Rozglądam się bacznie po forum a tu tematu poswięconemu finałowi nigdzie nie ma.. Rozumiem że wszyscy są tak zszokowani tym co sie stało w odcinku iż nikt nie był w stanie nic napisać. No ale o to macie i sie ekscytujcie obejrzanym widowiskiem :D
A cóż sie zadziało? Thea sterroryzowała Darkhoniątko (aż sobie parę razy wijałem tą scenę) , atomówka lecąca na Star City została shakowana w jakowyś niesamowicie zaawansowany technologicznie sposób przez Felkę i Curtisa , Olivier trzasnął mowę i "zebrał światło" od tysiecy mieszkańców miasta co zneutralizowało Darkhowy medżik (który miał dzięki tysiącom zmarłych więc sie to zbalansowało) , doszło do zbiorowej ulicznej napierdzielanki , Olivier zabił Damiena i drużyna się rozleciała. Wszyscy odjechali poza Felką która została (cieszycie się prawda?) , Olivier został burmistrzem i dzięki temu porywającemu cliffhangerowi (tak to się pisze?) nie mogę sie doczekać jesieni i sezonu piątego :D
Uderz w stół, a nożyce się odezwą... Jak na kogoś, kogo ignorujesz strasznie mi długi tekst poświęciłaś. To też dziwne.
Ależ nie ma za co, mogę ci jeszcze pomóc, chcesz? Tylko ogranicz pospieszną psychoanalizę, bo masz za mało danych. Ja mam milion paskudnych wad, które aż wyzierają z wypowiedzi powyżej, a ty walisz jakimiś klepasami, które nastawione są na to, że nie udowodnię ich niesłuszności. Rozczarowanie.
Ogólnie to na prawdę interesujące zjawisko. Pisanie głupot to jedna sprawa no ale żeby samemu sobie przeczyć w każdym komentarzu...i jeszcze najwidoczniej tego nie zauważać. No cóż, nie mój problem:)
Z mojej strony pozostaje tylko szczere (bez podtekstów) współczucie, takim ludziom chyba jest ciężko w życiu.
Ta przemowa była wypasiona. Pierwsze lepsze oklepane zdania i cały lud się tym podjarał hehe. I w ogóle dziwne, że ktoś go usłyszał. Normalnie nawet jakby nawijał przez megafon, to podczas zamieszek taki tłum w szale bojowym, miałby go w dupie i nikt nawet nie starałby się wsłuchać w jego słowa. A co dopiero bez megafonu.
Olivier jest tam autorytetem. Ludzie go znali poza tym sytuacja była dramatyczna gdyż mordowani byli kandydaci na burmistrza i atomówka gdzieś tam pierdykneła więc było anormalnie i dlatego słuchali ;)
nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mogę zdzierżyć Felki. Myślałam, że po tym jakże wymiędolonym zerwaniu da sobie siana i pójdzie w cholerę, ale nie. Jak znowu w następnym sezonie rozpocznie się łzawe "kocham cię, ale ci nie ufam, nie wiem czy wrócić, czy nie" to się autentycznie porzygam. Będę tęsknić za Laurel. Ja należałam do tych nielicznych, którzy ją akurat lubili. Miałam do końca sezonu nadzieję, że jednak jakimś cudem przeżyła, ale ciężko znaleźć jakiś sposób...
aaa - i niech Oliver już sobie da spokój z rozkminianiem ile jest w nim mroku, bo się robi zmierzły jak stary wujek po pół litra
Serial stracił "to coś".Pierwsze 2 sezony były świetne,oglądało się z zapartym tchem co będzie dalej, ale 3....nie, po prostu chciało się rzygać tęcza,cały czas tylko Felicity i Oliver i wzdychanie do sb,i ten Palmer. Ale to jak ktoś napisał wcześniej oglądało się z litości,z ciekawości jak bardzo ten serial spieprzą.Oglądając sezon 4 zrobiłam sobie przerwę po odc o tych pszczołach, bo po prostu tego nie dało się oglądać, takie bzdury!,Ale wróciłam skończyłam te odc wczoraj, ale co to bylo w ogóle! Od początku sezonu wszyscy zastanawiali się i snuli myśli kto się okaże w tym grobie,a tu Laurel??!! Serio? i jeszcze taka bezsensowna śmierć.I najważniejsze co mnie najbardziej drażniło w tym serialu, że wszyscy powracają,najpierw Sara i to 2 razy!Andrew! Na litość boską!ten Slade! Ale to jeszce nie było takie złe.W sumie też oglądałąm ze wzg na Flash, że będą tamci bohaterowie, ale Barry pojawi się na 1 min po pogrzebie i tyle.;/ Ogolnie finał niezaciekawie wyglądał.Mam nadzieję że jak już będzie 5 to powróci do świetności jak nie to nie zamierzam go już oglądać, bo nie ma po co. Tylko żeby Flasha nie zepsuli.A właśnie też mne rozbawiło, że tak super sobie poradzili z tymi rakietami, co za bzdury.;D