Recenzja serialu

The Walking Dead (2010)
Frank Darabont
Ernest R. Dickerson
Andrew Lincoln
Norman Reedus

Spojrzenie po latach

Istnieje kilka przykładów działania grzybów na owady, które w niektórych przypadkach są zjadane na żywo i istnieją w zasadzie już tylko jako powłoka, a mimo to pod wpływem toksyn przekazywanych
Oczywiście jestem spóźniony kilka lat z moją recenzją – pierwszy odcinek "The Walking Dead" pojawił się 14 lat temu, zaledwie 7 lat po tym, jak aktor wcielający się w głównego bohatera, Andrew Lincoln, wyznawał miłość Keirze Kneightley w "Love Actually". No ale dzięki tym minionym latom mam spojrzenie na większość sezonów - obejrzałem 8 i już co nieco mogę powiedzieć.

Serial nakręcony jest dobrze pod względem technicznym - świetna charakteryzacja, dobre efekty specjalne (choć tygrys wyglądał jak skrzyżowanie niedźwiedzia polarnego z kapibarą, a do tego miał brzydki wyraz mordy), dobrze napisane charaktery, niezłe aktorstwo, dobra muzyka. Gorzej z nieznośną ilością patosu i emfazy lejącą się z ekranu przy niektórych scenach. Głębia psychologiczna, jaka temu towarzyszy jest przez to czasem płytka jak kałuża, a problemy dręczące protagonistów zamiast stać się poruszające, robią się niezrozumiałe lub drażnią. No ale cóż począć, to częste w amerykańskich filmach.

Gorzej jest z brakiem logiki, co towarzyszy produkcji niestety na każdym kroku. Zanim odezwą się głosy realistów, mówiących że z założenia nie ma co szukać logiki w filmie o żyjących trupach, spieszę odesłać takowych do świata przyrody. Istnieje kilka przykładów działania grzybów na owady, które w niektórych przypadkach są zjadane na żywo i istnieją w zasadzie już tylko jako powłoka, a mimo to pod wpływem toksyn przekazywanych do mózgu przez owe grzyby wciąż nie tylko się poruszają, ale nawet kopulują ze sobą. Przykład - południowoamerykańskie cykady i ich horror gdy zostają zarażone grzybem typu Massospora Cicadina. To są realnie istniejące, prawdziwe żywe trupy…

Myślę zatem, że zarzutem braku logiki w samym założeniu istnienia zombie nie należy szafować. Zresztą, chcąc oglądać filmy należące w jakimś sensie do gatunku science-fiction, należy nie grymasić tylko po prostu zaakceptować konwencję, bo w innym przypadku przyjemność z seansu jest żadna. Tak samo jest z każdą baśnią, mitem, czy legendą, z "Dziadami" Mickiewicza czy II aktem "Wesela" Wyspiańskiego. Powiem więcej – tak jest każdym teatrem czy nawet operą, gdzie godzimy się na pewną określoną umowność i poszukiwanie nadmiernego realizmu jest po prostu głupie. Tak czyni każdy miłośnik sztuki. Chodzi jednak o to, że już po powyższej akceptacji chciałoby się, aby reszta konstrukcji, tu: filmu była pozbawiona absurdów, głupot i niekonsekwencji, które nie tylko nie budują napięcia, ale niszczą zamiary twórców, a widzów zwyczajnie zniechęcają.

W "The Walking Dead" jest tak niestety w wielu kwestiach.

Wymienię tylko powszechny u filmowych postaci brak strojów ochronnych do noszenia choćby tylko na rękach i nogach, które to stroje uniemożliwiałyby ugryzienie przez zombie, a których zmajstrowanie byłoby prostsze od 90% rzeczy, jakie bohaterowie na naszych oczach robią. Toć nawet sensowne uprawianie roli czy hodowla zwierząt nastręcza więcej trudności niż zrobienie takich ochraniaczy, bez których nikt normalny nie powinien w ogóle wyjść z domu z wykreowanym tu świecie! Przypominam, że Brad Pitt w "World War Z" zrobił sobie pierwszy skuteczny pancerz na rękę z pism ilustrowanych owiniętych taśmą klejącą. A w "The Walking Dead" bractwo paraduje w podkoszulkach, cienkich spodniach, albo wręcz z nagimi ramionami jak Michonne. Tak żeby ‘szwendaczom’ było łatwiej się wgryźć. O Dies! Hełmów, choćby motocyklowych, czy nawet rowerowych też oczywiście nikt nie stosuje, choć sądzę, że zdobycie ich byłoby 10 razy łatwiejsze niż pozyskanie broni albo benzyny w czasie upadku przemysłu. Chwilowe pojawienie się takich strojów trwa pół odcinka i jest przez twórców wyraźnie bagatelizowane, pomijane, jakby im przeszkadzało w rozsiewaniu większego strachu. Istotnie, brak kamizelek ratunkowych i szalup w filmie o wyprawie morskiej też zwiększałoby pole do popisu dla działań kostuchy. A że w sposób głupawy - trudno. Ma być groźnie - będzie groźnie.

Idąc dalej - u podstaw największego problemu i zarzutu, jaki mam do filmu leży najbardziej nieprawdopodobna rzecz, która w zasadzie stawia pod znakiem zapytania sens całości. A mianowicie: uwzględniając szybkość poruszania się zombie, ich spryt i inteligencję, a także zadziwiającą miękkość ich czaszek, przywodzącą na myśl pancerz chitynowy biedronki, najprawdopodobniej wystarczyłoby kilka hummerów, ze dwa bojowe wozy piechoty typu bradley i kilka karabinów M2 browning aby apokalipsa zombie trwała może 3 dni. Jedna drużyna, niech będzie - pluton wojska USA wystarczyłby, żeby oczyścić całe stany. Dlaczego więc wojska w ogóle tam nie widzimy? Gdzie są słynni marines albo chociaż grupy SWAT? Przecież nastolatków, którzy napadli na aptekę trudniej jest opanować niż sztywnych z "The Walking Dead". Bombardowanie Atlanty? A po co? Żeby rozwalić infrastrukturę miasta i żeby ludzie nie mieli się gdzie ukryć, a szabrownicy mieli używanie?

Zwykła grypa czy CoViD-19 to choroby nieporównywalnie groźniejsze i nieskończenie trudniejsze w opanowaniu niż rzekomy wirus roznoszony przez te zębate ciamajdy. Nikt nie zadbał o jakąkolwiek filmową grozę związaną z samym wirusem ponad efekt końcowy jego działania. Myślę o sposobie przenoszenia się, czy też szybkości lub odporności "szwendaczy". Nadrabianie tego strasznym wyglądem, scenami gore czy ilością ‘umarlaków’ ma średni sens.

A jak się właściwie zaraziły te miliony ludzi? Wszyscy się gryźli w tłumie wielkim jak popołudniowy ścisk w tokijskim metrze? I nikt z tym nic nie zrobił? Skoro wystarczy się odseparować, a żaden tu nawet nie kicha i nie kaszle "zombiakalnymi" zarazkami to jaki problem?

Rozumiem, że pierwowzór komiksowy także miał w tej kwestii poważne mielizny, ale na etapie przedsięwzięcia filmowego na taką skalę można było ten temat naprawdę przemyśleć. A tak - mamy kompletną bzdurę, niestety. Toż więcej dreszczyku i sensu odczuwaliśmy oglądając koreański "All of Us Are Dead".

Pomijam już większość pomniejszych absurdów, choć - nawet zakładając, że przechodzimy do porządku dziennego nad zaistnieniem całej apokalipsy i nową rzeczywistością - jeden z nich szczególnie nie daje mi spokoju. A mianowicie ten, że aby pozbyć się niebezpieczeństwa ze strony stada, trzeba je wyprowadzić na drogę i gdzieś skierować. No jasne - trzeba zorganizować wręcz całą akcję, skomplikowaną, trudną w koordynacji, najeżoną ryzykiem, wymagającą zaangażowania wielu ludzi i przygotowań niczym operacja Market Garden, podczas gdy ma się sztywnych zgromadzonych w jednym miejscu, i to w dole, w kamieniołomie, a jest się w posiadaniu benzyny i ognia. O matko, jedyna... Groza czy głupota?

Na szczęście twórcy chyba przy tym zrozumieli, że prawdziwy horror każdego świata to ludzie i wprowadzili do serialu najpierw małe grupy zwyrodnialców, potem wątek Gubernatora, jeszcze dalej mrożące krew w żyłach sceny z Terminusa, Wilki, aż wreszcie - arcyłotra i potwora w ludzkiej skórze tj. Negana (przy okazji brawo za kreację Jeffreya Deana Morgana okraszoną jego szelmowskim wdziękiem).

Bez tych wszystkich bandytów emocji i strachu starczyłoby może na 5 odcinków. Wszędzie tam, gdzie "The Walking Dead" przypomina świat Mad Maxa, film da się obronić. Ale tylko tam. Pytanie - czy nie można było dać pola do popisu tym prawdziwym potworom grasującym w rzeczywistości "postapo", gdzie cywilizacja skończyłaby się z bardziej uzasadnionego powodu niż spacery gnijących cymbałów? 
Za bzdurność w kluczowych elementach - 4 gwiazdki. Szkoda.
1 10
Moja ocena serialu:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja The Walking Dead
Rosnąca popularność komiksu "Żywe trupy" nie mogła pozostać nie zauważona dla producentów filmowych. Za... czytaj więcej
Recenzja The Walking Dead
W dzisiejszych czasach ciężko znaleźć film o zombie reprezentujący wyższy poziom niż ściółka leśna.... czytaj więcej
Recenzja The Walking Dead
Serial "The Walking Dead" powstał dzięki rosnącej na całym świecie popularności tych nieumarłych istot.... czytaj więcej