Recenzja serialu

Belle Epoque (2017)
Michał Gazda
Paweł Małaszyński
Magdalena Cielecka

Najdroższa znaczy najlepsza?

Mogłoby się wydawać, że fabuła "Belle Epoque" ma potencjał na całkiem przyzwoitą produkcję. Afera kryminalna w dawnym Krakowie? Dlaczego by nie, niegdyś rzeczywiście było to miasto pełne
Najnowsza produkcja TVN-u "Belle Epoque" to chyba najbardziej wyczekiwany serial w ostatnim czasie. Po szumnych zapowiedziach nastał wreszcie czas premiery pierwszego odcinka. Jeszcze na długo przed tym "Belle Epoque" okrzyknięto najdroższą spośród dotychczasowych produkcji polskiej telewizji. A czy wysoki budżet tożsamy jest z nową jakością, jak sami określają swoje dzieło twórcy? Zobaczmy, czy najdroższa aby na pewno oznacza najlepsza.

Kraków, 1908 rok. Do miasta po 10 latach powraca Jan Edigey-Korycki (Paweł Małaszyński), który pragnie rozwikłać zagadkę śmierci swojej matki. Pomocą służy mu oddany przyjaciel Henryk Skarżyński (Eryk Lubos) i jego siostra Weronika (Anna Próchniak), którzy wspólnie pracują w pierwszym kryminalistycznym laboratorium w Galicji. Kraków jest dla Jana również miejscem, w którym będzie musiał zmierzyć się z własną przeszłością, spotyka bowiem swoją dawną wielką miłość Konstancję Morawiecką (Magdalena Cielecka).

Zacznijmy może od czołówki. Już pierwsze sekundy uderzają po uszach; muzyka ni w ząb nie została dobrana do stylu, który twórcy tak bardzo chcieli uzyskać. Na dzień dobry pojawia się zgrzyt, który towarzyszy już do samego końca, ponieważ w trakcie pierwszego odcinka mamy jeszcze kilkakrotnie pojawiający się motyw muzyczny, który niestety nadal nie pasuje do realiów epoki. Utrzymuje się przez to wrażenie, jakby cała akcja toczyła się we współczesnym świecie, tyle że pełnym przebierańców. Ale skoro o tym mowa, scenografia i kostiumy, za które odpowiadały panie Anna Wunderlich i Małgorzata Zacharska, to naprawdę piękno samo w sobie, doskonale nawiązują do ówczesnej mody czy stylistyki wnętrz. Twórcy jednak skutecznie uciekli od realiów epoki ukazując Kraków tak czystym i schludnym, jakim nie jest nawet dzisiaj. Same wnętrza czy przepiękne stroje nie wystarczą, żeby oddać klimat początków XX wieku.

Mogłoby się wydawać, że fabuła "Belle Epoque" ma potencjał na całkiem przyzwoitą produkcję. Afera kryminalna w dawnym Krakowie? Dlaczego by nie, niegdyś rzeczywiście było to miasto pełne występków. Szkoda tylko, że na tym koniec. Główny bohater (Małaszyński) pojawia się znikąd, i oczywiście od razu okazuje się, że ma nieprzeciętny intelekt i intuicję urodzonego detektywa. Nic więc dziwnego, że w jednej chwili udaje mu się rozwikłać tajemnice morderstw, do której nikt inny nie mógłby przecież dojść. Niestety zero w tym napięcia, całość okazała się do bólu przewidywalna i niestety przez to dość nudnawa. Zawiedli także aktorzy, których postacie są mało wyraziste i wręcz drewniane, co szczególnie kłuje w oczy w przypadku Eryka Lubosa, który dopiero co ukazał swój niewątpliwy kunszt aktorski w innej produkcji ("Sztuka kochania…"). Jedynym, który jako tako się prezentuje, jest Olaf Lubaszenko w roli komisarza policji Jelinka. Ciężko mi jednak ocenić, czy jest to zasługą jego talentu, czy może dawno nie było go widać na ekranie i jest w pewnym stopniu świeżą twarzą.

Osobiście skuszę się na drugi odcinek, dam jeszcze twórcom szansę, choć nie przewiduję jakiegoś nagłego zwrotu akcji, który by wzbudził moje zainteresowanie dalszymi losami tejże produkcji. Aczkolwiek skoro już wydano niebagatelną sumę na scenografię i kostiumy, to może warto choćby tylko z tego powodu zwrócić oko ku "Belle Epoque" i spróbować ocenić, czy warto było tak szastać pieniędzmi.
1 10
Moja ocena serialu:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W pierwszym odcinku nie gra właściwie nic. A z pewnością nie aktorzy, którzy snują się po ekranie bez... czytaj więcej
Wielotygodniowa promocja zachęciła zapewne parę milionów osób do obejrzenia premierowego odcinka. Jak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones