Ręce do góry

”Wciśnij przycisk, by deeskalować konflikt”. Taki rozkaz otrzymamy w najnowszej odsłonie ”Call of Duty”, gdy jako członek meksykańskich sił specjalnych znajdziemy się po niewłaściwej stronie Rio
Ręce do góry
”Wciśnij przycisk, by deeskalować konflikt”. Taki rozkaz otrzymamy w najnowszej odsłonie ”Call of Duty”, gdy jako członek meksykańskich sił specjalnych znajdziemy się po niewłaściwej stronie Rio Grande i napotkamy opór miejscowych. Po wciśnięciu przycisku kierujemy lufę karabinu na rozemocjonowanych gringos, co jednocześnie śmieszy i zatrzymuje śmiech na wysokości przełyku. Strzał ostrzegawczy między oczy? Jest to jakaś definicja ”deeskalacji konfliktu”, choć, jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Czyli w języku. Ach, ”Call of Duty”, nigdy się nie zmieniaj.


Twórcy rebootowanej serii ”Modern Warfare” mają generalny problem z językiem. A co za tymi idzie – z wykuwanymi w nim definicjami rozmaitych zjawisk. Zwłaszcza tych, które stanowią o kształcie współczesnej geopolityki i charakteryzują tzw. ”świat za oknem”. Zdrowy rozsądek podpowiada im dla przykładu, że na każdą widzialną wojnę przypadają dwie niewidzialne. Stąd wizja Ameryki jako pilnującego światowego porządku szeryfa, ale szeryfa o brudnych dłoniach i mętnym spojrzeniu. Stąd również obraz walki z terrorem oraz zbrojnych kampanii antynarkotykowych jako błędnego koła, wprawianego w ruch przez wielki kapitał; oraz narracja o prywatnych firmach paramilitarnych jako raku toczącym demokratyczne supermocarstwo. Niestety, poza zdrowym rozsądkiem istnieje też jakiś rodzaj wrażliwości, na którą twórców ”Call of Duty” nie stać. Albo, jak kto woli, na którą nie ma miejsca w wystawnym blockbusterze. Koniec końców, opowieść o brudach wielkiej polityki musi być również historią ostatnich sprawiedliwych, którzy posprzątają bałagan establishmentu.


To zadanie przypada w udziale starym dobrym znajomym z jednostki specjalnej 141. Soap (co to w ogóle za imię?), Gaz, Ghost oraz właściciel bokobrodów tysiąclecia, Kapitan Price (powracający w tej roli Barry Sloane finezyjnie bawi się bogartowskim archetypem twardziela o miękkim sercu) ruszają do akcji. Z kolei twórcy odkurzają półeczkę z kinem akcji ostatnich kilku dekad. Wymiana ognia na amerykańsko-meksykańskim pograniczu kojarzy się z ”SicarioVilleneuve’a, na nabrzeżach Amsterdamu wspomnicie ”MonachiumSpielberga, z kolei misja w fikcyjnym Urzykstanie to składanka pustynnych szlagierów made In USA. Tradycyjnie też każda misja to paczuszka z innym fantem i z inną wstążką. Raz będziemy szturmować oświetlony neonami drapacz chmur w Chicago, innym razem zalewać gradem ognia farmę zamienioną w prowizoryczną fortecę, a jeszcze innym – robić za szczura kanałowego i rozbrajać ładunki wybuchowe w plątaninie szybów serwisowych. Szwedzki stół. 

Sami dobrze wiecie, co myśleć o zderzeniu podobnych, fabularno-stylistycznych skrajności – powiedzieć, że wpływają na siebie deprymująco, to nie powiedzieć nic. ”Modern Warfare II” stoi w rozkroku pomiędzy rewizjonistyczną opowieścią o wojskowych cnotach i najnowszym filmem Michaela Baya. Niekończenie należy traktować to jako wadę, raczej jako element schizofrenicznej tożsamości serii. Ostatecznie, liczy się przecież spektakl, zaś w chwili, gdy położymy palec na spuście, zbędne refleksje wylecą nam uchem. Bez względu na to, czy ostrzeliwujemy konwój z pokładu śmigłowca, bawimy się w Adama Słodowego pośrodku wrogiej obławy, czy oznaczamy cele dla potężnej amerykańskiej artylerii (baczność!), gra pozostaje karuzelą atrakcji oraz pokazem czystej, kinetycznej frajdy. Do tego wygląda jak miliard dolarów – nie tylko za sprawą niemal fotorealistycznej grafiki, ale i precyzyjnej inscenizacji. Niektóre sekwencje to małe arcydzieła montażu, reżyserii i sztuki operatorskiej. 


Zanim zdążycie powiedzieć ”placek z jagodami”, singlowa kampania dobiegnie końca. Jej przedłużeniem – niczym w wydanym przed trzynastoma laty oryginale – są Operacje Specjalne dla dwóch graczy. Jeśli o mnie chodzi – zasłona miłosierdzia. Koncept taktycznej naparzanki na terenach rozmiaru Warmii i Mazur jest ciekawy na papierze, jednak w praktyce kłóci się ze zwartą strukturą gry. Być może z czasem będzie lepiej. Na razie niepokoi mnie jednak, że jakość podobnych misji twórcy mierzą nie w intrygujących pomysłach na rozgrywkę, ale w metrach kwadratowych cyfrowego świata.


Pomijając zalety kampanii oraz felery trybów bonusowych, zgromadziliśmy się przy tym stole głównie po to, by uczcić kolejny rok w lobby ”Call of Duty”. I jest to w moim przekonaniu najlepszy multiplayer od lat. Po pierwsze dlatego, że magicy z Infinity Ward są bezkonkurencyjni w projektowaniu fizyki samego strzelania, oddawaniu za pośrednictwem zer i jedynek ciężaru oraz odrzutu poszczególnych broni, odmierzaniu taktycznego i arcade’owego żywiołu zabawy. Po drugie, z powodu delikatnego wygaszenia tempa i powrotu do spokojniejszej rozgrywki – w grze nie ma już tzw. slide-cancellingu, mechanika podciągania się na przeszkodach terenowych otwiera szereg nowych opcji taktycznych, a wirtualny sprint naśladuje rzeczywistą pracę ludzkich mięśni. Po trzecie, dostępne mapy oraz systemy rozwoju postaci przypadną do gustu każdemu chwatowi. Koniec z poetyką nadmiaru, zasadą ”zastaw się a postaw się”, wszystkie miejskie i prowincjonalne tereny skrojono pod nowe mechaniki, zestawy gadżetów i konkretne tryby gry. W sporze o tzw. SBMM (Skill Based MatchMaking, czyli kojarzenie graczy o podobnym poziomie umiejętności) w trybach kompetytywnych zajmę jedyne słuszne stanowisko. Wiadomość, że streamerzy nie będą mogli już pastwić się nad szaraczkami ku uciesze gawiedzi, to dobra wiadomość. Git gud or umrzyj, próbując.  


Scenarzyści ”Modern Warfare II” mają swoje ambicje, jednak tekst ugina się pod ciężarem skrótów myślowych. ”Terroryści żyją w przeszłości. Szefowie karteli myślą tylko o przyszłości”. Nie trzeba geniusza, by wiedzieć, co ich łączy” – słyszymy od jednej z bohaterek. Aż chciałoby się złapać któregoś z autorów pod łokcie i wytrząsnąć mu z głowy coś więcej. Choćby przytomną konkluzję, że podobnego status quo nie da się przerwać kilkoma strzałami ze snajperki. Cóż, może innym razem. Na razie możecie się zamknąć, położyć na kolanach miskę z popcornem i wcisnąć przycisk, by deeskalować konflikt.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones