Zastanawiam się, czy to jeszcze powielanie pomysłów, czy już autoplagiat:
- Zamiast dwóch linii czasowych i przesłuchania otwierającego śledztwo po latach, mamy trzy linie czasowe, przesłuchanie i wywiad telewizyjny.
- Postać, którą w pierwszym sezonie grał Woody Harrelson teraz gra Stephen Dorff.
-Zamiast biednych terenów Luizjany mamy ubogie rejony Arkansas.
-Zamiast „pułapek na dusze” z patyków mamy słomiane lalki.
-W obu sezonach w jednym z pierwszych odcinków detektywi przesłuchują skazanego za przestępstwa pedofilskie – w obu przypadkach przesłuchanie nic nie daje, okazuje się to stratą czasu.
-W połowie obu sezonów punktem kumulacyjnym jest sroga rozpierducha. W pierwszym był to nieudolny rabunek na murzyńskim osiedlu, w trzecim strzelanina w domu prześladowanego Indianina.
- W obu przez całą fabułę sugerowana jest konspiracja „na większą skalę”.
Nie można edytować, więc muszę uzupełnić tak:
- W obu sezonach detektywi stosują – powiedzmy to delikatnie – niezbyt regulaminowe metody śledztwa.
- W obu kluczowy świadek zostaje zastrzelony zanim powie prawdę.
- Relacje między detektywami są skomplikowane. Cole i Martin zachowują się wobec siebie identycznie jak Hays i West.
Tylko, że zakończenie jest zupełnie inne. I dobrze! Natomiast co do relacji Hays-West, w ogóle nie przypominała mi ona tej z pary Rust-Marthy. Tutaj są kumple całkiem nieźle się dogadujący i wspierający się nawzajem, tam była jedna wielka sprzeczność i porozumienie dopiero na sam koniec.