Świeżo po seansie nocnym stwierdzam, że odcinek świetny, jeden z najlepszych Arrow :) dłuższe przemyślenia jak zwykle później... ;p
No Diggle zszedl na dalszy plan zeby Laurel sie mogla wykazac co nie jest fajne bo Diggle jest jedna z moich ulubionych postaci :)
Guggenhaim obiecał że rola Diggla się zmieni i zobaczymy go częściej w akcji ;))
Walka o Glade,s tak jak w "Mroczny Rycerz -Powrót" walka o Gotham ;p Co do radości z powrotu Olivera, myślę, że za mało czasu sobie na to dali. Mało akcji z Diglem, nie wiem czemu na początku z nimi nie walczył. Malcolm jak zwykle na +. Może być ciekawy trening jego i Olivera. BC dobrze się rozwija, niedługo dogoni Sarę w liczbie blizn ;p Mam nadzieję, że Oliver będzie ją szkolił, ale tak samo jak on był czyli bez delikatności. Felicity najlepiej by chciała żeby Oliver wszystko rzucił i żyli jak w bajce, trochę przesada. Trudne czasy wymagają trudnych decyzji. Tatsu mu powiedziała, że coś straci. Ja mam szczerze nadzieję, że Oliver będzie z matką swojego dziecka i właśnie to go nakieruje w stronę tego roześmianego GA, którego znamy z komiksów.
Bezsens tego odcinka był po prostu żenujący.Wielkie oczekiwania na powrót Oliego,walka ze zbirami Bricka ,a tu większość rozpisuje się nad postawą Felki wobec Oliego.Wyliczanie minut a le ból d..y jest tylko o tę scenę.
-Lance dla mnie jest większym idiotą niż wygląda -scenę z Royem musieli dać.
-Roy i Laurel hmm.może im szykują jakiś związek lub chociaż "Friends with Benefits"
-Wildcat ,no nie ładnie się z nim obeszli
-Digg (mądrala,super żołnierz walczy w śród cywili z M16)no comment,całą walka wyglądała bardzo samobójczo
-wreszcie Felka-pojadę po niej.Rozkapryszony bachor.Jak wszystko jest ok ,to najchętniej Oliemu by łuk lizała.Jak sie sypie idzie tam gdzie jest ciepło i wygodnie.Jeszcze dwa odcinki temu sama stwierdziła "Nie chcę patrzeć na śmierć bliskich mi osób",teraz kiedy Ollie wybiera mniejsze zło strzela focha.Nieładnie.Odnoszę wrażenie że Thea będzie kołem ratunkowym w świecie Malcolma.Cel jeden pokonać Rasa ,potem wszystko wróci do normy.Tylko czy na pewno,kto po drodze ucierpi.Olie podjął jedną słuszną decyzję zachował się ja facet ,a nie pierdoła.Brawo .
błąd w ustawce to oczywiście karabiny, po obu stronach i brak ich użycia. mimo wszystko wyszło i tak lepiej niż w batman tdkr.
thea to chyba najgłupsza postać w całym serialu. nie będę tego komentować.
sojusz malcolma i oliviera jest oczywiście tymczasowy jednak jak najbardziej logiczny. to prowadzi do super irytującej płaczki jaką jest felicity. głupia sucz zawsze mnie irytowała, teraz wkurza jeszcze bardziej.
lauren ostatnio wypada całkiem fajnie.
powrót oliviera, ostatnia scena do kosza.
SPOILER
Mówiąc szczerze, strasznie mnie wkurzył występ Wildcat'a. Na początku wszystko zapowiadało się idealnie. Wyprowadzona seria ciosów i uników, a później dał się sprać, jak manekin. To przecież Wildcat do cholery jasnej! W komiksach jest lepszym bokserem niż Batman (podkreślam: BOKSEREM)!
Tylko, że aktor który go grał dostał angaż w jakimś serialu i nie ma czasu na arrow, więc jakoś musieli zakończyć jego wątek... Ale poszli strasznie na łatwiznę z takim zakończeniem :P
No, dokładnie.
Teda nie było przez dłuższy czas w serialu, nie mogli o nim po prostu zapomnieć? Musieli to tak wyciągać?
A nawet jeśli musieli, to naprawdę nie mogli rozwiązać tego w inny sposób? Jakąś bardziej heroiczną śmierć? Taką na jaką nie miał wpływu? Dlaczego nie został na przykład rozstrzelany? Największy bokser DC został po prostu sprany przez jakiegoś mafijnego bossa, niczym worek kartofli...
Taaaa, bardzo żałuje że nie dostał tej kulki od Bricka. Miałoby to więcej sensu niż to co nam pokazali :P
Mam dokładnie na odwrót, to był jeden z najgorszych odcinków Arrowa w tym sezonie - gdyby nie odcinki z Huntress to powiedziałbym, że jeden z najgorszych w całym serialu.
Zbiry Bricka dostają rozkaz rozwalenia cywili i nikt nie wyciąga spluwy? No błagam. Plus sposób, w który wraca Oliver i w jaki 'przekonuje' Malcolma, żeby nie zabijał Bricka był beznadziejny.
Na plus Roy i Laurel. Szczególnie Roy, on skorzystał na tych dwóch odcinkach bez tak dużej ilości Olliego.
Na minus Felicity (po raz kolejny, ta postać praktycznie pikuje jak sokół w tym sezonie...) i fakt, że Oliver już wrócił i serial już chyba zadecydował, że nie trzeba wyjaśniać bardziej rekonwalescencji Quinna. Na minus także brak Ray'a Palmera, totalna przewidywalność wszystkiego (no, tylko głupota tej ulicznej bójki była nie do przewidzenia), flashbacki z Malcolmem też średnie. No bo czemu go od razu wpuścili do tej siedziby LoA? Ulotki rozdają? Po domach chodzą jak jehówki? Nie ogarniam.
Ulotki rozdają:) Faktycznie jak sie przyjrzeć bliżej to grubymi nićmi ten odcinek był szyty a jednak trzymał w napieciu.
Zgadzam się z tym co powiedziałeś w 100 %. Odcinek strasznie mnie zawiódł. Jeśli naprawdę twórcy zostaną przy tym że Oliver przeżył walkę Rasem, to po prostu zakpią sobie z fanów. Kolejna sprawa wszyscy rozpoznają Roya w przebraniu, ale Olivera nie poznaje nawet jego własna siostra! I jeszcze oczywisty fakt który wszyscy powinni skojarzyć - nie ma Olivera, nie ma Arrowa. No i kolejna sprawa. Tępo w jakim wszyscy stają się w tym serialu mistrzami sztuk walki jest śmieszne. Rozumiem Oliver, Sarah, czy nawet Roy, ale Thea i Laurel to już mocna przesada nawet jak na serial bazujący na komiksie.
Na plus:
-Roy staje się naprawdę ciekawą postacią.
-Malcolmem, jak zwykle :D
Thea ćwiczyła pół roku i to pod okiem Malcolma,który się z nią nie pie*dolił,jak widzieliśmy wcześniej w tych retrospekcjach z Colto Maltese,a Laurel ćwiczyła ile..miesiąc?I to tylko z bokserem,choćby nie wiem,jak dobrym.Thea ma prawo dużo umieć,bo zapewne przez te pół roku nie siedziała tam i nie piłowała paznokci,jak u siebie w domu za złotych czasów,a Laurel niewiele się nauczyła i nagle ma być w stanie nawiązywać równą walkę choćby i z podrzędnymi zbirami?Nie kupuję tego,ale niech będzie.Dopiero zacznie się wyrabiać.
Pół roku to ma być dużo? W takim czasie to się można ewentualnie nauczyć jak poprawnie trzymać gardę.
Jasne że to serial, który nie ma wiele wspólnego z realnym światem, ale jak dla mnie to jak szybko wszyscy stają się mistrzami sztuk walki, sprawia że Oliver traci swoją unikatowość.
A co do Laurel, wiadomo że jej nagłe zyskanie umiejętności jest jeszcze mniej wiarygodne niż Theai.
A ten bokser to Wildcat, który w komiksach pokonał by w walce wręcz i Olivera i Malcolma. Co nie zmienia
faktu że w walkach ulicznych Laurel dostała by bęcki od wszystkich jak leci :D.
Ja nie mówię,że pół roku to dużo,ale stawianie młodej Thei obok Laurel to pomyłka.Laurel ledwo pouderzała trochę w worek i już wymiata.Thea przynajmniej zaliczyła jakiś konkretniejszy trening i zapewne umie znacznie więcej,niż widzimy.Wildcat nie Wildcat,ale z wyszkoleniem made in Assasians League nie każdy by sobie dał radę,innymi słowy,gdyby mu przyszło walczyć z kimś z ligi,to by wymiękł,bo to dwa zupełnie inne światy.Nie znam tej postaci z komiksów,bo aż taki oczytany nie jestem,ale tak mi się właśnie wydaje.Na boksie się świat nie kończy.A że to serial i może być trochę przekoloryzowany,to wiadomo i trzeba przyjąć niektóre rzeczy na wiarę i oglądać dalej.Ale Teda po chamsku załatwili.Po cholerę było go tam wstawiać?Nie mógł po prostu wyjechać z miasta?Efekt ten sam,ale możliwy powrót w przyszłości.Ktoś chyba zapomniał,że aktora można pożegnać z rolą w inny sposób,niż tylko śmierć.
Chodzi mi bardziej o pokazanie jak w tym serialu wszyscy mogą szybko i łatwo stać się ulicznymi mścicielami i mistrzami sztuk walki, niż o porównanie Laurel i Theai. Bo wiadomo że Thea i Laurel ,oraz ich treningi to zupełnie inna liga (przynajmniej tak powinno być. Bo wiedząc kto jest kim w komiksach mam obawy jak potoczy się ten wątek). Co do Wildcata, wiadomo że gdyby ktoś z ligi chciał go zabić, to bokser by pewnie nawet nie wiedział co go zabiło. A to jak go skasowali w serialu, to kpina. Jak już musieli go uśmiercić to mogli to zrobić nie robiąc z niego lamusa. Generalnie wątek z Brickiem mi się nie podobał. Co on ma moc regeneracji jak Wolverine, czy co? Dostał strzałę w pierś od Malcolma i nic. Dobrze że ten wątek już jest skończony.
No dobrze,to sprawa z treningami jest w sumie wiadoma.A każdy staje się szybko wymiataczem,bo to taki serial jest,że sprawy toczą się błyskawicznie i tak szybko jak się ludzie szkolą i stają mścicielami,to i równie szybko potem giną i wracają do życia,jak gdyby nigdy nic.Twórcy po prostu chyba czasem nie przemyślą pewnych spraw,tylko idą na żywioł,mając nadzieję,że jakoś to będzie i nikt nie zauważy,a jak zauważą,to w następnym odcinku dadzą na szybko jakieś sprostowanko,że to niby było zupełnie inaczej i jakoś to będzie.Mi jakoś osobiście się obecny sezon aż tak nie podoba,brakuje mu pazura,trochę to takie bez polotu jest,zagmatwane,bez wyraźnego wątku,wszystkiego po trochu.W drugim sezonie były też słabsze odcinki,nawet już po pojawieniu się Slade'a,ale całokształt wyglądał bardzo dobrze i człowieka poniekąd przykuwało do fotela.Tutaj na początku nie było źle,tajemnicza śmierć Sary itd,ale potem troszkę gorzej i niema już takiej ciekawości.bardziej mnie obecnie wciąga Flash,choć w porównaniu do Arrowa to lżejsza produkcja,to jednak dzięki temu jest więcej humoru i całość ogląda się naprawdę bardzo dobrze.Arrow ma być mroczniejszy z zasady,ale jeśli zaczną nagromadzać za dużo absurdów,jak w ostatnim odcinku,to nie będzie za dobrze.Jest tu potencjał,bo w tym sezonie jest kilka fajnych postaci,oczywiście Malcolm,ale też Tatsu i Maseo,z których można coś wykrzesać dobrego,więc powinni jakoś złapać się za jaja i coś z tym zrobić.A co do Bricka,to zapewne był to z jednej strony taki zapychacz,żeby na jego przykładzie pokazać,jakim wymiataczem jest Arrow i że bez niego ciężko jest reszcie sobie poradzić,a z drugiej strony mieli pretekst,żeby podłączyć pod to nieco historii Malcolma i pokazać go w innym świetle.A że Brick był,jak to mawiali w wojsku, "twardy i nie do zaje*ania" to akurat nic dziwnego,w końcu to Kulozębny Tony.Kto oglądał Przekręt,to wie,o co chodzi.
Pół roku to naprawdę dużo. Zwłaszcza z kimś sprawnym i wytrenowanym fizycznie. Z flakiem - to już gorzej.
"Pół roku to naprawdę dużo" - to dużo na naukę podstaw jednej sztuki walki, ale na pewno nie na zostanie mistrzem w walce na miecze , walce wręcz i do tego jeszcze pewnie się okaże że Thea wymiata też w strzelaniu z łuku.
Trudno też stwierdzić że Thea była jakąś wybitnie sprawną osobą przed rozpoczęciem treningów z Malcolmem.
Jak na razie to wydaje się że ona jest w miarę w mieczu, bo wręcz to coś nie bardzo... :p
Czy tylko mi się wydaje że roy jest coraz lepszy i i gdy nie było ollie'go to zrobili z niego takiego kozaka. Dlamnie jak najbardziej na +
Oj nie tylko tobie. Oby nie stracił tej werwy po powrocie Olivera. Dla mnie postać zmieniła się na bardzo duży plus ;)
Może kiedyś wyjdzie spod jego skrzydeł,jak Nightwing u Gacka.A druga sprawa taka,że pod nieobecność Olivera ktoś musiał trzymać to wszystko jakoś w kupie.Miała to zrobić Laurel?Musiał się złapać za jaja i brać do roboty.
Tak jak zwykle nie interesuje mnie nierealność seriali tak tym razem przesadzili.
Błagam, gdzie się podziała logika?
Bez Olivera jego drużyna nie potrafi sobie poradzić że zwykłym osiłkiem więc postanawiają narazić dziesiątki cywili.
Serio?
To skoro wiedzieli gdzie pojawi się Brick nie prościej było umieścić snajpera na dachu (bo jakoś strzałami nie potrafią go powstrzymać) i załatwić sprawę sensownie?
Cały odcinek się zastanawiałem z czego jest ten Brick że jeszcze żyje.
Dwa, karabiny w bitce ulicznej, gdy widziałem zbierające się ekipy myślałem że będzie rzeź jak polecą serią z karabinu po tłuszczy a tu proszę, przestępcy okazali się dżentelmenami.
Felicity i jej foch to mistrzostwo świata, Oli na jej płacz powinien odpowiedzieć krótko: więc wolisz śmierć?
Koniec kropka, obudź się księżniczko bo to nie bajka.
W praktyce to zagrywka scenarzystów żeby Felicity skupiła się na projekcie ATOM.
Logika Arsenala też świetna, co tam że Malcolm wrobił Thee, ważne że uratował jej tyłek przed imprezką mirakuru.
Olivera rozumiem, musi pójść na układ więc wykorzysta Malcolma ale to pewne że mu nie ufa i jak będzie okazja to po wszystkim sprzeda mu strzałę w plecy.
Jedyny w tym cyrku zachował rozsądek chociaż umoralniająca gadka do Malcolma na temat zabicia Bricka to mrzonka, nie ma więzienia z którego nie można uciec a śmierć rozwiązuje problemy na zawsze.
Odnośnie załatwienia Brick'a snajperem to: primo kto miałby nim zostać skoro policja wstępu do Glades nie miała, secundo Team Arrow nie zabija, więc snajper odpada a same strzały podejrzewam że nie są tak śmiercionośne jak te z którymi paradował Oliver w pierwszym sezonie, a Roy mimo tego że przykoksił nie otrzymał chyba dostępu do szafki z ekstra-udziwnionymi strzałami Olivera (których notabene pewnie już wielu nie ma biorąc pod uwagę to że Oli został pozbawiony rodzinnej fortuny i nigdzie nie pracuje).
Ja jestem lekko zawiedziony. Liczyłem na bardziej efektowny powrót Strzały (bo strzał w leżącego jakoś mnie nie powalił). W ogóle te trzy odcinki to dla mnie ogólnie zawód. Brak Lazarus Pit mnie bardzo zasmuciło (choć mam nadzieję, że prędzej czy później porusza ten wątek).
Wild Cat tez mógł bardziej się wykazać, dostał kilka strzałów i leżał... Porażka. Kanarek mnie też nie przekonała.
Nie podoba mi się też, że Felicity ma zbyt wiele scen dramatycznych - co jak co - ale płaczącej Felki to ja nie chce w tym serialu. Ona ma hackować i puszczać dwuznaczne teksty. Do tego jest potrzebna w tym serialu. Wolałbym zeby nie pchali jej w jakies zagmatwane wątki, a zwłaszcza miłosne (a już byle nie z Ollim).
No i ten Diggle - były Marines, który siedzi w piwnicy przed monitorem zamiast walczyć. ehhh
Mam nadzieję, że reszta sezonu będzie ciekawsza.
no i zje..li mi powrót Arrowa :/ wszyscy przyjęli to tak jakby sobie wyjechał i wrócił, no ewentualnie po dłuższym l4. Liczyłam na jakąś fajna scenę między nim, a Felicity i znowu zawód. Ta końcowa scena to była porażka, ona mu trajkotała, zresztą trochę od rzeczy, a on stał jak ten wór ani be ,ani me. Nie wiem dokąd ta ich znajomość zmierza
Może zadam głupie pytanie... ale naprawdę nie rozumiem: dlaczego Malcolm sprawił, że jego ukochana córka zabiła Sarę, narażając ją tym samym na gniew Ras'a (czy jak to się tam pisze). Bo poza tym wygląda na to, że on ją na swój sposób kocha. I jeszcze mnie dziwi, że nikt z Arrow Team nie zadał (jemu lub sobie) pytania: dlaczego? Może to i szaleniec, ale przecież inteligentny i działa w miarę logicznie, a to się wg mnie kupy nie trzyma...
No chyba, że coś przeoczyłam, a to się mogło zdarzyć, więc proszę o wyjaśnienie :-)
Zrobił to chyba tylko i wyłącznie ze względu na Olivera,żeby go szantażować i wyłudzić pomoc w zabiciu Ra'sa.Póki co,wydaje się,że mu się udało,bo Oliver chce,by Malcolm go szkolił.A o Thei raczej nie powiedział by Ra'sowi,to był tylko szantaż,bo wiedział,że Oliver też tego nie zrobi,żeby ją chronić za wszelką cenę.Wolał się poświęcić,niż pozwolić na zagrożenie życia siostry,więc Malcolm osiągnął cel.
Dzięki za odpowiedź. No jest to jakieś rozwiązanie. Choć jeszcze doskwiera mi to, że nikt z bohaterów nie zadaje pytania o przyczynę. Może to dla nich oczywiste?
A w dodatku wydaje mi się, że Ollie mógł spokojnie podkablować Lidze Malcolma (że to on Sarę zabił). Myślę, że Merlyn nie wydałby córki i wziął winę na siebie.
W sumie podobał mi się odcinek, skupienie się na Malcolmie było strzałem w dziesiątkę, bardzo dobry odcinek.. no moze z dwoma mankamentami z mojej strony.
- Śmiesznie tylko wyglądało, jak sobie Arsenal z BC wychodzą z knajpy - czy tylko ja wtedy 'śmiechłem'? xP Dobra, to było pół żartem pół serio ale wyglądało to tandetnie - jednak wolę, gdy serial kręcą 'komiksowo' i tak zbędnych, ZA BARDZO realistycznych scen niech nie pokazują, widz sam musi sobie dopowiedzieć resztę jak się przemieszczają (niestety, widziałem dokument o 'real life superheroes' i tylko z tym mi się skojarzyło to wychodzenie z knajpy przez bohaterów serialu.. xD).
- Arsenal jak i Roy, gdy nie było Olivera, to mój ulubieniec - cholera, aż szkoda mi się zrobiło, że Oliver wrócił.. coś czuję, że Roy znów pójdzie nieco w odstawkę :( Detektyw.. ups, Kapitan Lance rozpoznał Roy'a w przebraniu, świetnie wyszedł ten gag xD Od razu sobie uzmysłowiłem, że.. że dobrze się stało, że Oliver nie nosił zielonego kubraczka/bluzy :D
- Brick zabił żonę Malcolma - zajebisty wątek, zajebiste rozwiązania, "You're not the killer", nie zabicie Bricka przez Malcolma i te jego decyzje.. czy tylko ja odnoszę wrażenie, że robią z niego anty-bohatera? Ciekawe.
- "If its dark you haven't been paying attention, Laurel" Diggle zniszczył system xD
- "Epicka" scena jak Brick schodzi se schodami i jego ludzie koło niego się rozpraszają - lubię takie sceny.
- Felka, gdy siedziała na krześle.. tfu, tronie jak z Malcolmem rozmawiali.. miałem skojarzenia, że jest BOSSem półświatka przestępczego xP
- ENTER THE DARK ARCHER - bezcenne <3
- Roy i jego przemowa - świetna.
- Tetsu i jej sposób na zabicie Rasa.. hmm, finał zmierza do drugiego starcia z Rasem.. jeszcze nie wiem czy mi się to rozwiązanie podoba.
- "Forged into sth else" - Malcolm ala Oliver i jego tekst.. :D:D
- "Nie zadawaj tego pytania kiedy noszę maskę", hahaha, jak nie Diggle to Roy pocisnął Laurel.. biedna w tym odcinku, biedna xd
- Dużo statystów, prawie jakbym oglądał finał s2 a to zaledwie 12 odcinek s3 :D
- Zielona Strzała mówi do ludzi.. Zielona Strzała na prezydenta! Nie no, ten patos mnie przerósł i o ile rozumiem, że chciał dać do zrozumienia, że GO NIE BYŁO ale POWRÓCIŁ.. well, inaczej można to było rozegrać, inaczej :)
- Oliver był w więzieniu po jakiej eskapadzie - więc tak to wytłumaczył Thei, hmm.. niech będzie, pasuje.
Ok. miesiąc czasu nie było Olivera, teraz już wiemy :)
Najgorszy odcinek jak do tej pory pod względem sensu scenariusza. Co się wyprawiało w tym tygodniu w Starling City, włosy siwieją a mózg prostuje fałdy. Idiotyzm goni idiotyzm, do tego nie wiem kto pisał dialogi, ale były straszne.
Plusy
- Przemowa Arrowa, który w końcu pokazał się jako bohater który inspiruje, nie tylko chowa się w cieniu
- było kilka fajnych walk
- flashbacki skupione na Merlynie
- sceny wracającego Olliego
- Brick
- pomylenie Roya z Flashem i odgadnięcie przez kapitana Lance'a jego tożsamości
Minusy
- raz Thea chce się stawiać lidze, potem nie chce zabijać. Chciała ich przegonić robiąc groźne miny ?
- cały odcinek świecił pustkami aby w finalnej scenie wszyscy statyści z budżetu tego epizodu mogli rzucić się sobie do gardeł
- nie dociera do mnie jak policja mogła opuścić całą dzielnicę przez groźby gangstera. Powodem były groźby dla polityków i ich rodzin ? Serio ? Co to za burmistrz, gdzie gwardia i reszta policji aby wyplenić kilkudziesięciu oprychów ? Mieszkańcy muszą sami walczyć ? Kto to wymyślił...
- szukanie dowodów aby skazać Bricka... a czy przez te kilka odcinków nie nabroił wystarczająco ? Nie wiem.. zdobył część miasta, groził, zabijał, porywał...
- ostatnia walka, tłuszcza z karabinami napiera na siebie zamiast zająć pozycje i otworzyć ogień. I Diggle jest wśród ich ! Były żołnierz i najemnik. Jak team Arrow może tak ryzykować życiem ludzi po ich stronie. Zero strategii.
- rozmowa Thei i Roya na balkonie. Skoro mała ninja wylewa tam swoje żale, mogłaby wspomnieć również nie wiem... o swoim BRACIE, który zaginął i za nim tęskni
- atak duetu Asenał&Kanarek na oblegany posterunek. Dlaczego Diggle został z Felicity ? Świeżak Laurel i Roy mieli sobie poradzić z budynkiem pełnym gangsterów ?!
- Felicity i jej foch na Olliego
- dialogi, dialogi, dialogi. Nie sposób ich przedstawienia, ale sens. W komiksowym dymku można znaleźć więcej treści.
- szukając pomocy do finałowej potyczki wzięto dzieci (Sin), a o takim Flashu, który bardzo by pomógł i ocalił wiele istnień nie pomyślano, ani nawet nie wspomniano.
- jak policjanci po opuszczeniu posterunku mogli w nim zostawić dokumenty i broń... nie mam siły.
Tak więc podsumowując, o ile pod względem akcji było nieźle, warstwa fabularna leży. W poprzednim tygodniu Arrow pokonał Flasha, w tym przegrywa sromotnie.
3/10
Canary w tym stroju jest HOT :D
Mówiłem że będzie dobrze z Laurel? Hehe :p
Serial się zrobił jakiś .. za duży. Za dużo postaci i wątków. Warto by to podzielić przynajmniej na dwa seriale...
Wydaje mi się że Thea zorientowała się kim jest Ollie gdy zobaczyła Arrowa w telewizorze..
No i genialna scena - Malcolm i mała Nyssa.
Za co właściwie Raas chce dopaść Malcolma?
Czemu go przyjął?
Oj, wydaje mi się że to o to będzie teraz chodzić w tym serialu. Chyba nie wiemy całkiem wielu rzeczy...
Mam też dziwne wrażenie że Ollie był jednak w Jamie Łazarza....
Wild Catowi jakoś pary w łapie brakowało...
Fochy Felki i opuszczenie dzielnicy przez policję to jakieś nonsensy.
Z tego co się orientuje, to Raas wypuścił Malcolma z Ligi, ale Malcolm złamał Kodeks Ligi realizując "Przedsięwzięcie" w 1 sezonie, dlatego Raas chce go teraz zabić.
Hmm, ale mam wrażenie że Ra's nie przyjmuje i nie wypuszcza z Ligi ludzi ot tak sobie...
Nie będę się upierać przy swoim, bo nie jestem w stu procentach pewna, aczkolwiek wydaje mi się, że naprawdę w którymś odcinku było wspomniane, że Raas dobrowolnie wypuścił Malcolma z Ligi, a dopaść go chce właśnie przez Przedsięwzięcie.
Może niech się wypowie ktoś jeszcze, obeznany bardziej w komiksowym świecie ;)