“Yeah, Yeah, lets go to your house yo. Makes perfect sense. Let’s completely screw up your house so you don’t ever want to spend another night in it, sure why not. Then housabout we send over my psycho bitch wife to break your balls and threaten you. God, that would be hilarious. And then, yo, the killer in the basement, the one who is completely my responsibility, hell let’s just let him live down there. Just, I don’t know make sure to feed him like, three times a day. It’s been really amazing. Thank you so much for the opportunity. I always dreamt about melting bodies.” Jesse, ranting a conversation between Walt and himself as he got rid of the body.
Sama nie wiem. To jest właśnie fenomenalne, że w gruncie rzeczy, za żadnym bohaterem nie można stanąć murem. Walt czaruje swoją inteligencją, ale jego chorobliwa chęć bycia "królem mety" potrafi wywołać furię. Jessego raz chciałoby się zabić z zimną krwią, a innym razem utulić do snu i chronić przed złem tego świata ;)
Jessie to dobry chłopak. Według mnie kochał swoją ciotkę zanim umarła na raka i tak samo polubił Waltera. Poza tym to normalny równy młody chłop próbujący się odnaleźć w rzeczywistości.
Chciałbym żeby zanim się pozabijają zrobili taki flashback z czasów szkoły jak Jessie siedzi w ławce w klasie na chemii u Mr White'a
To by było dobre.
To by było dobre:) Choć pewnie miałoby komediowy posmak, więc raczej nie pasowałoby do tej masakry, jaką nam szykują. Ale szkoda, że nie wpadli na taki pomysł, jak kręcili te "Breaking Bad Minisodes". Jest tam chyba jeden odcinek, jak Jesse kłóci się Badger'em o zespół. I pokazany jest mały Jesse, który praktycznie urodził się z pałeczkami perkusyjnymi i mówi coś w stylu " Że dużo ludzi mówiło mu, że nie może być perkusistą i głównym wokalistą jednocześnie..." :)
Jesse to talent, tylko nieoszlifowany: wokal ma, gra na perkusji, potrafi rysować, wpada na błyskotliwe pomysły...a ludzie mówią, że głupkowaty ćpun! ;)
Czy ja wiem czy by nie pasowało, tam zawsze jest taki ostry kontrast. Np w odcinku w którym któryś któregoś by uśmiercał, na początku przed czołówką mogliby coś takiego zamieścić aby namieszać w głowach.
No przyznać trzeba, że dodałoby to tragizmu do całej sytuacji. Najpierw zmiękczyli by nam serca taką retrospekcją, żeby później wbić nam i któremuś z nich sztylet!
Albo taka retrospekcja mogłaby robić za przepowiednie co się stanie w przyszłości, czyli Mr. White oblewający Jesse'ego z chemii, niszcząc tym samym jego szkolne życie, później oblewający Jesse'ego kwasem, tym razem ostatecznie niszcząc jego życie. Mogłoby tak być...!
Choć ja prywatnie chciałabym, żeby zrobili jakiś ukłon w stronę Mody na Sukces i w momencie jak któryś będzie uśmiercał drugiego, żeby pokazali taką retrospekcję: od czasów szkoły, po wszelkie szczęśliwe i radosne momenty razem, jaki świetny tworzyli team, jak dobrze im było razem :D (żartuję of course, poniosło mnie ;) )
" Jessego raz chciałoby się zabić z zimną krwią, a innym razem utulić do snu i chronić przed złem tego świata "
O to to. Ja i Jesse na przestrzeni sezonów :)
A jesli chodzi o odpowiedź na Twoje pytanie to Jessie. Między innymi za akcję jak Walter jarał jego zielsko i za to ze jest prawdziwy i za jego tekst:
" I dont suppose you could kiss my ass."
Gdybym musiała wybierać, to również wolę Jessego. Zdecydowanie częściej, niż Walt, wywołuje u mnie pozytywne emocje. ;)
Ten serial praktycznie od początku dążył do tego momentu. Wiadomo było, że jedyną słabością Waltera był Jessie. Tylko on mógł go zniszczyć. Waltera powoli zjadało ego. Na początku miał dobry plan, chciał zapewnić dzieciom przyszłość, potem już nie chodziło o kasę tylko o władzę. Morderstwa powoli przestawały być problemem, sumienie nie gryzło. Za to Jessie zaczął praktycznie na dnie, parę razy na nim wylądował. Jednak w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem, troszczy się o bliskich i ma wyrzuty sumienia, wie co jest dobre a co złe. Tak jakby moralność obu postaci od początku serii zmierzała w innych kierunkach.
Tak jest Walt stawał się" zły" a Jessie dopiero zaczynał odróżniać dobro od zła ( co przychodziło mu z wielkim trudem ) ale po prostu z dzieciaka stał się normalnym facetem.
Walta. Denerwuje mnie postawa Jesse'ego w ostatnim sezonie. Chyba się pogubiłam, bo nie wiem co mu odbiło tak w gruncie rzeczy.
Żadnego :P Chociaż jak już musiałabym wybierać, to Jesse.
Do ostatniego odcinka kibicowałam Skyler, ale teraz już troszku raczej nie, chociaż wciąż coś tam jednak kibicuję. No.
Za to kibicuję Marie!
Zauważyłam, że sporo osób nazywa Jesse brzydko konfidentem i się na niego obraziło. No kaman, Jesse nie wydał Walta, kiedy był na przesłuchaniu.
Po prostu teraz jest naprawdę WŚCIEKŁY. Chce go zniszczyć, Hank się nawinął no i poszło z górki. Poza tym Jesse nie widać, żeby rzucał się na to przesłuchanie w podskokach i z przysiadami. Robi to, co czuje, że musi.
Jesse jest teraz w totalnym dole psychicznym, reaguje emocjonalnie i generalnie szaleje malowniczo w przerwach między katatonią. Złożenie zeznania wydaje mi się i tak lepszym rozwiązaniem, niż to co mógłby zrobić w momencie odlotu :)
Nie rzucał się bo jest podatny na wpływy i można łatwo nim manipulować , Walt , Jane , Gus , Hank . Wystarczy że ktoś mu powie zrób to czy tamto a on odrazu to robi . Szkoda go troche bo ciężko miał ale sam poniekąd sobie na to zapracował . Czy Walt go trzymał na siłę nie , nawet poszedł i oddał mu kasę która mu się należała , pozwolił mu odejść tak po prostu , i nie miał zamiaru zrobienia mu krzywdy , do teraz
Najlepsze jest to, że przed ostatnim odcinkiem byłem za Jesse, teraz chyba jestem za Waltem. Jako jedyny nie chciał śmierci Jessego.
Z Waltem związała mnie nierozerwalna więź:) I ciągle wierze że się wykaraska.
Jedyna rzecz której nie mogę mu wybaczyć to sytuacja w której nie pomógł dziewczynie Jassiego-Jane Margolis (kiedy to udusiła się własnymi wymiocinami)
O rany, ja też jej nie znosiłam, była taka irytująca! Ludzie jechali po Skyler, albo Marie, że jakie to okropne baby, a dla mnie najbardziej drażniącą postacią w BB była chyba właśnie ta ćpunka-wariatka :<
Umarła w straszny sposób i nic nie tłumaczy Walta, ale kurde laska była chodzącą katastrofą.
Moim zdaniem to głosowanie jest bez sensu. Szczerze powiem, iż byłem na początku sezonu 5b po stronie Hanka. lecz jednak po ostatnim odcinku nienawidzę go. Gilligan zrobił rzecz niesamowitą. Zrobił WSZYSTKIM bohaterom tytułowe Breaking Bad. Na 4 odcinki przed końcem nie opowiadam się po żadnej z stron. Walter, Jesse, Hank, Skyler, Marie, Saul wszyscy popełnili błędy za które przyjdzie im zapłacić w najbliższych tygodniach.
Co nie znaczy że finał mi się nie podoba :) Czekam jak na szpilkach
Dokładnie :) Dlatego sama wyżej napisałam, że nikomu nie kibicuję (chociaż między W i J muszę wybrać Jesse)..
Wcześniej kibicowałam Skyler, ale kobita też przekroczyła pewną granicę. W sumie teraz każdy nabroił, każdy ma za uszami, każdy sprowadził nieszczęścia, coś zniszczył w swoim, lub innych życiu (specjalna nagroda w kategorii "Najboleśniej wbity nóż w serce bohatera BB" wędruje do Skyler - za siostrę).
Dlatego teraz finał, to już jest jazda bez trzymanki, właściwie teraz każdy ma coś na sumieniu, za coś musi zapłacić, nie ma nikogo "bezpiecznego" :)
Ale to jest genialne- jeden odcinek i totalne tornado, ludziom zmieniają się sympatie o 360 stopni :D Jak nie Jesse-konfident, to jak Sysunia napisał "byłem (...) po stronie Hanka. lecz jednak po ostatnim odcinku nienawidzę go" :)))
Jedynie Holly i Walter Jr są czyści. I coś czuje, że to w nich będzie wymierzony największy cios. Tym bardziej znając sympatie Gilligana do dzieci (Ciekawe czy ma jakieś :D). No ale cóż "Nadchodzi burza i G*wno obsypie wszystkich"
Jak zobaczyłam Juniora obłapiającego papi, to postawiłam na nim krzyżyk. No, powiedziałam to bez ogródek! :D Do tej pory tylko insynuowałam komentując częste pojawienia się Jr. oraz brak delikatności w kwestii dzieci Gilligana.
@boogie - dziadowski ten serial c'nie, nie ma kogo polubić szczerze, od serca, jak uczciwy człowiek, zawsze coś spieprzą! A to zginą (MIKE), a to zachowają się brzydko :(
Ciekawe jak mocną bombą będzie zakończenie. Bo że będzie bomba to nie mam wątpliwości.
"I actually love children. But it seems to me that there should be no victim or class of victim that is completely off-limits on this show, and children definitely have suffered. We don’t want to bang it home any more than it needs to, but Walter White has made some terrible choices since we first met him, and he suffers for those choices, but I don’t think he suffers half as much as the innocent people around him, starting with his family, starting with his own children, and then moving on to perfect strangers who suffer inadvertently. There’s no active plan on our part to make children suffer any more than anyone else on the show [laughs], but definitely all kinds of people suffer on this show. " Vince Gilligan
Ten cytat wyjaśnia, dlaczego BB jest mi tak bliskie, dlaczego tak doskonale rozumiem ten serial i czemu uważam go za genialny :)
Bo dokładnie tak samo myślę: o tych wszystkich niewinnych ofiarach Walta, o rodzinach ćpunów, którzy wydają jeszcze więcej na doskonała niebieską metę, o ofiarach katastrofy samolotu i ich rodzinach, o wielu innych - no i skończywszy na swojej rodzinie.
Oczywiście można by pomyśleć, że ćpuni sami są sobie winni, że Jane prędzej czy później i tak by się zaćpała, że Mike wybierając takie życie musiał się liczyć z takim końcem i cierpieniem swojej rodziny, że Skyler nie słuchając prawniczki przypieczętowała swój los - można by tak długo wymieniać. Ale wszystko zaczyna się od Walta, od tego brzemiennego w skutki momentu, kiedy odmówił byłym wspólnikom przyjęcia kasy na swoje leczenie.
Porównuję BB z Weeds - serialem podobnym w tematyce, ale całkowicie różnym pod względem wykonania. SPOILERY WEEDS Pierwsze parę sezonów - po odsianiu wątków humorystycznych - ma podobną strukturę, jak BB. Też widać, jak niby niewinne handlowanie trawką (gdzie tam do mety!) niszczy rodzinę i wszystko wokół, jak główna bohaterka z odcinka na odcinek udoskonala spychologię, ignorancję i tłumaczenie sobie każdego świństwa "dobrem rodziny" i "nie miałam wyjścia" (skąd my to znamy?). Momentem przełomowym jest pamiętna scena zabójstwa nad basenem dokonana przez jej kiedyś słodkiego synka :) Niestety po tym zdarzeniu serial poszedł w kierunku telenowelowym i nie dało się już tego oglądać, więc sobie odpuściłam (chociaż słyszałam o cudach ala Dexter). Niestety twórcy Trawki nie mają podejścia Gilligana, tylko Łepkowskiej :)
Aaa dajże spokój! Gorszego dziadostwa nie widziałam! Nie wiem po co my to jeszcze oglądamy! Lepiej weźmy Kasiek i chodźmy Binule przeprosić...może nam wybaczy ;]
Ja też nie widziałam większego dziadostwa. Normalnie nie mogę się doczekać końca tej udręki!
Poczkaj, poczkaj, to zasługuje na osobny temat, chyba założę, bo przydałoby mi się trochę fejmu na FW, a nie ma nic lepszego, niż napisać na forum serialu, że mi się nie widzi :D
To zdecydowanie zasługuje na osobny temat, bo ten serial jest 'gupi' i wszyscy w nim są 'gupi' i wszyscy, którzy to oglądają, też są 'gupi'! Aha, Vince Gilligan też jest 'gupi'-gościowi jego własni bohaterowie wymknęli się spod kontroli i niechcący wyszli mu głupi ;)
"Normalnie nie mogę się doczekać końca tej udręki!"- ja teeeż :D Albo poniedziałku, żeby tej udręki było chociaż o odcinek mniej ;] Bo oglądanie tego dziadostwa to czysty masochizm! ;)
Myślę, że po ostatnim odcinku powinniśmy się spotkać i uczcić koniec tego gópiego serialu w jakiś sposób. Coś mi się wydaje, że przeżyć ostatni odcinek o suchym pysku będzie niemożliwe!
To jest myśl !!! Zwłaszcza, że widząc co się dzieje, można się spodziewać, że ostatni odcinek będzie najgópszy to i udręka będzie największa! Na sucho chyba się nie da!
Do tego przydałoby się zaopatrzyć trochę w tą niebieską mete, serial się kończy, meta zniknie z rynku i pozamiatane na zawsze ;)
Jessie.
Wypowiadajcie się, potem postaram się zliczyć wszystkie głosy, zobaczymy kto wygrywa :D
oczywiście, że Walt. Pomimo zdrady Jessego nadal chce go uratować, jeszcze jakieś wątpliwości kto jest tym dobrym?