Czy to jest właściwie Batman? Każdy biały heteroseksualny mężczyzna to nadęty bufon i narcystyczny buc. Każdy nie biały mężczyzna, to w sumie też buc. Prócz jednego Gordona, ale on jest spoko, bo propsuje kobiety. Każdy męski złol to kompletny imbecyl, zaś każda villainka to mastermind totalny.
Wyłapałem początek recenzji tutaj na filmwebie, której autor głosi jakieś rzekome, wierne zaadaptowanie pierwszych komiksów z Batmanem. No i dojrzałe podejście. Powinienem mu wierzyć, bo przecież ma profilówkę w połowie z człowiekiem nietoperzem. Tylko wciąż chodzi mi po głowie pytanie: czy rzeczywiście w pierwszych Detective Comics Pingwin była jakimś babiszonem i już pojawiała się Harley Quinn? Czy w tych zamierzchłych czasach wszyscy detektywi Gotham Ci ty PD byli skorumpowani prócz jednej, jedynej, uczciwej i jakże doskonałej detektywki? Czy rzeczywiście było wtedy aż tyle postaci niezależnych i silnych kobiet, które wycierają podłogę każdym mężczyzną jaki się napatoczy? Wszyscy znamy odpowiedzi. Na dojrzałość rozumianą jako podli, infantylni, zakompleksieni mężczyźni i silne, waleczne i zawsze krystaliczne feministki, wróć, kobiety też znamy.
Czy to jest właściwie Batman? Produkcja co rusz bombarduje nas kobiecymi, silnymi, niezależnymi i krystalicznymi kobietami, robiącymi karierę w świecie przeżartym przez skorumpowanych i padalcowatych mężczyzn. Czyli o czym jest ten serial? O Batmanie czy to kolejna opowieść o silnych, niezależnych, krystalicznych i zawsze wygrywających kobietach? Skoro tak, to po uj ten Batman tutaj? Bo serial animowany o policjantce i adwokatce z lat 40, które walczą ze skorumpowanym światem męskich gnid niekoniecznie by się sprzedał? To wsadźmy w to Batmana, to będzie szum. Gdy postać tytułowa jest zbędna w produkcji, to chyba nie świadczy dobrze o całym serialu.
Iteracja nijakiego Batmana, który będąc najlepszym detektywem na globie, ale przegrywa z kobietami, które mają wielkie muski, jest jakąś żałosną parodią tego IP.
No i na koniec, wszelkie sceny z profilowaniem Batmana przez Quinn, gdy wygłasza ona żartobliwe komentarze ludzi czytających tę komiksową makulaturkę od dekad, jest zamordowaniem żartu.
Zaś robienie wszystkiego na jedno kopyto - aby zadowolić feministki i przeprosić za to, że bombilion lat temu, gdy kultura była inna, były traktowane po macoszemu w komiksach lat 40, to marnowanie zbyt wielkich ilości CO2. Lepiej aby twórcy poszli na techno, pogwizdali, pobawili się w białych rękawiczkach i nie męczyli ludzi, dla których Batman to coś więcej niż kolejny seksistowski i mizoginistyczny wróg kobiet, które całą swą egzystencję poświęcił na zwalczanie ich zodiakalno-wróżbiarsko-perfekcyjno-treneropersonalnego-samorozwojowego ja.
Przecież po to powstał Batman. Policja w Gotham jest bezradna i przesiąknięta korupcją przez mafię, tylko nieliczni jak Gordon chcą coś zmienić, ale nie są w stanie działać w pojedynkę.
Mocne. Przecież dosłownie masz 4 męskie i 2 żeńskie postacie. Gordon, komisarz, batman i Dent bo ostatecznie on też zostaje wierny zasadom, dodatkowo 4 kobiece postaci są też tymi złymi i zdeprawowanymi, jedna zabija swojego brata, druga syna. Jeśli dla Ciebie dwie na sześć dobre kobiece postacie oznaczają bombardowanie to jest to nisko zawieszona poprzeczka. Rozejrzyj się wokół siebie, kobiety naprawdę istnieją te dobre i złe, nikt ich nie wymyśla
Akcja dzieje się w latach 40 zaś wprowadza się różnorodność i poglądy rodem z 2024. To jest oczywiście nasiąknięte bakterią poprawności politycznej, szkoda że niektórym ludziom podoba się ten propagandowy syf, nie wiem czy to z sentymentu do oryginału z lat 90, czy po prostu są ślepi na pewne zgrania z góry narzucone przez DEI ale w sumie są ludzie którzy Mcdonalds nazywają restauracją, co kto lubi.