Ciężko o spójność artystyczną całości wtedy. A zauważyłem, że w zasadzie każdy jeden odcinek reżyseruje ktoś inny. Bardzo podobał mi się odcinek o tej głuchej ofierze, to było coś innego. Czuć było w nim głebie. Był bardzo uzuciowy ten odzinek i trochę inne od całej reszty. Natomiast odcinek kolejny, siódmy (Cassandra) to łopatologiczne wskazywanie ile to razy policja zawiodła. I jaką fantstyczną miał Dahmer sąsiadke-detektyw. Nie podobał mi się ten odcinek wcale. Strasznie prosty.