pozostała najważniejsza kwestia: komu go powierzyć, aby film się udał i każdego usatysfakcjonował? Wtedy najlepiej zgłosić się do naszych kumpli ze Wschodu, a oni już znajdą odpowiednią osobę.

Timur Bekmambetow nie zawiódł. Nakręcił kino z dużym jajem i z porządną rozwałką. Co jest w tym filmie tak zabójczego? Przede wszystkim każda spektakularna scena jest pozbawiona praw fizyki. Można powiedzieć, że reżyser zaserwował nam coś w rodzaju "Matrixa", tylko, że bez kosmicznego budżetu. Wyszedł cudowny, piękny i oryginalny "ruski Matrix". Każdy szanujący się fan kina akcji w ciągu ostatnich kilku lat powinien już przyzwyczaić się do mnóstwa niedorzeczności w tym rewelacyjnym gatunku. Jednak nie zdziw się, jeżeli w połowie filmie usiądzie koło Ciebie osoba, według której nawet Michael Schumacher nie rozpędzi się do tak niesamowitej prędkości w tak niepozornym samochodziku. Uwierz mi, że miałem identyczne spotkanie.
 
Kipiący od adrenaliny "odmóżdżacz" charakteryzuje się jeszcze jedną ważną cechą: odpowiednim humorem. Już na początku filmu scenarzysta puszcza do nas oczko i serwuje parę naprawdę fajnych żarcików. W końcu, czy historia zestresowanego urzędasa, który w przeciągu kilku dni awansuje na bohatera, nie wydaje się zabawna? Oczywiście, że tak. Jednak, gdy otyła szefowa przestaje być jego wrogiem numer 1, humoru zaczyna brakować, aż w końcu kompletnie znika, pozostawiając dziury. Te dziury są łatane licznymi prymitywnymi historyjkami, które nas tylko odwracają od dalszej części rozwałki. Epizody te bardzo wkurzają, ale można wytrzymać. Jednak, gdy zaczynasz się z tym źle czuć, po prostu zamknij oczy, włóż palce do uszu i zacznij głośno wrzeszczeć.
 
Nie wiedzieć czemu, autor komiksu przy kreowaniu postaci nieszczęśliwego urzędasa, posłużył się zewnętrznym wyglądem rapera Eminema. W filmie w tej roli nie zobaczymy muzyka, lecz samego Jamesa McAvoya (tak, to nie kto inny jak Pan Tumnus z "Narnii"). Postać nieudacznika Wesa Gibsona oczywiście nie jest na tyle ambitna, aby dać mu się wykazać. Zresztą, nawet, gdy nie odpowiada Ci, z jaką precyzją strzela młody aktor, w każdej chwili możesz spojrzeć na jego partnerkę, którą w filmie gra Angelina Jolie. Fox to wyjątkowo ostra laska, która świetnie strzela, a prawa fizyki łamie tak jak każdy facet w filmie. Próbuje wkręcić naszego bohatera w szeregi Bractwa, czyli organizacji skupiającej najlepszych, najcelniejszych i najtwardszych morderców, jakich widział świat, na czele której stoi nie kto inny jak tajemniczy Sloan (Morgan Freeman). Dodajmy do tej całej śmietanki słynnego brytyjskiego aktora Terence'a Stampa, a otrzymamy rewelacyjną obsadę filmową, której nie powstydziłby się żaden twardziel.
 
Film jest swoistą łamigłówką. Im bardziej zagłębiamy się w historię Bractwa, jego członków i zwyczajów, tym bardziej dzieło rosyjskiego reżysera staje się dla nas dziwne. Poza tym aż roi się od kwestii o ambicjach, przeznaczeniu, przeznaczeniu i jeszcze raz przeznaczeniu. Jednak od całego filmowego zamieszania głowa nie boli, a wszystko z czasem znajdzie swoje rozwiązanie. Poza tym, najważniejszym aspektem filmu jest wszechobecna rozwałka, o czym nie można zapomnieć. Czasami "ubogość" niektórych scen bije po oczach, ale nie jest źle. Gorzej sprawa ma się z nieumiejętnym łataniem dziur, poprzez schematyczne i puste opowieści. Jednak ostatecznie jest to mocny film i żaden z szanujących się fanów kina kipiącego od adrenaliny, nie powinien być niepocieszony. Sam bohater filmu mówi nam jasno i klarownie, że warto być twardzielem i pokazać wyraziste "FUCK YOU!" w stronę ludzi, którzy Cię nienawidzą.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niestety coraz częściej, my widzowie, czyli zwykli prości ludzie, zostajemy bombardowani megakasowymi... czytaj więcej
Jedną z głównych zasad kinomana jest fakt, że po obejrzeniu intrygującego zwiastuna należy potwierdzić... czytaj więcej
"Zabij jednego, ocal tysiąc" – to zasada, jaką kieruje się Bractwo Zabójców, do którego zwerbowany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones