Odcinki Yoki są dużo lepsze. w gruncie rzeczy , pełno w nich przemyśleń, rozważań, refleksji,
dywagacji, czasem nostalgii. Odcinki okila też były bardzo dobre natomiast to są już dwa zupełnie
inne seriale> Bazą nie jest już kolejny pomysł Ferdka a kolejny problem społeczny, zagadnienie czy
kwestia społeczna bądź indywidualna czasem. Fenomen serialu to zupełny brak fabuły której
początek daje każdy kolejny odcinek ale też kapitalne postacie w zasadzie wszystkie łącznie z
jolaśką która jest świetna w serialu.i te fryzury kuźwa.
Większość odcinków Okiła (1-100) to ordynarne, monotonne, amatorskie, prostackie widowisko z dłużyznami, tandetnymi dialogami silącymi się na śmieszność...
nie zapominajmy o scenarzystach, bo nie wiem czy wiecie, ale to co się dzieję w odcinku, w dużej mierze jest oparte na scenariuszu. (to takie kartki z dialogami spięte w całość). reżyser nie podchodzi do grabowskiego i nie mówi mu "a teraz powiesz tak", a ty rysiek powiesz tak. z tego co wiem, to okił nie pisał dialogów ( no może do trzech odcinków góra, gdzie był tylko współscenarzystą), bardziej był odpowiedzialny za zdjęcia, oświetlenie i kamery i odnoszę wrażenie, że do elementów technicznych przywiązywał większą wagę, niż do samego reżyserowania, czy mówienia aktorom jak mają zagrać. w ogóle śmieszy mnie ten chory podział "kiepskich" na dwóch reżyserów, jakby oni odpowiadali dosłownie za wszystko. zresztą wszyscy doskonale wiemy, że obaj panowie od początku ze sobą współpracowali, o czym pisał na forum jeden ze scenarzystów.
a tak na marginiesie zastanówcie się dlaczego okiła odsunięto od reżyserowani FZ po pierwszym sezonie. okił i yoka to po prostu słabi reżyserzy, a świetność kiepskich zawdzięczamy przede wszystkim scenarzystom.
No cóż, ale jednak Okił podpisywał się pod tym chłamem swoim nazwiskiem. Zresztą, jego dzisiejsza twórczość tylko potwierdza, co siedzi w jego główce...
świetność kiepskich zawdzięczamy przede wszystkim scenarzystom, a w największym stopniu sobiszewskiemu, sadzy i po części yoce. i te brednie wypisywane na forach, że okił mógł przebierać w scenariuszach i to on dokonywał ostatecznej selekcji. prawda jest taka, że główni scenarzyści nigdy się nie wyrabiali, bo polsat zamawiał po 30 odcinków na transzę, więc trzeba było się posiłkować czasem nawet twórczością widzów, przynajmniej w pierwszych latach.
ale jak już mamy się skupiać na reżyserii, to okił strasznie chałturzył i przeciągał sceny do porzygu (co bardzo irytowało sobisza), dawał czasem wolną rękę aktorom (raz widziałem jak grabowski instruuje kotysa na planie), z kolei yoka przywiązuje zbyt dużą wagę do klimatu i czasem ciacha sceny jeszcze przed zakończeniem dialogu.
No być może tak było. Nie wnikam aż w takie techniczne szczegóły. Oceniam owoce. Moja ocena starych odcinków (1-100): -3, a dużej części 2=, staro-nowych (100-200) - 3, nowych: +4.
problem polega na tym, ze nikt nie wnika i potem gimbaza pisze na forach OKIŁ WRÓĆ!!!. YOKA WON!!. ale o tym, że najlepszy rezyser pod słońcem, opuścił ich ukochany serial na rzecz kręcenia jakichś paradokumentalnych gówien, to już cisza.
z tym scenarzystom to racja ale aktorstwo grabowskiego ,gnatowskiego i kotysa to coś fenomenalnego . Nikt nie zagrałby idioty tak jak boczek, mendy jak paździoch i alkocholika jak ferdek
Ja tak nie piszę. Ja piszę odwrotnie. Wcześniej mój stosunek do starych odcinków nie był taki negatywny. Jednak jak obejrzałem je z dzisiejszej perspektywy, to dojrzałem tę amatorszczyznę, te dłużyzny, nachalne wymuszanie śmiechu, prostactwo.
Reżyser jest jak najbardziej odpowiedzialny za grę aktorów, jedną z jego głównych prerogatyw jest ta, że jeśli mu się coś w pracy aktorów nie podoba, ma prawo przerwać scenę i zarządzić dubel. Nie bardzo wiem dlaczego uparcie sprowadzasz go do roli półstatysty odpowiedzialnego tylko za włączanie światła i ustawianie kamery. Gdyby tak było nie potrzeba by Wajdów, Polańskich, Allenów itd.
Jeśli gra aktora jest do d... (jak to ma w kilku przypadkach w ŚwK miejsce obecnie), to jak najbardziej jest w tym wina reżysera.
już widzę jak Okił ustawia i poucza dyplomowanych aktorów mających za sobą setki ról w teatrze i w filmie.
Okił mógł pouczać najwyżej Żukowskiego, przez co zepsuł Waldka w jąkającego się kastrata.
Wajda, Allen, Khamidov, Polański - czyli, zabawa w "znajdź jedną róznicę".
porównujesz rezyserów filmów pełnometrażowych, którzy mają kilkadziesiąt dni zdjęciowych na nakręcenie 90-120 minut filmu
do jakiegoś chałturnika z sitcomu, który w 20 dni kręci 20 odcinkow ? bez jaj, człowieku.
aktorzy są świetni.
to jak kapitalnie mówią tym specyficznym "kiepskim" żargonem - już samo to jest wydarzeniem w każdym odcinku.
Kiepscy od początku rezyserowani byli słabo. biorąc jednak pod uwagę, jakich aktorów mieli na planie, jak dobre scenariusze - reżyser musiał wykazac się najwyżej podstawową wiedzą w zakresie. aktorzy i scenariusz załatwiali całą robotę. programowy
prymitywizm Kiepskich nie ograniczał sie tylko do scenografii. Okił wirtuozem nie był. Yoka też nie jest. ich zadanie nie polega na wirtuozerii.
powiem więcej : lepszy reżyser mogłby to wszystko popsuć, zaczałby kombinować, cudować, dopieszczać, cyzelować, i diabli by to wzięli.
Kiepscy są jak Chelsea Londyn, która wygrała Ligę Mistrzów mając na ławce trenera-statystę, którego najważniejszym zadaniem było nie przeszkadzanie piłkarzom, wśród których rej wodzili ci najbardziej doświadczeni.