Recenzja gry

Mass Effect 2 (2010)
Casey Hudson
Maciej Kowalski

Więcej, mocniej, szybciej

Trzy lata to dla twórców gier z BioWare zaledwie część czasu poświęcanego na tworzenie kontynuacji bestselerowego tytułu, jednak wystarczyło właśnie tyle, aby "Mass Effect 2" mógł zaskoczyć nas
Trzy lata to dla twórców gier z BioWare zaledwie część czasu poświęcanego na tworzenie kontynuacji bestselerowego tytułu, jednak wystarczyło właśnie tyle, aby "Mass Effect 2" mógł zaskoczyć nas wszystkim tym, co chcieliśmy dostrzec w pierwszej części serii.

Upłynęły dwa lata od czasu, kiedy to Żniwiarz zaatakował Cytadelę, opadł kurz po bitwie, zniszczenia naprawiono i wszyscy wrócili do zadań, które wykonywali do tej pory. Komandor Shepard bohater, dzięki któremu nic nigdy nie wróciłoby do normy, również wrócił do swoich obowiązków, niestety galaktyczną sielankę zakończył atak niezidentyfikowanego statku na Normandię patrolującą okolice planety Alchera w mgławicy Omega. W wyniku zdarzeń, które nastąpiły później (a zdradzenie ich byłoby niewybaczalne), Shepard przystąpił do mocno podejrzanej organizacji pod nazwą Cerberus. Niestety Komandor zmuszony wręcz do współpracy rozpoczyna wykonywanie misji zleconych mu przez równie tajemniczego jak Cerberus, Człowieka Iluzję, którego intencje nie wyjaśniają się nawet po ukończeniu gry. Shepard otrzymuje do dyspozycji nowy statek Normandię SR-2 która jest dwukrotnie większa od poprzedniczki i ma o wiele więcej innowacji niż model SR-1, oprócz statku w pakiecie dostaje najlepszego pilota, jakiego można zwerbować w całej galaktyce. Nasuwa się pytanie: za jaką cenę? Według Człowieka Iluzji to proste: rób swoje, nie zadawaj pytań i wszyscy będą szczęśliwi, Shepard ma jednak swoje własne priorytety.

"Mass Effect 2" nadrabia prawie wszystkie niedociągnięcia, które raziły nas w poprzedniej części, przede wszystkim rozgrywka jest bardziej skoncentrowana, walki są emocjonujące, a przeciwnicy bardziej wymagający. Zmieniono również ekwipunek Sheparda koniec z milionem karabinów szturmowych różniącymi się tylko cyfrą, teraz w trakcie trwania gry odkrywamy około pięciu mających różne statystyki broni z każdego rodzaju, nie ma już pojazdu Mako eksplorującego puste planety, jest za to bardzo przyjazny interfejs skanowania planet w poszukiwaniu surowców, pancerz można składać z różnych części takich jak naramienniki, pancerz, hełm itd. To samo ma się do wątków pobocznych nie są one nudne, wręcz przeciwnie gracz specjalnie zwleka z rozwiązywaniem głównych wątków, by rozwiązać jak najwięcej pobocznych questów.

Nie uniknięto jednak wszystkich wad z "Mass Effect", długie wczytywanie jest teraz bardzo długie; to, że przeciwnicy są inteligentniejsi, nie oznacza, że mogą bronić magistra; i wada, która przewyższa wszystkie inne, to właśnie główny wątek, który został najwyraźniej pominięty w szeregu wielu ulepszeń: jest krótki, prosty jak drut i przewidywalny. Jedyną osłodą jest werbunek ekipy, który jest czymś na wzór oddzielnej fabuły i sprawia najwięcej radości.

Muzyka w grze dalej stoi na najwyższym poziomie i widać, że Jimmy Hinson, Sam Hulick, David S. Kates oraz Jack Wall wzbili się na wyżyny swego kunsztu.

Reasumując "Mass Effect 2" nie stracił swojej magnetycznej siły, która nie pozwala nam wstać z fotela, zrobił duży krok na przód i gdyby nie wpadka z fabułą, byłby grą na nieziemskim poziomie.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones