Koty wcale nie boją się wody!

Piraci to wdzięczny wakacyjny temat. Jest woda, przygoda, walka, a wszystko w akompaniamencie szant i groźnego "arrrr!". A jeśli jeszcze podmienić ludzi na szczury, psy i koty, otrzymamy
Piraci to wdzięczny wakacyjny temat. Jest woda, przygoda, walka, a wszystko w akompaniamencie szant i groźnego "arrrr!". A jeśli jeszcze podmienić ludzi na szczury, psy i koty, otrzymamy uniwersalny tytuł na gorące letnie dni. Trzecia odsłona "Cat Quest" odchodzi od motywów fantasy na rzecz piratów i robi to w sposób rozbrajająco uroczy. A sprawdzona formuła rpg stoi idealnie pośrodku miedzy wymagającą rozgrywką i lekką zabawą.



Nasz koci bohater podąża śladem legendarnej Gwiazdy Północnej, artefaktu, który posiada moc spełniania życzeń. W swych staraniach odnalezienia cennego przedmiotu, koci korsarz ściga się z ponurym królem szczurzych piratów, który terroryzuje połowę archipelagu Purribean. W trakcie poznawania dużego otwartego świata futrzak nawiązuje liczne przyjaźnie z takimi indywiduami, jak prowadzącą lokalną karczmę Mamą Milką czy zamknięty w sobie stary rybak. Pacyfikuje wcale-nie-lądowe szczury i podstępne myszy, walczy z papugami i dzikami, a przede wszystkim poluje na legendarnych pirackich kapitanów poszukiwanych listami gończymi.



Wątków nie tylko pirackich, ale po prostu związanych z morzem jest sporo. Począwszy od samej warstwy językowej, w której co krok trafiają się zabawy słowem (niestety, docenią je tylko osoby władające językiem angielskim, a szkoda, bo chciałabym, by nasi tłumacze wzięli się za bary z tymi licznymi neologizmami), poprzez zadania poboczne związane z poszukiwaniem legendarnego skarbu, zaginionych artefaktów, pozostałości po starożytnej cywilizacji, a na Cthulhu (zwanym tu, a jakże, Catulhu) skończywszy. "Cat Quest" jest przesiąknięte klimatem "Wyspy skarbów" czy "Piratów z Karaibów", przy czym bierze z tych tytułów same dobre i miłe rzeczy. To wszak tytuł z niskim PEGI 7, w który mogą spokojnie grać rodzice z dziećmi.

 


Graficznie "Cat Quest 3" przypomina komiks – jest pełen mocnych, żywych barw i przyciągających oko detali. Morze ma idealny odcień błękitu, piasek jest dokładnie tak złoty, jak powinien, a efekty pogodowe różne w zależności od regionu kreują iście wakacyjny klimat. Wyraźne kontury, którymi obwiedzione są postacie i przedmioty, pogłębiają wrażenie 2,5D. Tak naprawdę bowiem sterujemy dwuwymiarową postacią w trójwymiarowym świecie. Swoją drogą, ciekawie wygląda ten tytuł w portfolio wydawnictwa Kepler Interactive, obok takich mrocznych gier, jak "Scorn" czy "Sifu".



Aspekt RPG, poza otwartą konstrukcją misji, które możemy wykonywać w dowolnej kolejności, przejawia się również w rozbudowanym ekwipunku. Koto-piraty potrafią pokazać pazury, robić przewrót i unik, a ich uzbrojenie dalece wykracza poza to, w które wyposażyła je natura. Mogą władać bronią białą, świetnie strzelają z broni palnej, a od czasu do czasu nawet rzucą jakimś mocnym czarem. Dzięki temu walki są szybkie, dynamiczne i bardzo satysfakcjonujące. Ponadto wiadomo, że prawdziwy pirat musi też odpowiednio wyglądać, więc w różnych zakamarkach archipelagu ukryte są bandany, opaski na oczy, tuniki, zbroje oraz mnóstwo różnych dodatków, których połączona moc daje niezły bonus do walki. To system z jednej strony rozbudowany, ale z drugiej na tyle prosty, że może być idealnym wstępem do świata rpg.



A jeśli tego byłoby mało, "Cat Quest 3" wprowadza znany z drugiej części tryb lokalnej kooperacji, więc tym bardziej nadaje się na pierwszego komputerowego erpega. Wystarczą dwa pady i już można wraz z przyjacielem udać się na podbój archipelagu Purribean.



Nie byłoby gry o piratach bez pływania okrętami, a te koty wody się nie obawiają (mogą nawet same się w niej poruszać, w kolorowych kołach ratunkowych). Sterowanie statkiem i strzelanie z armat pokładowych wymaga nieco wprawy i wyczucia, ale szybko odkryjemy, że jest bardzo przyjemne. Ponadto gra pełna jest wygodnie rozłożonych punktów szybkiego zapisu i przystani, do których przywołujemy nasz statek z dowolnego punktu na mapie. A jeśli zaangażujemy się w walkę z przeważającymi siłami wroga i okręt ulegnie zniszczeniu, możemy go szybko naprawić, po prostu pozostając przez kilkanaście sekund w obszarze jego wraku. Jedyne, czego mi brakowało, to możliwości rozbudowy statku w jakimś porcie. Nasz pływający dom po prostu awansuje razem z nami, a ewentualne bonusy zyskujemy poprzez zapełnianie kilku wolnych slotów na karcie statku kartami usprawnień, który znajdziemy w różnych skrzyniach.



Z drugiej strony, minimalizm dotyczy tak naprawdę każdego aspektu gry i jest po prostu konsekwentny. Nie można oczekiwać od tego tytułu skomplikowanego zarządzania ekwipunkiem rodem z "Baldur’s Gate", walki jak w "Dark Souls" czy bitew morskich niczym w "Sea of Thieves". To przyjemny, zaskakująco krótki tytuł o nieustraszonych kotach i ich wielkiej pirackiej przygodzie. Warto go poznać, bo z każdego piksela płynie tutaj czyste dobro.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?