Zapowiadał się bardzo dobry odcinek w którym można było pójść z fabuła w różne strony, a twórcy poszli w najgorszą stronę, czyli mieć wywalone na jakąkolwiek logikę. Po pierwsze jeżeli bohaterka potrzebowała trzech ofiar niewinnych osób (czy też jak się później okazuje wystarczyło trochę krwi, ale o tym później) nie musiała przecież zabijać swoich koleżanek i siostry, mogły to być randomowe osoby (chyba że czegoś nie wyłapałem w odcinku i chodziło o konkretne osoby w tym rytuale). Druga sprawa, po co wykradać ten sztylet? Dwie pierwsze ofiary ofiary zginęły bez użycia tego artefaktu, gdyż bohaterka nie była jeszcze w jego posiadaniu. Trzy, do rytuału jak się okazało w końcówce odcinka wystarczyło trochę krwi niewinnych, wiec idąc logiką nie musiała ich zabijać. Mogła poprosić przyjaciółki o to aby spuściły jej trochę swojej krwi i sprawdzić czy rytuał się powiedzie. Czwarty punkt moich dywagacji to poniekąd nieprawda co mówi siostra która była celem siostrobójstwa: "...to dlatego nie pozwoliłaś nam wykonać naszych zadań, abyśmy były niewinne..." (coś mniej więcej w ten designe był dialog). Dlaczego moim zdaniem to nieprawda? Bo w praktyce tylko jednej koleżance przerwała próbę wykonania "zadania", a drugiej koleżance przerwała druga siostra, która sama też nie chciała wykonać własnego zadania. Jak dla mnie to robienie z widza idioty który nie myśli oglądając. Jest jeszcze aspekt samej Merry, czy też kobiety która się nią stała poprzez klątwę. Z retrospekcji wynika że to postać pozytywną, która owszem dopuściła się morderstw, ale działała w afekcie, samoobronie i w chęci zemsty za poniesione krzywdy jej jak i jej ludu. Idąc logiką (której moim zdanie w tym odcinku jest niewiele) dlaczego teraz miała by dopuszczać się czynu nakłaniania ludzi do czynienia zła. Nie rozumiem tego.