Czy lepsza była dawna odsłona "Kiepskich" wraz z Rozalią, Boryskiem, Edziem i żyjącym na garnuszku rodziców Waldusiem?
Czy może nowsze odcinki z prezesem, Jolaśką, Badurą, Malinowską, Kopczyńskim?
Osobiście, preferują odcinki nowe, które wybijają się ponad poziom durnych gagów, dotykając społecznych problemów w sposób żartobliwy i zdystansowany. Nie mówiąc już o aktorach, którzy nie tylko się nie wypalili, ale i podszlifowali swoje umiejętności rozbawiania mnie do łez, zwłaszcza w scenach:
- Ferdek vs Boczek czyli awantura o wypróżnianie się na górze "nie obrażaj pan, dobre";
- Małżeńskie kłótnie Ferdka z Haliną, "idę do adwokata", "wychodzę i nie wiem kiedy wrócę";
- Niedzielne obiadki u Kiepskich;
- Sytuacje w kościele, bezbłędny Kopczyński;
- Klasyczne już hucpy w wykonaniu państwa Paździochów;
- nocne wizyty osiedlowych alkoholików w tym prezesa Kozłowskiego i jego "laleczki":)
Ja osobiście wolę stare odcinki :).
-Weselszy Ferdek, milsza Halinka, Waldek nie był pantoflem itd.
-Babka ;)
-Było dużo fajnych pomysłów Ferdka (szkoła picia na przykład :D)
-Więcej śmiesznych scen, tekstów
-Mniej greenboxów (na poczatku ich brak)
-Obecność listonosza
-Bohaterowie drugoplanowi/epizodyczni byli zabawniejsi (Wolałam np. takiego Boryska od Malinowskiej i reszty)
-Waldek i Ferdek którzy byli dla siebie mili... Teraz ciągle się kłócą
-Nowe odcinki są często nudne, przepełnione jakimiś pierdołami typu obiadki...
To nie znaczy oczywiście, że wszystkie nowe są złe. Przykładem fajnego odcinka jest ten, w którym Ferdek opiekował się dziećmi czy ten z Paździochami śpiewającymi piosenkę ;). No i oczywiście chyba najlepszy odcinek pana Yoki "Naczynia połączone"- scena z Ferdkiem w kuchni mnie rozbroiła ;-)