Bitwa o Japonię

Japończycy z wielką estymą odnoszą się do swojej historii. I o ile starają się unikać rozmów o przykrych wydarzeniach mających miejsce w zeszłym stuleciu, o tyle ogromną radość sprawiają im
"Samurai Warriors 5" - recenzja
Japończycy z wielką estymą odnoszą się do swojej historii. I o ile starają się unikać rozmów o przykrych wydarzeniach mających miejsce w zeszłym stuleciu, o tyle ogromną radość sprawiają im popkulturowe wariacje na temat okresu Sengoku. Oda Nobunaga i era walczących prowincji to chyba najczęściej przerabiany przez nich motyw nie tylko w grach, ale mandze, anime oraz kinematografii. Swoją wersję losów "Demonicznego Króla" przedstawiają też magicy z Omega Force, prezentując fantastyczne i zadziwiająco wciągające "Samurai Warriors 5".



Od momentu, gdy inna seria gier nawiązująca do okresu Sengoku przestała pojawiać się na rynku zachodnim ("Sengoku Basara" patrzę na ciebie), szukałam tytułu, który w choć odrobinę zbliżonym stopniu popuściłby wodze fantazji, unikając sztywnego czepiania się historycznych realiów. Najnowszy tytuł spod skrzydeł Koei Tecmo ku mojemu zaskoczeniu idealnie wypełnił pustkę po zakurzonym dziecku Capcomu.

Cugle wyobraźni zostały poluzowane, dzięki czemu zobaczymy własną wersję drogi na szczyt najznamienitszego wodza, który stąpał po japońskiej ziemi. Spojrzymy też na skomplikowaną relację łączącą Nobunagę z Mitsuhide Akechim. I to dwutorowo, bo gra pokazuje wydarzenia z perspektywy obu wielkich dowódców. Ponadto, wcielimy się w inne postacie powiązane z toczącą się wojną – generałów, przedstawicieli klanów ninja bądź mnichów. Gra robi dodatkowy ukłon w kierunku pań, podkreślając ich ważką rolę w toczących się wydarzeniach.



Do dyspozycji gracza oddano 37 postaci. Z uwagi na fakt, iż część z nich będzie odgrywać tylko rolę supportu, nie każdej dane będzie używać efektownych ciosów specjalnych. Każdy jednak powinien znaleźć tu coś dla siebie. Bębny, pistolety, łuki, katany, naginaty – to tylko niewielki skrawek dostępnych w grze broni. Każda z nich przekłada się na styl prowadzenia danej postaci. I pomimo tego że ostatecznie "Samurai Warriors 5" sprowadza się do przemielenia na wiór tysięcy bezwolnych mobków, nie wszystkim może pasować bezwiedne rzucanie się w wir walki i liczenie na to, że jakoś to będzie.

Twórcy zdecydowali się na odświeżenie wyglądu wszystkich postaci. I była to bardzo dobra decyzja, biorąc pod uwagę, że ostatnia odsłona tej gałęzi cyklu miała premierę w 2014 r. zarówno na PS4, jak i odchodzące powoli do lamusa PS3. Soczyste, żywe kolory oraz inspiracje tradycyjnymi japońskimi malowidłami przydają grze uroku i najzwyczajniej w świecie cieszą oko.



Gra nie wprowadza żadnych spektakularnych zmian do gatunku. Próżno szukać tu błyskotliwej fabuły jak z "Persony 5 Strikers" lub rozbudowanych aktywności towarzyszących rodem z "Hyrule Warriors: Age of Calamity". Tym większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że wtopiłam w ten tytuł ponad trzydzieści godzin i wciąż nie mam dość. Po przejściu wątków głównych odblokowują się scenariusze dodatkowe, przedstawiające alternatywne wersje wydarzeń.

Sama walka wygląda wyjątkowo soczyście. Poza standardowymi lekkimi i ciężkimi atakami do dyspozycji dostajemy cztery umiejętności specjalne. Gracz sam przypisuje kombinacje, które interesują go najbardziej. W jego rękach pozostaje decyzja, czy decyduje się na zdolności podbijające statystyki, czy też wjedzie w przeciwników z bara, grając pieśń swojego ludu na bębnach bojowych. Najpiękniej prezentują się ciosy specjalne odpalone przy doładowaniu paska skupienia. Ich finisz okraszony jest grafiką niepowtarzalną dla danej postaci. 



Poza tradycyjną linią fabularną stoczymy szybkie, krótkie potyczki będące niejako uproszczonym tower defense. W trybie Cytadeli rozmieszczamy własnych wojowników, wykonujemy dodatkowe zadania i bijemy bossa planszy w jak najkrótszym czasie. Wszystko po to, by zebrać surowce na ulepszenie naszego zamku. Jest to aspekt, którego nie warto pomijać, gdyż dobrze rozbudowana forteca pozwala na zwiększenie wydajności kowala, zgromadzenie większej liczby wierzchowców bądź uzyskanie dodatkowych bonusów do umiejętności bohaterów. Łączenie konkretnych bohaterów w trakcie wyżej wymienionych potyczek skutkuje pogłębieniem ich więzi, a to z kolei przekłada się na odblokowywanie dodatkowych przerywników filmowych. Do samej Cytadeli mam drobny zarzut, gdyż czasem można odnieść wrażenie, że jesteśmy wręcz zmuszani do rozgrywania misji w tym trybie, albowiem zignorowanie tej części rozgrywki kompletnie blokuje możliwość rozwoju naszych bohaterów.

"Samurai Warriors 5" plasuje się bardzo wysoko w moim osobistym rankingu gier z gatunku musou. Wtórne i mało zróżnicowane plansze przestają mieć aż tak wielkie znaczenie, ponieważ gra nadrabia te braki gromadką interesujących postaci i wciągającą rozgrywką. Warto wspomnieć, że uruchomiona na Playstation 5 trzyma stabilne 60 klatek, co ma szczególne znaczenie w sytuacji, gdy na ekranie pojawiają się setki przeciwników, wszystko błyska jak atrakcje na wiejskim festynie, a specjale sypią się jak z rękawa.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones