PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32949
8,5 12 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

Siódmy sezon

ocenił(a) serial na 9

Heloł :) Dopiero niedawno obejrzałam całe 7 sezonów, więc od teraz mogę się udzielać bezproblemowo.
Zauważyłam, że wielu z Was tutaj daje Doktorowi 10/10. Nie ciekawiłoby mnie to strasznie gdyby nie 7 sezon, który okazał się (nie tylko dla mnie) kompletnym fiaskiem i gdyby nie on to również pokusiłabym się o 10/10. Niestety potwierdziło się twierdzenie, że Steven Moffat nie nadaje się na głównego scenarzystę.
Jak Wy stoicie z 7 sezonem??

ocenił(a) serial na 8
HungerGamer

Ja mam całkowicie odmienne zdanie, chyba nawet mógłbym powiedzieć, że siódmy sezon jest moim ulubionym. Jakoś wszystkie historie przypadły mi do gustu i nie odczułem, żeby jakaś z nich była nudna, czy też źle napisana. No i kreacja postaci Doktora wraz z tą drobną "przemianą" w połowie sezonu była świetna.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Uwielbiam całym sercem. Jak dla mnie to jest sezon, który nie miał słabego odcinka. Począwszy od "Asylum of the Daleks", gdzie ten niepokojący klimat przytułku dla Daleków sprawił, że znowu mnie przerażali, co zdarzyło się tylko podczas oglądania klasycznych sezonów. Dalej mamy wspaniałą historię w "A Town Called Mercy". Dwuznaczność tej opowieści była bardzo poruszająca, do samego końca nie było wiadomo kto tak naprawdę jest "tym złym", może nikt, a może pochopnie postępujący Doktor...
"The Angels Take Manhattan" wycisnęło ze mnie hektolitry łez, Amy i Rory razem na zawsze, ale bez Doktora. Lub raczej Doktor bez nich...
"The Snowmen" ze swoim magicznym klimatem, wiktoriańska Anglia, Clara w najlepszym wydaniu, Clara na chmurze, Clara wchodząca do TARDIS. Coś pięknego. I tylko GI trochę zawiódł, ale dla mnie to nie ważne.
Później jest chyba pierwsza zupełnie genialna historia Gattisa, czyli "Cold War", Ice Warrior przerażający, Doktor wmawiający sobie, że zniszczy statek, by ocalić świat, tragiczna, smutna historia Wojownika naprawdę mnie poruszyła. I odcinek bardzo trzymał w napięciu.
"Name of the Doctor" kompletnie mnie zmiotło z krzesła reakcją Doktora na Trenzalore i oczywiście "zaginionym" wcieleniem. Kontynuacja tego wątku w rocznicowym "Day of the Doctor" była bardzo dobrym posunięciem, bo pchnęło to serial do przodu, zakończyło w końcu wątek z Wojną Czasu i zniszczeniem Gallifrey jak dla mnie w sposób absolutnie wspaniały.

Jestem fangirl Moffata, uwielbiam wszystko co wyjdzie z rąk tego pana, bardzo odpowiada mi jego czasem pozornie nielogiczny sposób prowadzenia historii. Long live Moffat!

ocenił(a) serial na 9
katniss_

Teraz ja, teraz ja! :D Muszę jednocześnie dodać, że mogło mi coś umknąć, bo choć oglądałam uważnie, to wiadomo, że jak coś jest nowe to ciężko skupić się na wszystkim, więc jakby co to poproszę o poprawienie ^^
1. Według mnie niedoceniony i niedociągnięty wątek tego, że Doktor przez swoją sfingowaną śmierć usunął się z umysłów prawie wszystkich istot na świecie i jakoś nikt o tym... nie wspomina? Ten wątek został trochę... olany, a powinien pójść w niego bardziej konfundującym kierunku, no bo to w sumie logiczniej trochę.
2. Nie podoba mi się to, że w siódmym sezonie wszystko jest powciskane jakby na siłę - Clara (której wątek mógł zostać przedstawiony w 2, ewentualnie 3 odcinkach, jeśli trzeba było, a za to można by było przedłużyć nieco Pondów), GI (które, nie ukrywajmy, było bardzo żałosne i nic w nim ciekawego nie było w przeciwieństwie do innych wrogów Doktora jak Dalekowie, Cybermani, a nawet Homo Reptilia czy Sontaranie, którzy mają historię i charaktery związane z historiami swoich gatunków. GI było po prostu prawie zamerykanizowanym super-złoczyńcą, który się pojawił, bo... ktoś musiał być).
3. Poza tym mam wrażenie, że siódmy sezon ogólnie bardzo poleciał na amerykanizm - wielkie wybuchy i efekty typowe dla Hollywoodu (sorry, w Asylum of The Daleks Doktor niosący nieprzytomną Amy na rękach, a z tyłu wybuchy? Tani chwyt, mógł zostać rozegrany znacznie lepiej), uzależnione od Doktora prawie wszystkie dziewczyny w serialu a'la damy w opresji (Rose, Martha i Donna miały przynajmniej życia i rodziny oprócz podróżowania z Doktorem), wszystkie o podobnych charakterach (mówię tu o Amy, River Song i Clarze - flirciary, narwane, prawie niezłomnie wesołe, osierocone w ten czy inny sposób; podczas kiedy Amy i River Song można wytłumaczyć, bo to matka i córka, to Clara mogła mieć całkowicie inny charakter, a wręcz powinna chociaż wyłamać się ze schematu, żeby nie było... nudno).
4. Nie widziałam potrzeby w wsadzaniu wątku w pierwszym odcinku tego rozłamu między Pondami - wątek nieco sztucznie poprowadzony. Gdyby tak go przedłużyć trochę i może dopiero na samym końcu ich pogodzić, a zaraz zabić byłoby dramatyczniej, lepiej i schludniej scenariuszowo. I wątek Clary, jeśli już trzeba, przenieść nieco na później.
5. Absolutnie nie zczaiłam w ogóle reakcji Doktora na śmierć Pondów. A raczej tego, że z taką rozkoszą i szczerym, świadomym wigorem przywitał Clarę po takiej tragedii. Myślę, że chyba ani dziewiąty, ani dziesiąty Doktor nie mieli z kimś takich zżytych relacji jak jedenasty z Pondami. Dlatego myślałam, że ten nieco zdziecinniały Doktor o twarzy 9-latka przynajmniej trochę popłacze i przez, nie wiem, odcinek, dwa, nie będzie nikogo zapraszał do TARDIS na przejażdżkę? W The Snowmen tak się zarzekał, że Clary nie przyjmie, a jednak jak szybko mu się odwidziało. Co innego, że była ciekawą, niemożliwą postacią, ale to można by było rozwiązać przez intrygę, byłoby chyba... naturalniej.
6. Aha, do tego kwestia tego, że nie ma już podwójnych odcinków. Moffat postanowił się ich pozbyć, bo jego syn nie lubi czekać aż tydzień na kontynuację. Mhm.
7. Osobiście prawie żadna historia z odcinków mnie nie wciągnęła, może dlatego, że niektóre z nich przynajmniej aż prosiły się o dwa odcinki, ale trzeba było wszystko upchnąć w jeden. Wyjątkami są pierwsze pięć odcinków sezonu, które uchodziły w tłoku, szczególnie The Power of Three czy właśnie The Angels take Manhattan.
8. Trenzealore. Sama nie wiem, co mam sądzić. Mogłoby tego nie być. Była cała ta gadanina przez 6 sezonów, że Doktorowi nie wolno przenosić się po jego własnej linii czasu, a okazuje się, że skutkuje to w praktyce tylko... wkurzonym TARDIS.
9. Teraz najgorsze: powrót Gallifrey. Największa plama na historii NuWho. Moffatowi odwidział się główny środek napędowy charakteru ostatnich trzech Doktorów, bo... dlaczego? Według mnie to, co czyniło z Doktora tak niesamowitą postać to to, że musiał walczyć z ciągłym żalem, że na każdą wzmiankę o Władcach Czasu rozpaczliwie przeszukiwał kosmos i musiał wysłuchiwać jak uważają, go za bohatera. Doktor był postacią tragiczną, dopóki Moffat magicznie nie porozdawał wszystkim różowych okularów i nie postanowił zmienić ostatnich 400 lat.
10. Poza tym, przepraszam, Doktor dostał nowy cykl regeneracyjny? Czyli ZNOWU może 12 razy się zregenerować? Chwyt marketingowy na więcej sezonów :(

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Odniosę się tylko do 6. punktu bo reszta to Twoja subiektywna opinia z którą się po części zgadzam (GI), a po części nie (Clara, Gallifrey). Odcinków dwu częściowych nie było, bo BBC ich nie chciało. Jeden z pracowników wypaplał, Moffat to później musiał "odkręcać" na życzenie stacji.
Aha, chyba nie myślałaś, że zabiją kurę znoszącą złote jaja, przez jakąś rzecz, która została powiedziana kilkanaście lat temu? Moffat co prawda wykazał się nieco nadgorliwością rozwiązując wątek regeneracji już teraz, ale to by się zdarzyło prędzej czy później.

ocenił(a) serial na 9
katniss_

"Przez jakąś rzecz, która została powiedziana kilkanaście lat temu?". Raczej kilkadziesiąt. Trzeba wiedzieć, kiedy przestać, ile seriali się popsuło, bo twórcy doili pomysł i doili aż wszystko się pomieszało i nie dało się już później nic oglądać? Mogli po prostu przedłużyć czas Petera Capaldiego na więcej sezonów i mieć z głowy, żeby zachować jakieś resztki szacunku dla historii, czego Moffat niestety nie ma, co widać po wątku z Gallifrey. Teraz oczekujmy wszyscy na różowe, bajkowe zakończenie, gdzie Doktor wraca sobie szczęśliwie na swoją planetę, którą magicznie postanowił odzyskać.
To prawda, to jest moja subiektywna opinia, nie tylko moja, ale nie mówię tylko o tym, że coś mi się podobało, czy nie. Argumentuję, wytykam rzeczy, które były sztuczne, nienaturalne, powciskane na siłę, kwestia tylko tego czy ktoś to zauważa i mu przeszkadza, czy nie :)

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Ja się ogromnie cieszę z powrotu Gallifrey, bo nowe serie dużo straciły na braku innych Time Lords. I szczerze wątpię, że będzie różowo. Słodko-gorzko raczej bym powiedziała.
Peter Capaldi coś czuję, że zostanie tylko na jeden sezon i odejdzie wraz z Jenną i chyba też Moffatem (którego uwielbiam, ale to by była pora najwyższa na odświeżenie serialu i nowego showrunnera).
"Doctor Who" to taki serial, który jak widać może trwać 50 lat i więcej, a pomysły i tak się nie skończą, więc nie rozumiem tego oburzenia, że chcą go przedłużyć. Limit regeneracji został w serialu wspomniany raz (i raz w SJA), mogliby się w ogóle do niego nie odnosić.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

