Recenzja gry PS5

Soul Hackers 2 (2022)
Mitsuru Hirata
Eiji Ishida

Włam do duszy

Poza łapaniem Poksów i obijaniem facjat kolejnym rodzinom japońskiej mafii przyspieszone bicie serca wywołuje u mnie bardzo niewiele growych atrakcji. Wśród gier, które lubię, są przede wszystkim
"Soul Hackers 2" - recenzja
Poza łapaniem Poksów i obijaniem facjat kolejnym rodzinom japońskiej mafii przyspieszone bicie serca wywołuje u mnie bardzo niewiele growych atrakcji. Wśród gier, które lubię, są przede wszystkim tytuły wyprodukowane przez Atlusa. Japończycy zręcznie łączą metafizykę ze szkolnymi dramami, prezentują graczom alternatywne wersje historii i wyciskają z fanów siódme poty, piętrząc przed nimi losowo generowane lochy. Po bardzo długiej przerwie dane mi wreszcie było wrócić do odrobinę zaniedbanej gałęzi marki "Shin Megami Tensei". "Devil Summoner", bo o niej mowa, zapadła mi w pamięć przede wszystkim mocno niedocenianymi odsłonami przygód Raidou Kuzunohy. Tym razem jednak sięgamy jeszcze dalej w przeszłość, gdyż studio postanowiło wrócić do kultowego w niektórych kręgach "Soul Hackers".



Na szczęście, znajomość pierwszej części nie jest wymagana do tego, by w pełni cieszyć się "Soul Hackers 2". Fabuła nie należy do specjalnie wyszukanych. Jak zwykle, wszystko rozbija się o nadchodzącą Apokalipsę i znalezienie sposobu na to, by do niej nie dopuścić. Sztuczna inteligencja zwana Aion materializuje w realnym świecie dwie jednostki – Ringo i Figue, by te zajęły się ochroną Devil Summonerów. Trochę zawiewa tu "Terminatorem", ale nie ma mowy o żadnym czasowym mumbo jumbo. (Nie)szczęśliwym zbiegiem okoliczności okazuje się, że bohaterowie, do których ochrony zostały wyznaczone nasze pannice, już nie żyją. Czy to oznacza przedwcześnie puszczone napisy końcowe? Otóż nie, deus ex machina sprytnie kręci kołem fortuny tak, by fabuła została płynnie pchnięta do przodu. 



Biorąc pod uwagę szał, jaki wywołała piąta część "Persony", większości z Was pewnie mimowolnie nasuwa się pytanie, czy ta gra jest jak "Persona". Otóż nie, zdecydowanie bliżej jej do "Tokyo Mirage Sessions #FE", którego remaster na Switcha został wypuszczony w styczniu 2020 r. Jeżeli liczyliście na romansowanie kogo tylko się da i przemierzanie intrygujących, rozbudowanych lochów, to wstrzymajcie swe konie, gdyż takich słodkości tu nie uświadczymy.


W walce pokierujemy czwórką bohaterów i to właśnie na budowaniu relacji między nimi skupia się gra. Pogłębienie zażyłości odbywa się w zgoła inny sposób niż ten, do którego przyzwyczaiły nas "Persony". Współczynnik sympatii wzrasta po wyborze przypisanych do postaci opcji dialogowych, czy to w trakcie głównego wątku fabularnego, czy też podczas wspólnego spędzania czasu w pobliskim barze. By jednak doszło do tego drugiego, należy znaleźć wspólne tematy rozmów, a te są rozsiane losowo po okolicznych lochach. 


Za odnajdywanie wszelakich pierdółek na mapie gry odpowiedzialne będą towarzyszące nam demony. Nie ma tu dużego zaskoczenia, gdyż Atlus kontynuuje praktykę wykorzystywania bestii znanych z legend i mitologii świata. Nasi podopieczni po wkroczeniu do nowej miejscówki rozpraszają się po terenie, by znaleźć nie tylko przedmioty fabularne, ale i specjalne żetony potrzebne do rozwinięcia postaci. Co więcej, od czasu do czasu zostaniemy też uleczeni, a w nasze szeregi będzie chciał wstąpić nowy demon. Niestety, na mapce nie zobaczymy, w którym miejscu czeka znaleziony skarb, więc bardzo często zdarzy się, że będziemy się miotać po piętrach, by znaleźć tę jedną potrzebną rzecz.



Przełożenie relacji na bonusy ułatwiające walkę następuje w trakcie eksploracji tzw. "Soul Matrix", specjalnej przestrzeni, która pozwala na zagłębienie się w umysł trójki z prowadzonych przez nas postaci. I tu pojawia się mój największy zarzut względem "Soul Hackers 2", mianowicie konstrukcja lochów.

Te, o których wspomniałam wyżej, to przerywana portalami plątanina korytarzy. Bardzo szybko uświadomimy sobie, że nie ma co liczyć na różnorodność, gdyż każde piętro wygląda tak samo, wywołując poczucie znudzenia, a miejscami nawet frustracji. Ten brak różnorodności przekłada się również na lokacje odwiedzane w ramach głównego wątku fabularnego. Przed graczami postawiono sześć wykonanych po linii najmniejszego oporu labiryntów, które nie tylko rozczarowują wtórnością, ale stosują tanie zagrywki zmierzające do tego, by sztucznie wydłużyć czas gry. Zwiedziliście doki wschodniej stoczni, to zapraszamy do stoczni zachodniej. Zagubiliście się na opuszczonej linii metra? Z pewnością nie będziecie mieli nic przeciwko temu, by tym razem poszwendać się po kolejnej. Nie tędy droga, Atlusie.



Przeciwnicy sypią się jak z rękawa. Możemy niby obniżyć częstotliwość ich pojawiania się za pomocą specjalnej umiejętności, ale działa to na krótką chwilę, więc nie warto sobie tym zawracać głowy. Gdy już dojdzie do starcia, nie pozostaje nam nic innego, jak rozpocząć zabawę w wyszukiwanie słabości napotkanych mobków. Działa to podobnie do poprzednich gier z serii "Shin Megami Tensei", ale z tą różnicą, że czterokrotne uderzenie w słabość przeciwnika powoduje odpalenie "Sabbathu", w trakcie którego połączone z nami demony dokonują grupowego ataku na pozostałych przy życiu wrogów.

Sam wątek fabularny nie powala długością, ale wymagający przeciwnicy oraz konieczność grindowania powodują, że przejście całości powinno zająć od trzydziestu do czterdziestu godzin. W zestawieniu z ostatnią "Personą" czy chociażby "Shin Megami Tensei V" pozostawia to duży niedosyt i rozczarowanie. Zasmucił mnie też fakt, że zakończenie było dość przewidywalne, a plot twisty w żaden sposób nie zaskakiwały.



Mam mocno mieszane uczucia co do najnowszej produkcji Atlusa. Z jednej strony znów mamy okazję przypatrzeć się intrygującym, przeżywającym wewnętrzne rozterki bohaterom. Z drugiej zaś, to nudne i powtarzalne do bólu przemierzanie ograniczonej liczby odtwórczych lokacji. Weterani serii mogą poczuć duży niedosyt, gdyż próżno tu szukać większej głębi typowej dla gier tego dewelopera.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones