Recenzja serialu

Cybersix (1999)
Hiroyuki Aoyama
Toshihiko Masuda
Andrew Francis
Janyse Jaud

Zorro była kobietą

Są takie historie, do których lubimy wracać. Nieważne, czy opowiada je film, książka czy... kreskówka: coś nas w nich urzeka, przyciąga, dlatego znowu włączamy telewizor, przeglądamy zawartość
Są takie historie, do których lubimy wracać. Nieważne, czy opowiada je film, książka czy... kreskówka: coś nas w nich urzeka, przyciąga, dlatego znowu włączamy telewizor, przeglądamy zawartość biblioteczki w poszukiwaniu konkretnego tytułu. Czasami robimy to po latach, żeby odkryć, że dana historia nadal jest bliska naszemu sercu. Tak było ze mną i "Cybersix".

Pierwowzór "Cybersix" to wydany w 1993 roku argentyński komiks sci-fi. Jego główną bohaterką jest tytułowa Cybersix, która jako wynik eksperymentów genetycznych szalonego naukowca, doktora von Reichtera, może pochwalić się nadludzką szybkością, sprawnością fizyczną i wytrzymałością. Swoje atuty wykorzystuje, stojąc niczym Zorro na straży porządku w mieście: ubrana na czarno, w nieodłącznej pelerynie i kapeluszu, z panterą (wielki kot nie jest jednak zwykłym zwierzęciem) u boku nocami przemyka po dachach jak tajemnicza zjawa. Za dnia... uczy w szkole przebrana za mężczyznę i każdą wolną chwilę stara się spędzać z kolegą z pracy, Lucasem Amato, w którym jest zakochana. Tymczasem do miasta przybywa demoniczny syn von Reichtera, José, z zamiarem schwytania zbuntowanej Cybersix i przy okazji przejęcia władzy nad najbliższą okolicą, a potem nad całym światem z pomocą armii wyprodukowanych w laboratorium potworów.

Serial to koprodukcja kanadyjsko-argentyńsko-japońska i ma 13 odcinków, a każdy z nich można traktować jako osobną całość. Schematyczność fabuły tak bardzo nie razi, chociaż mamy tutaj rozwój akcji znany m.in. z "Power Rangers": krótki wstęp, zjawia się potwór, starcie pierwsze (przegrane), układanie planu, starcie drugie (wygrane, oczywiście) i (szczęśliwe) zakończenie. Jeśli ten stereotyp serialu akcji dla dzieci i młodzieży jest pierwszym minusem serii, to drugim i ostatnim jest... liczba odcinków, bo z wielką chęcią pooglądałabym przygody sympatycznej Cybersix dłużej.

Chara design bohaterów jest, delikatnie mówiąc, oryginalny i na pewno nietuzinkowy - myślę, że można albo z miejsca się w nim zakochać, albo przez niego porzucić serial na dobre. Mnie od razu przypadł do gustu: ta kanciastość ciał, groteskowość proporcji, częsty brak konsekwencji (długość peleryny Cybersix zmienia się w zależności od ujęcia, ale niemal zawsze epicko powiewa), a przede wszystkim sposób rysowania... włosów hipnotyzuje. Widać, kto jest dobry, a kto zły i brzydki, wygląd zdradza stronę barykady, co oczywiście znacznie upraszcza całą intrygę. Oprócz tego, w serialu nie wspomina się o mrocznej przeszłości "ojca" Cybersix: w komiksie był członkiem SS i odpowiadał bezpośrednio przed Hitlerem. To wszystko, mniej erotyzmu i brutalności w stosunku do papierowej wersji pozwoliło serialowi trafić do szerszej widowni, a zwłaszcza nieco starszych dzieci.

Z tego, co pamiętam, kiedy pierwszy raz obejrzałam "Cybersix" na kanale HYPER, bardzo poruszył mnie wątek miłosny: oto główna bohaterka, która nie uważa siebie ze istotę ludzką, tak silna i odważna, niezwyciężona, boi się uczucia, którym darzy Lucasa, kolegę z "dziennej" pracy. Ten zna jej obie wersje i obie nie są mu obojętne: "męską" o nazwisku Adrian Seidelman uważa za najlepszego kumpla, a w pięknej "pani Zorro" otwarcie się podkochuje. W jednym z pierwszych odcinków Cybersix przekonuje sama siebie, że skoro ma pięć palców u dłoni i bijące serce w piersi, musi być człowiekiem. Jej słowa wzruszyły mnie, kiedy serię obejrzałam po raz drugi.

Muzyka jest niewątpliwie mocną stroną serialu. Opening "Deep in My Heart" w wykonaniu Coral Egan to jedna z najładniejszych czołówek, jakie kiedykolwiek słyszałam. Plus poruszające, romantyczne słowa, tak bardzo pasujące do postaci Cybersix. Muzyka sprawdza się dobrze także w tle, zwłaszcza w scenie pewnego pocałunku...

"Cybersix" to jedna z tych "cichych" pozycji: nie ma zbyt rozbudowanego fandomu, a co za tym idzie, trudno znaleźć jakieś dobre fanarty i fanfiki poświęcone serialowi, nie pobiła rekordów oglądalności, nie jest specjalne odkrywcza pod względem fabuły i tematyki, ale... ma to coś. I to coś mnie urzekło po raz drugi, kiedy obejrzałam serię po niemal 8 latach od czasu, gdy odkryłam ją po raz pierwszy. Polecam: "Cybersix" nie traci uroku mimo upływu lat, więc pewnie za jakiś czas znowu wrócę do tej pięknej historii o miłości, przyjaźni i przeznaczeniu.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?