kolejny odcinek Red Tide utwierdził mnie w przekonaniu, że Double Feature może być najlepszym sezonem w historii AHS. wiem, że powszechnie za taki już uważa się Asylum, ale ja się z tym niekoniecznie zgadzam.
oglądam AHS od samego początku i nic mnie tak nie obrzydziło i nie przyprawiło o ciarki jak wątek z snuff film - tj. z ta kobietą i mężczyzną którzy uwięzili Harry'ego aby potem go zgwałcić i zabić. przerażające jest to, że takie rzeczy naprawdę się dzieją w IRL.


chyba największym zaskoczeniem w tym odcinku była dla mnie postać Ursuli w którą wciela się Leslie Grossman. zastanawiam się czy w ogóle jest śmiertelniczką albo - co chyba najbardziej prawdopodobne doskonałym przykładem wyrachowanej hollywoodzkiej agentki której nic już nie zszokuje ani nie przerazi przez wzgląd na fakt że siedzi głęboko w tym biznesie za którego pozornie piękną fasadą dzieją paskudne i szokujące rzeczy. innym (miłym) zaskoczeniem był fakt , że Mickey naprawdę ma kreatywny talent. ;)

myślę, że pod koniec odcinka, kiedy widzimy jak szefowa policji Burleson koczuje pod domem Gardenerów, nie jeden już wiedział w tym momencie że nie dożyje ona do końca odcinka. a już szczególnie gdy później, rozmawiając z Almą zaczęła gadać o tym że aresztuje jej ojca. szkoda że po trzech odcinkach już żegnamy się z Adiną Porter. bardzo ją lubię. zawsze gra bohaterki typu badass. :)

obstawiam, że w finale Doris sama w końcu weźmie Muzę i przemieni się w jednego z bladych stworów / wampirów i nie zdziwiłabym się ani trochę gdyby Alma przyłożyła do tego rękę, szczególnie przez wzgląd na fakt w jaki sposób się wypowiada o swojej matce odkąd przyjmuje Muzę. morderstwo Burleson to tylko początek kłopotów jakie na pewno zafunduje - swoim rodzicom i nie tylko.





mam nadzieję, że druga część sezonu - Death Valley - będzie chociaż w połowie tak świetna jak pierwsza :)