boskie było jak Emmet z Elżbietą wybierali się gdzieś autem i Emmet mówi(cały znerwicowany): Mam pomysł, do ulicy zjedziemy luzem i dopiero tam włączymy silnik.
moją ulubioną scenką była ta gdzie żakietowa poszła na "randke"... nie pamietam... z majorem?? ;p ktory biedaczke podrywał w szklarni, do momentu rozmowy z riczardem wygladała przekomicznie ;p i te pozostałosci po kwiatach ;p
Ten serial składa się z jedynie dobrych scen, po prostu mistrzostwo!
Ale skoro już mowa o jednej, to mnie najbardziej rozbawiło, wręcz rozbroiło jak w odcinku Święty Mikołaj, Ryszard przebrany za Mikołaja poszedł do domu Elżbiety i upił się z Emmet'em. Do domu wróciła Elżbieta i mówi zaniepokojona widokiem pijanego brata i sąsiada:
- Ryszardzie..... Hiacynta Cię zabije!!!
Na to Ryszard:
- jaka Hiacynta?!
Zawsze też pojawiał się na mojej twarzy uśmiech, gdy Hiacynta mówiła do swego męża: Ryszardzie, Nie utrudniaj!
:-)
najbardziej ulubione sceny, to... wszystkie sceny, kiedy POWOLNIAK - moja miłość po prostu !!! - siedzi przed telewizorem i .. żłopie piwsko, wiecznie niechlujny, z zarostem, niedomyty, w czapce... i ta jego mina...i ta Stokrota, wiecznie się do niego przymilająca, kiedy on patrzy na nią z taką odrazą!
hahaha!!!
miodzio!
dobre jest też, kiedy Elżbieta próbuje zawsze wypić herbatkę, ale zdenerwowana wylewa i tłucze wszystko u Hiacynty :)
albo, jak z bratem uciekają przed Hiacyntą :D
albo, jak kryje się listonosz... i pastor...
pamiętam też taką scenę: Hiacynta z Ryszardem jadą samochodem; Ona:
-Uważaj, rower!
Ryszard się rozgląda: -Gdzie?
-Na chodniku!
A on dalej, z niezmąconym spokojem: - W takim razie wszystko w porządku - rower na chodniku, a my - na jezdni...:)
Ja nigdy nie zapomnę wyglądu Hiacynty po tym jak wpadła do wody:D
Albo to w wesołym miasteczku jak przeglądała się w tych lustrachXD
Moja ulubiona scena to ta jak Hiacynta z Ryszardem pojechali po jakiegoś kapitana okrętu. Kiedy znaleźli się na stacji aby go odebrać Hiacynta powiedziała do Ryszarda: "Może zaśpiewam szantę, żeby mógł (kapitan) nas znaleźć". Kiedy tak śpiewała Ryszard zdjął kapelusz i jakiś przechodzień wrzucił tam monetę.
Albo jak Emmet cieszył się, że Hiacynta pojedzie do Polski na ślub jej siostry z polakiem oraz jak Ryszard uświadomił sobie, że na emeryturze spędzi resztę życia z Hiacyntą i się zamyślił i wiele innych scen.
Wg mnie to najlepszy brytyjski serial komediowy
moja ulubiona scenka to kiedy hiacynta idzie do telefonu i mówi do siebie ;
mam nadzieję ,że to nie dzwoni wikary z odwołaniem wizyty ludzie z niczym się nie liczą żeby umierać w czasie weekendu.
Ja najbardziej kocham scenę, gdy Ryszard siedzi na dzr drzewie i czegoś szuka. A Hiacynta coś do niego mówiła, a on się nie odzywał. To wszystko widział jakiś człowiek i myślał, że Hiacynta to wariatka :)
A mi się podobało, gdy Ryszard po raz pierwszy wrzasnął na Hiacyntę. To było wtedy, kiedy starała dostać się do zajętej budki telefonicznej stukając w szybkę. Pamiętam słowa faceta, który wyszedł z budki skierowane do Rysia: "Dobra robota proszę Pana. Na wojnie przyznano by Panu medal."
Uwielbiam Hiacyntę mówiącą po francusku: http://www.youtube.com/watch?v=Wx9e5MZJSOg.
Plus wywód Hiacynty do Ryszarda, w którym oburza się na to, że: "wy mężczyźni oczekujecie, że my kobiety będziemy zawsze wyglądać optymalnie"! :D:D:D
Przemoczona i zmiętoszona Hiacynta płynąca łódką i z godnością gestem królowej pozdrawiająca osłupiałych gapiów - bezcenne!:)