Recenzja filmu

Wrooklyn Zoo (2024)
Krzysztof Skonieczny
Mateusz Okuła
Natalia Szmidt

To nowy Tony Hawk, tylko że filmowy

„WROOKLYN ZOO” to film, który wali w widza energią miasta, młodzieńczej wolności i pierwszych wielkich uczuć. To nie tylko opowieść o miłości i dorastaniu, ale też o Wrocławiu pełnym kontrastów –
WROOKLYN ZOO” to film, który wali w widza energią miasta, młodzieńczej wolności i pierwszych wielkich uczuć. To nie tylko opowieść o miłości i dorastaniu, ale też o Wrocławiu pełnym kontrastów – od monumentalnych kamienic po zakamarki, gdzie życie toczy się własnym rytmem. Skonieczny pokazuje miasto różnorodne – pełne ludzi o odmiennych historiach, aspiracjach, a także zagrożeń, które czają się w cieniu ulic.

Fabuła koncentruje się na Kosie (Mateusz Okuła) – kończącym liceum charyzmatycznym skejcie, którego rodzinę tworzą kumple i kochający dziadek Staszek (Jan Frycz) – oraz Zorze (Natalia Szmidt), magnetycznej romskiej dziewczynie z cudownym głosem, pragnącej innego życia niż to, które narzuca jej tradycja. Spotkanie w brutalnym mieście, rządzonym przez gangi mieście wywołuje eksplozję emocji: płoną serca, miasta, a czasem całe życie bohaterów. W tle pojawia się też zagrożenie ze strony neonazistów (w roli herszta przerażający Konrad Eleryk), co dodaje historii dramatyzmu i pokazuje mroczne strony miejskiej rzeczywistości. To baśniowa opowieść o miłości, w której rzeczywistość miesza się z magią i metaforą.

Największą siłą filmu są bohaterowie. Kosę i Zorę grają naturszczycy – młodzi aktorzy bez doświadczenia filmowego, którzy wnoszą do historii autentyczność i świeżość. Ich spontaniczność, naturalność i energia sprawiają, że każda scena pulsuje prawdziwym życiem. To zabieg, który Skonieczny stosuje ponownie w swojej produkcji i który tu działa perfekcyjnie. Obok nich Jan Frycz w roli starszego przewodnika po tym świecie dodaje filmowi głębi i emocjonalnego ciężaru – jego spojrzenia, gesty i niuanse aktorskie sprawiają, że historia Kosy i Zory zyskuje prawdziwą moc.

Kultura skate’ów w „WROOKLYN ZOO” nie jest tylko tłem – to pełnoprawny bohater filmu. Jazda na deskorolce staje się sposobem życia, wyrazem buntu i przyjaźni, próbą odnalezienia siebie w mieście pełnym zagrożeń, w tym ze strony neonazistów i możliwości. Sceny skate’owe kipią energią, dynamiką i pasją, a ich rytm splata się z pulsującym Wrocławiem, tworząc niepowtarzalną atmosferę. Dodatkowo w filmie pojawia się Tony Trujillo – zasłużony skater, który gra samego siebie. To drobny, ale ciekawy smaczek dla koneserów, pokazujący dbałość twórców o autentyczną ekspozycję subkultury skate’owej.

Od strony wizualnej film zachwyca przemyślanym kadrowaniem, montażem i dbałością o dźwięk. Miasto zostało uchwycone w całej swojej różnorodności – tętniące życiem ulice, podwórka pełne tajemnic, graffiti i skateparki – a każdy detal buduje świat, w którym fikcja miesza się z autentycznością.

WROOKLYN ZOO” to mieszanka baśniowego klimatu, miejskiego realizmu i autentycznej młodzieńczej energii. Naturszczycy w głównych rolach, Jan Frycz w roli przewodnika, obecność Tony’ego Trujillo oraz charakterystyczny styl Skoniecznego – surowy, dynamiczny, a jednocześnie magiczny – tworzą film pełen emocji, wizualnej finezji i rytmu, który wciąga od pierwszej minuty.

Dla każdego, kto chce poczuć puls polskiego miasta, energię młodych ludzi, pierwszą miłość i niebezpieczeństwa czające się w miejskich zakamarkach, „WROOKLYN ZOO” to pozycja obowiązkowa.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?