Płakałam jak dziecko podczas tego odcinka. Najpierw totalnie poruszyła mnie scena miłosna a konkretnie dialog między bohaterami. Potem rozmowa Ennisa z ojcem Elsy. Gra aktorów w tym momencie to istny majstersztyk. Strach połączony z determinacją u Ennisa, wściekłość ojca walcząca z jego miłością do córki a w końcu akceptacja, kiedy widzi że młodzi nie zamierzają się poddać. Ale końcówka złamała mi serce. Tego się kompletnie nie spodziewałam. Łzy leciały mi strumieniami. Ta scena jest kompletnie doskonała, wszystko w niej jest doskonałe. Pożegnalne słowa ojca Elsy do Ennisa, fakt, że mówi do niego "synu" w tej ostatniej chwili, ból w oczach rodziców, którzy chcieliby córce zaoszczędzić tego cierpienia ale wiedzą, że nie są w stanie nic zrobić... Mistrzostwo.