Stary, gdzie mój router?

Złodziejski fach do najłatwiejszych nie należy. Skoki rzadko kiedy przypominają wyrafinowane rabunki rodem z "Ocean’s Eleven". Więcej tu jednak spoconych rąk, nerwowo przeszukiwanych skrytek i
Złodziejski fach do najłatwiejszych nie należy. Skoki rzadko kiedy przypominają wyrafinowane rabunki rodem z "Ocean’s Eleven". Więcej tu jednak spoconych rąk, nerwowo przeszukiwanych skrytek i brutalnych konfrontacji przy wykryciu niż wytwornych garniturów, szybkich samochodów i zbiegów okoliczności działających na korzyść sprawcy.



Fortuna ma w nosie zwykłych rzezimieszków, o czym przekonał się w najgorszy możliwy sposób bohater "Thief Simulatora" od Noble Muffins. Ledwo wychodzi z więzienia a już macki mafii wyciągają po niego swoje odrażające odnóża. W życiu nie ma nic za darmo i nasz bezimienny bohater szybko zostaje zaprzęgnięty do odpracowywania długu dla rodziny Lombardi. Ta, kierując się sobie tylko znanymi pobudkami, wpłaciła kaucję za bandytę i teraz domaga się różnego rodzaju "przysług" w zamian za odzyskaną wolność.



Jedynym naszym kontaktem pozostaje Vinnie. Wskazuje nam kolejne cele, wdrażając stopniowo w złodziejskie arkana. Co jest w sumie trochę dziwne i stanowi idealny przykład pretekstowego odarcia bohatera z "supermocy" na początku gry. No bo w sumie, po co ktokolwiek chciałby wyciągać z pierdla żółtodzioba i marnować czas na wpajanie mu podstaw włamu? Przymknijmy na to jedno oko a drugim spójrzmy na to, z czym dane będzie się zmierzyć świeżakowi.

Gra prowadzi nas od najprostszych i najbardziej banalnych zadań przez coraz bardziej skomplikowane i złożone włamy. Tym samym, naszym pierwszym celem będzie niezamieszkała i niezabezpieczona rudera, której łup nie jest wart nawet splunięcia, ale czymś trzeba wypełnić tutorial. Kolejne domostwa dołożą zabezpieczone okna, których nie potraktujemy już łomem, zamki o różnym stopniu skomplikowania, elektronikę wymagającą hakerskiego sforsowania, kamery czujnie obserwujące środowisko, czy też patrolujących strażników. W walce z przeważającą liczbą rzeczy martwych zastosujemy szeroki wachlarz wytrychów, rękawice służące do wspinaczki, urządzenia maskujące naszą obecność lub gogle wyposażone w noktowizor. A to tylko drobna część tego, co przygotowali dla nas twórcy.



Do "Thief Simulatora" podchodziłam z wielką rezerwą a i pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne. Gra stworzona nieco na kolanie, z koślawą grafiką przywołującą na myśl te słabsze tytuły z Playstation 2, miała u mnie nikłe szanse na wywołanie efektu wow. I muszę przyznać, że mocno się pomyliłam, gdyż zanim się obejrzałam z wczesnego ranka zrobiło się południe a ja radośnie kradłam ludziom obrazy, rozbijałam kible i wynosiłam z domów telewizory wmawiając napotkanym przechodniom, że to nie są droidy, których szukają i mają po prostu ruszyć dalej. Aczkolwiek moc musiała być we mnie słaba, gdyż policja pojawiała się w ułamki sekund po podniesieniu larum przez gapiów. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak rzucić zgrabione dobra na pakę i skierować zdezelowanego opla do warsztatu. Skradzione dobra opchniemy zależnie od zapotrzebowania u pasera albo na czarnym rynku. Za uzyskane fundusze zakupimy nie tylko narzędzia do kolejnych skoków, ale i wskazówki dotyczące poszczególnych domostw.



Zdarzy się jednak i tak, że nie stać nas będzie na uzyskanie informacji o mieszkańcach danej posiadłości. Wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak czatowanie w krzakach i obserwowanie zwyczajów domowników. Ci są nadzwyczaj spostrzegawczy i wystarczy, że ustawimy się w złym miejscu a już dramatyzują i wzywają policję. Z jednej strony tacy uważni i najmniejszy szmer budzi ich podejrzenia, ale nie widzą nic dziwnego w tym, że ktoś zawinął im z mieszkania kolekcję antycznych waz, gitarę elektryczną i wszystkie zainstalowane w domu rutery.

Bardzo szybko można tu popaść w rutynę, gdyż gra wymusza na nas wykupywanie konkretnych umiejętności a żeby je zdobyć musimy kraść coraz więcej i więcej, zamieniać dobra na mamonę a tę z kolei na złodziejski ekwipunek. I tak w koło Macieju. Mój początkowy entuzjazm uległ wypaleniu i dotarło do mnie, że pewne czynności wykonuję już mechanicznie, niewiele myśląc nad taktyką. Z upływem czasu coraz mniej czułam się jak w symulatorze a bardziej jak w jednym z tych zabawnych tytułów parodiujących założenia gatunków.



"Thief Simulatora" idealnie sprawdza się w niewielkich dawkach. Pomimo oprawy graficznej sięgającej dwie generacje wstecz, obrabowanie jednego, dwóch domków raz na jakiś czas potrafi rozjaśnić dzień. Aczkolwiek, jeśli oczekujecie rozbuchanej rozgrywki, zaskakujących zwrotów akcji i wciągającej historii o złodziejach, skierujcie lepiej swój wzrok w stronę "Thiefa" od Eidos Montreal.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones