finał sezonu 20 jest co najmniej średni i tylko częściowo można obarczyć winą zamieszanie wywołane protestami SAG-a które przyczyniły się do tego iż s20 jest jednym z najkrótszych sezonów w historii serialu, zaraz po sezonie 1.
za taki a nie inny poziom finału odpowiadają tylko i wyłącznie scenarzyści serialu. zaznaczę że sam s20 IMO zaczął się całkiem przyzwoicie i też całkiem przyzwoicie (do pewnego momentu) został napisany. wszystko zaczęło się psuć w odc. 9 czyli tuż ku końcowi sezonu.
w finale s20 jest znacznie więcej rzeczy które kompletnie mi się nie podobały niż podobały.
po pierwsze: Katherine Avery. nie bez powodu fani serialu od lat nazywają ją Katherine „Petty” Avery, lol. nie ulega wątpliwość że Katherine nie tylko jest największym antagonistą tego sezonu, ale będzie też nim w następnym. najgorsze jest to, że została napisana w tak kreskówkowy sposób jako antagonista że nie można prosić o już bardziej wybitny przykład leniwego scenopisarstwa. to jest dla mnie naprawdę śmieszne ile osób zdołała zwolnić w tak krótkim czasie, w tym Owena i to wyłącznie dlatego że się jej postawił wytykając jej pokaz tzw. power trip i wsparł swoją żonę mając przede wszystkim na uwadze dobro pacjenta leżącego tuż pod nosem Avery w stanie niemal krytycznym. Katherine to autentycznie obecnie chodzący i oddychający podręcznikowy przykład małostkowości. ktoś gdzieś napisał że Jackson powinien pojawić się w następnym sezonie i ogarnąć swoją matkę – szczerze mam nadzieję że do tego nie dojdzie, bo nie bez powodu Jesse odszedł z serialu definitywnie zamykając historię swojej postaci (pomijając fakt że jeden raz pojawił się na występ gościnny). nie chciałabym żeby scenarzyści mieli okazję ku temu aby znowu namieszać w jego historii, nie kiedy dali mu idealne zakończenie – a są w stanie to zrobić nawet gdyby pojawił się na sekundę. nie, dzięki.
to, co mnie autentycznie niepokoi to dr Weber. mam szczerą nadzieję że twórcy GA i James Pickens Jr nie planują tego co mi się wydaję że planują…. fakt że kilka odcinków temu miał momenty zamroczenia jakby objaw demencji starczej a teraz jeszcze w finale sezonu skrewił zabieg który doprowadził do śmierci pacjenta wygląda jak szykowanie się na pożegnanie z dr Webberem. na co kompletnie się nie godzę. bez Richarda Webbera nie ma Grey’s Anatomy, kropka. Meredith kto? Pickens i Chandra Wilson zawsze byli tymi OG w obsadzie którzy jako pierwsi przedłużali umowy z twórcami GA. mam nadzieję że Pickensowi nagle nie zbrzydła ta rola po 20+ latach. tyle razy Webber miał iść na emeryturę i niby teraz ma odejść bo odzywa się demencja , alkoholizm czy inna cholera? nie. niech Webber idzie na emeryturę jeśli musi ale niech nie odchodzi ze szpitala. może przemianują go na ciecia który od czasu do czasu pomoże na sali operacyjnej xd
kilka słów na temat tego gdzie scenarzyści zostawili Jo i Linka w s20: przewróciłam oczami , gdy zwiastunie finałowego odcinka widzimy że Jo mdleje. to, że powodem owego omdlenia jest ciąża można było przewidzieć na kilometr. Niekoniecznie podoba mi się fakt że znowu dają Jo i Linkowi wątek z ciążą tym razem potwierdzając że naprawdę jest w ciąży. żadna ciąża w historii GA nie przebiegła spokojnie, bez komplikacji i dramatów więc autentycznie boję się co znowu mogą wymyślić. generalnie uważam że to niepotrzebny wątek. uważam że to miła odmiana mieć w serialu taką tzw. patchworkową rodzinę , gdzie m.in. córka jest adoptowana i jest w pełni „wystarczają” w sensie że nie potrzebują wspólnego biologicznego dziecka aby tworzyć z Linkiem prawdziwą rodzinę czy coś.
kolejna rzecz: ogromnie wkurza mnie to, jak potoczyła się relacja Amelii z nową chirurg pediatrii, Monicą Beltran. od samego początku jasno insynuowano że Beltran ma być nową love interest dla Amelii, kontynuacją jej queerowego romansu szczególnie po odejściu Kai tym bardziej że ono już raczej nie wróci. twórcy GA biją rekordy w rujnowaniu romansów z niesamowitą chemią i potencjałem w tym też queerowe romanse są rozczarowujące pod tym względem że nie ma dla nich happy endu. nigdy nie lubiłam Callie i Arizony (nie cierpię Arizony), ale nie można odmówić faktu jak ogromne znaczenie w reprezentacji LGBTQ+ w historii TV ma historia Callie i eksploracja jej biseksualności a także jej sam związek z Arizoną. zaczęło się od ikonicznego queerowego lovestory a skończyło na historii rozżalonych nienawidzących się ludzi.
tak więc miałam nadzieję że sezon 20 będzie początkiem nie tylko nowego queerowego lovestory (a nawet dwóch bo Yasuda i Helm) z happy endem ale również happy end dla Amelii która sporo wycierpiała w swoim uczuciowym życiu. ale oczywiście nie mogło się skończyć inaczej niż bałaganem i rozczarowaniem. gdy pod koniec przedostatniego tj 9 odcinka pod koniec Ngudu i Baltan poszli ze sobą do łózka byłam naprawdę niezadowolona z tego faktu. tym bardziej, że odcinek wcześniej fani dostali queer confirmation Monici Beltan w momencie gdy wyznała że jest w trakcie rozwodu ze swoją żoną. nie byłam fanką wcześniego sporu między Amelią i Ndugu bo był zbyt wymuszony więc uznałam że to pisarze GA próbują stworzyć między nimi kolejny, nowy konflikt gdzie będą walczyli o tą samą laskę. z tym że w finale sezonu Amelia odchodzi z Grey Sloan Memorial Hospital i jednocześnie Baltan i Ndugu mają zamiar kontynuować sypianie ze sobą więc dla mnie to raczej dość oczywisty sygnał że w kolejnym sezonie porzucą wątek Amelii i Monici jak gdyby nigdy nic , jak gdyby nigdy nie było w ogóle żadnych romantycznych planów wobec nich. tym bardziej że po tym jak Monica odrzuciła nieśmiałe zaproszenie na randkę Amelii tłumacząc się rozwodem, nie było między nimi później interakcji w serialu.
kolejny queerowy romans który już oficjalnie został rozwiązany to związek Yasudy i Helm. po tym jak zostało ogłoszone że z serialu odchodzą Jake Borelli aka Levi Schmidtt oraz Midori Francis wiadomo było że będą zamykali powoli wątki związane z postacią Yasudy. mimo wszystko: zrywanie z Helm na zatłoczonym OIOMie jest brutalne nawet jak na nią. odejście Midori Francis jest niemałym szokiem choć z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć decyzję aktorki. nie tylko uczenie się tego medycznego terminu musi być bardzo męczące dla aktora, ale podejrzewam że Francis przede wszystkim spojrzała na tych wszystkich aktorów którzy utknęli w tym serialu – dobrowolnie bądź nie – co najmniej od dekady i postanowiła uciec póki ma jeszcze okazję lol. sama postać Yasudy czyli Kareva 2.0 miała naprawdę ogromny potencjał i jest mi przykro że MAGIC2.0 tak szybko się rozpada.
po ogłoszeniu odejścia Midori Francis każdy zakładał że Yasuda nie zda egzaminu i to będzie powód jej odejścia z Grey Sloan Memorial Hospital. teraz jak się okazało że każdy z nich zdał , obstawiam wieć że to ona ostatecznie przejmie ofertę wakatu w programie dla rezydentów jaką Maggie Pierce złożyła pierwotnie Lucasowi i wyjdzie do Chicago.
to, czego się absolutnie nie spodziewałam to tego że krótki niewinny moment między Yasudą a Jules w odc. 8 który zrodził pobożne życzenia że to zalążek nowego safickiego romansu czy też seksualne queerowe przebudzenie dla Jules, ma jakiekolwiek realne szanse na ziszczenie , nawet wtedy gdy odc wcześniej Jules niedbale wspomniała o swojej byłej dziewczynie zdradzając że pociągają ją zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
scena między Jules i Yasudą gdzie prawie się całują - przy czym tak BTW przeszkadza im w tym Blue z którym Jules nawiązała romans - jest o tyle frustrujący i bezsensowny doskonale wiedząc właśnie że Yasuda pojawi się tylko w kilku odcinkach nowego 21 sezonu aby zamknąć jej historie kompletnie więc po co rozpoczynać taki wątek skoro wiadomo że nie ma szans na kontynuowanie?
a propos ww Blue – zapowiada się na to że sezon 21 osiągnie jeszcze większy stopień chaotyczności i absurdu niż dotychczas bo oto w finale s20 bo scenarzyści GA wpadli na genialny pomysł: pacjentka która pojawiła się w ich szpitalu z powodu rozszalałego pożaru a wcześniej zapadła w śpiączkę a po obudzeniu straciła pamięć i nie pamięta swoich bliskich z poprzedniego życia okazuje się być – uwaga, uwaga! – byłą narzeczoną Blue! WTF? co to za plot twist rodem z filmów Hallmark? xd
na serio – choć Lucas i Simone to główny powód dla którego w ogóle wróciłam GA po latach, autentycznie miałam nadzieję że w kolejnym 20 sezonie scenarzyści skupią się na relacji Jules i Blue. to, na czym stanęła ich relacja – jeden wielki bezsensowny chaos.
generalnie cały ten sezon zakończył się na byciu totalnym chaosem który możecie absolutnie każdym dowolnym kierunku - i znając życie oraz ten serial -, najgorszym z możliwych.
jak pisałam na wstępie, jest o wiele więcej rzeczy które mi się nie podobały niż podobały więc z pozytywów muszę wymienić budującą się mentorską relację między Simone a Bailey.
kilka odcinków wcześniej gdy ciężarna pacjentka przywołała traumę u Simone związaną z faktem że jej matka zmarła przy jej porodzie i pojawiły się u niej podobne komplikacje jak u ww pacjentki, to Bailey była tą która pozbierała Simone do kupy i pocieszała. teraz w finale sezonu z kolei Simone jest tą która uspokaja Bailey gdy ta ze zmartwienia wariuje ze strachu o Bena. to definitywnie mój najbardziej ulubiony moment w odcinku.
Simone to niewątpliwie Meredith Grey 2.0 i ogromnie podoba mi się fakt że zatacza się u krąg. tym bardziej podoba mi się wątek biorąc pod uwagę fakt że w s19 bardzo podobał mi się wątek tworzącej się mentorskiej relacji między Lucasem a Nickiem Marshem tylko po to aby Marsh już w 1 odc 20 sezonu powiedział że od chodzi tym samym scenarzyści sprowadzili go do bycia wyłącznie love interest Meredith porzucając kompletnie jego relacje z Lucasem (btw, mam nadzieję że wrócą znowu do wątku ADHD bo jeżeli okaże się że dodali to tylko i wyłącznie po to aby wykorzystać to jako sposób na podrywa Simone będę bardzo zniesmaczona i niezadowolona).
tak więc pocieszam się teraz faktem że chociaż tworzy się mentorska relacja Simone i Bailey która jest już bardziej solidna i nie ma aż tak wysokiego zagrożenia że ni stąd ni zowąd ta relacje zostanie też porzucona.
wszystko zapowiada się na to że Katherine Avery dalej będzie antagonistą sezonu 21 oraz że Meredith, Owen, Teddy , Amelia a także pewnie i Bailey połączą siły aby skopać jej cztery litery. ponadto szykowany jest grunt na odejście Levi’a oraz Yasudy przy czym mam szczerą nadzieję że dadzą przede wszystkim Schmidttowi szczęśliwe zakończenie na jakie w pełni zasługuje. zbyt często dostawał po dupie od życia w tym serialu. generalnie niekoniecznie finał sezonu 20 zachęca do przekonania się w jaki sposób cały ten bałagan zostanie rozplątany w kolejnym … ja definitywnie oglądam ten serial dla Simone i Lucasa choć ten mentalnie jestem przygotowana na to że zrujnują ich historię kompletnie w sekundę.
trzymam kciuki za to aby GA w końcu oficjalnie zakończyło się na 21, góra 22 sezonie. czas się zwijać, fr.
amen, wszystko jak najbardziej w punkt. jestem głęboko przekonana, że scenarzyści nie są w stanie już nas niczym pozytywnym zaskoczyć. sezon 20 jest do bólu prosty i po prostu.. nudny:( oby się zwinęli asap
zazdroszczę fanom Station 19, ponieważ ich ulubiony serial przynajmniej zakończył się z godnością, na wysokiej nucie. w przypadku GA coś takiego - zakończenie z godnością - jest już wykluczone, absolutnie niemożliwe.
obejrzę już ten 21 sezon, ale też z przekonaniem że jak scenarzyści mają zaskoczyć to wyłącznie negatywnie. ;)
Ten serial zrobił się tak nudny, że oglądanie go przypomina usuwanie kamienia z zębów u dentysty. Postać Lucasa gorsza niż swego czasu Amelii; Simone ma być Meredith 2.0???? toż w tym serialu nie ma tragiczniej zagranej postaci. Ze stażystów tylko Blue i Malin, a zwłaszcza Yasuda wykazali się odrobiną barwy, bo być może jest zasługą grających te postaci aktorów. Simone i Lucas to aktorskie drewna.
a i owszem: Simone jest Meredith 2.0. obie są. Seattle-native, w ich rodzinach bliskie osoby odpowiedzialne za ich wychowanie cierpią/cierpiały na Alhimezera, obie też mają naturalny zmysł medyczny. ani Alexis Floyd ani Niko Terho nie są aktorskimi drewnami. oboje są świetnymi aktorami i mają rewelacyjną chemię ekranową - za taki a nie inny efekt jaki mamy należy winić wyłącznie showrunnerkę i scenarzystów.