1. A jednak - Clara nie pamięta np. kradzieży kuli ziemskiej z czwartej serii, itp.
2. Ja nic do Pondów nie mam, ale to chyba najbardziej znienawidzeni przez widzów towarzysze. Dlatego ich wątku nie przedłużano bardziej. GI to jeden z klasycznych wrogów, z czasów Drugiego Doktora. Jedyne, co mam do zarzucenia to to, że nie rozbudowano historii człowieka, którego opętał - dr. Simeona. Można było wyjaśnić, czemu przed spotkaniem stwora już był małym socjopatą, ale GI jako taki był niezgorszym wrogiem.
3. Akurat Clara to jedna z mniej "uzależnionych" towarzyszy - w przeciwieństwie do tabuna innych, po każdej przygodzie wracała na jakiś czas do domu. Wybuchy natomiast były w DW zawsze, inna sprawa, że lata temu technicznie nie dało się uczynić ich tak efektownymi.
5. W "The Snowmen" Doktor próbował na silę przekonać samego siebie do zaprzestania zabierania ludzi na pokład i w ogóle, ale nie szło mu to :) Po prostu za bardzo to lubi. Nie jest w stanie wygrać ze swoją naturą, można powiedzieć.
6. Tak, jak powiedziała Katniss - nie Moff tylko bossowie BBC :)
8. Co nie gra z Trenzalore? Doktor miał tam zginąć, ale Władcy Czasu dając mu nowe regeneracje zmienili bieg historii
9. A ja zawsze wolałem Doktora klasycznego - nieobciążonego brzemieniem. Teraz jest szansa na jego powrót :) A tak ogólnie to każdy wątek musi mieć swój koniec - te związane z konsekwencjami Wojny Czasu też. Swoją droga to wprowadzanie pewnych zmian do kanonu nie jest pierwszyzną w serialu mającym pięćdziesiąt lat. Choćby całkowita zmiana przeszłości Daleków w "Genesis of the Daleks" (Chodzi o rasę w nich zmienioną, mówiąc dokładnie) Już bliżej natomiast współczesności Russel T. Davies wymyślił, że Mistrz miał ten implant Władców Czasu od dzieciństwa, zawsze słyszał przez to bębny i był przez to szalony. Żadna z tych rzeczy nie pasuje do tego, jak się zachowywał w klasycznych seriach.
10. Zacznijmy od tego że limit regeneracji nie został wprowadzony w związku z osobą Doktora - chodziło o to, by dać Mistrzowi powód do hulania po Wielkiej Cytadeli i popełniania skrytobójstw. Jeśli natomiast serial straci oglądalność w którymś momencie, to zejdzie z anteny.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

1. Okej, dobra, Clara nie pamięta. Kto wie, dlaczego, może była gdzie indziej, jak Donna, która też nie widziała/ nie pamiętała o paru rzeczach? W każdym razie chyba nie skupiono się na tym, dlaczego nie pamięta
2. Skąd wniosek, że Pondowie są najmniej lubieni? Spotykam się często z odwrotnym zdaniem, sama za nimi na przykład przepadałam. Nie znam starych sezonów, nie oglądałam ich, więc okej, co nie zmienia faktu, że potraktowano (tym razem?) GI w sposób bardzo zamerykańszczony. Jak zresztą wybuchy w stylu Hollywood. Można mieć wybuchy, wiem, że były zawsze, ale nie w takiej tandetnej odsłonie jak na przykład wtedy, kiedy Doktor niósł Amy na rękach w Asylum of the Daleks.
3. To prawda, wracała do domu. Nie zmienia faktu, że nie musiała mieć prawie identycznego charakteru co inne towarzyszki.
5. Trudno nie zauważyć, że to lubi :) Dla jego własnego bezpieczeństwa też powinien zawsze kogoś mieć. Mimo wszystko wzięcie Clary, która po prostu była zagadką jakoś nie pasuje za bardzo.
6. Słyszałam inną wersję. Jeśli ta jest 100% prawdziwa to w porządku.
8. Ach te zmienianie biegu historii. Czy to przypadkiem nie był fixed point in time, którego zmienianie grozi załamaniem się wszechświata?
9. Takie zmienianie, że raz jest Gallifrey raz nie ma jest przesadą według mnie, jakby każdy scenarzysta robił pod siebie. Można popchnąć akcję w inny sposób. Ja wolę, przyzwyczaiłam się, jak kto woli, do Doktora obarczonego rozpaczą po zabiciu swoich. Czyniło to z niego postać tragiczną, trochę ciekawszą. Nawet nie chodzi tylko o sam fakt, że zmieniono historię i jednak ona istnieje, ale o sposób w jaki to się dokonało. Był trochę... śmieszny.
10. Nie został wprowadzony w związku z osobą Doktora, ale Doktora dotyczy. Trzeba wiedzieć, kiedy zakończyć dobry serial. Może jakby to miało lepsze, nieco bardziej epickie wyjaśnienie niż Clara prosząca Władców Czasu, żeby uratowali Doktora to byłoby lepiej.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

1. Moim zdaniem jednak dlatego, że Doktor skasował te informacje. No ale dobra, tu nie znamy stuprocentowej odpowiedzi
2. 90% znanych mi fanów DW Pondów łagodnie mówiąc, nie lubi - w wypowiedziach też często widzę niechęć do tych towarzyszy.
Amerykańskości nie ma - wszystko to było już kiedyś, w czysto brytyjskim wydaniu, tylko mniej efektowne technologicznie.
3. Pewnie nieco podobny - ale czy od razu identyczny? Taka Amy była jednak inna - bardziej postrzelona i, przynajmniej początkowo, samolubna.
5. Wiktoriańską Clarę chciał zabrać zanim jeszcze dostrzegł zagadkę, z czego wnioskuję, że to był dodatek. Ważny, ale dodatek.
8. Władcy Czasu raczej mogą zmieniać bez załamania - Władcy w końcu :)
9. Tutaj masz o tyle racji, że każdy scenarzysta robi pod swoje pomysły - nierzadko zmieniając koncepcje poprzedników. I moim zdaniem każdy kolejny scenarzysta DW będzie tak robił.
10. To, że Doktor ma teraz nowy zestaw regeneracji nie oznacza, że serial będzie trwał na tyle długo, że ujrzymy je wszystkie. To tylko daje możliwość. Może za parę lat zakończą a za kilkanaście kolejnych Doktor powróci raz jeszcze?

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

2. To kwestia widocznie z kim się zadajesz :D Poszedł trochę w amerykańskość - widzi to masa ludzi (wpisz sobie "moffat doctor who criticism" w Google - prawie każda osoba, która krytykuje DW pod wodzą Moffata to wytyka i zgadzam się w 100%).
3. Nie jest identyczna - żaden scenarzysta nie popełniłby takiej gafy jak zrobienie identycznych postaci. Jest jednak zbyt podobna i to jest nudne. Amy miała jeszcze przynajmniej Rory'ego, który ją wybijał spoza tych wszystkich innych towarzyszek, szkoda tylko, że poza facetami nie miała swojego życia xD
5. Jeżeli jeszcze przed zagadką to jeszcze mnie czaję character development. Jeszcze rozumiałabym, że Doktor zabiera ją, bo przede wszystkim chce rozwikłać zagadkę, coś w stylu a'la intryga. No cóż.
8. To dlaczego Doktor tak bardzo bał się zmieniać bieg wydarzeń? W końcu jest Władcą Czasu :)
9. Mam nadzieję, że nowy scenarzysta trochę naprostuje ten chaos, który narobił Moffat, choć ciężko będzie ;)
10. Chodzi mi o kwestię dobrego smaku. Ile dobrych seriali się zepsuło, bo specjalnie chcieli jeszcze krowę do końca wydoić. 12 regeneracji to 12 regeneracji, a tu po słodkich słówkach Clary, Doktor dostaje następną rundkę. Nie kupuję tego niestety. Poszli na łatwiznę.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

2. Jak sam pisałem, dla mnie Pondy jakoś strasznie złe nie są - bywali gorsi towarzysze. Fakt, że nielubiący serii Moffa mówią o tej "amerykańskości" - ale nikt nie umie udowodnić, że coś takiego tam jest. Zazwyczaj słyszę właśnie "Bo wybuchy, eksplozje". Ale one były zawsze.
3. No jak dla mnie to to jest spora różnica charakterów - Clara ma mniej wad, niż Amy. Nie wiem, czy to różnica na plus, zależy, ale jest
5. Normalnie - chciał ją zabrać jak zwykłą towarzyszkę a potem doszła tajemnica.
8. Bo to może być moralnie trochę nie halo - zmieni czas tak, że ktoś powiedzmy nie umrze. Cały Wszechświat się nie zawali, ale zamiast tego może zginąć ktoś inny a Doktorowi nie w smak decydowanie o tym, kto ma przeżyć zamiast kogo
9. Teraz już nie ma chaosu - wątki ciszowe elegancko pozamykane, wszystko wyjaśnione, można zacząć coś nowego
10. Ale czy te inne dobre seriale miały ponad trzydzieści dobrych serii? :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

1. Zdefiniuj "udowodnić". Niektórzy utożsamiają coś takiego jako typowo amerykańskie, inni nie. Dla mnie moment kiedy Doktor w pierwszym odcinku siódmego sezonu niesie nieprzytomną Amy na rękach jest typowo amerykańskie - wybuch z tyłu, piękna dziewczyna, zwolnione tempo, mina twardziela. Amerykańskość i trochę seksizm C:
3. Amy wniosła coś nowego, bo towarzyszył jej Rory, między innymi. Clara jest... nijaka. Narwana - było. Flirciara - było. Sierota - było. Owiana tajemnicą - było. Nie ma w niej nic nowego.
8. Dużo razy w sezonach się słyszy, że Doktor NIE MOŻE zmieniać fixed points, bo to zmienia bieg historii, czyli jest to coś niebezpiecznego. Wygląda na to, że można to zrobić jak się tylko podoba i jest się Władcą Czasu. Logika zachwiana.
9. Elegancko pozamykane może i są. Szkoda tylko, że trzeba było pociskać tandetę xD
10. Wydaje mi się, że choć NuWho jest kontynuacją tamtych sezonów, to prowadzenie akcji, scenariusze nie mają za wiele wspólnego ze starym DW. Poza tym ich nie oglądałam. Ale widzę, co widzę - DW było przecież świetne, nie zaprzeczam, że poprzednie sezony być może również, do siódmego sezonu. Wystarczy tylko zamącić, żeby "fajnie" widza skołować i powywalać parę istotnych rzeczy, zachwiać logikę tu i tam. Tak samo skończył "Lost", który miał aspirację na świetny serial, tak samo sknocił się "House M.D"

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

1. Oglądałaś "Torchwood"? W ostatniej serii tego spin-offa faktycznie poszło w amerykańskość, zmieniło się dużo. W DW właśnie większość rzeczy jest nadal "po staremu". Jeśli coś było w kultowym, brytyjskim serialu przez cały czas od jego początków, to raczej jest to brytyjskie, nie amerykańskie.

3. Rozwiązanie tajemnicy Clary jest jednak czymś nowym - a są towarzysze mocno skopiowani z jakichś poprzedników także trochę życiorysem.

8. Ja wiem, czy nie może? W takim "Waters of Mars" jeszcze z czasów Daviesa mógł i zrobił to. Raczej nie chce.

10. Poniekąd fakt, że nie miało wiele wspólnego z klasycznymi seriami - od piątej już ma trochę więcej. Co oczywiście nie każdemu musi się podobać.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Ad 8. Praktycznie nic nie zmienił. Właśnie o to chodzi, że czas się obronił. Ta babka i tak zginęła, więc jej linia (a tu o nią chodziło) pozostała ta sama. Tak samo pod koniec 6 sezonu kiedy River Doctora nie zabija czas wariuje. Dopiero obejście tego punktu (choć przypuszczam ze tak było od początku) wszystko naprawiło.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Mi raczej chodzi o ten moment już po zmianie, a jeszcze przed jej śmiercią - wtedy nie wyglądało, żeby miał nadejść jakiś mega-kataklizm

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Bo widocznie nie zawsze to się tak samo objawia. Może są punkty mniej i bardziej stałe? Może w którymś momencie po prostu jakby ona dalej żyła, coś zaczęło się mieszać, psuć ale powoli? Koniec końców i tak stało się tak jak miało. Może na tym polega to, że tych punktów nawet Time Lord nie może zmienić? Może to nie jest narzucone ograniczenie przez TL tylko przez sam Czas?

Powinny być jakieś ograniczenia narzucone Doctorowi. Bo serial inaczej traci na napięciu. Bo czego tu się bać jak zawsze wszystko można zmienić. Kiedyś te ograniczenia były a teraz ich brak. Jeszcze raz ok rozumiem, ale to przepisywanie czasu to jest najulubieńsze rozwiązanie przez Moffata.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Właśnie, właśnie, O-GRA-NI-CZE-NIA. Doktor powoli staje się kimś w rodzaju boga - wszyscy mówią, że tylko on może pomóc, wystarczy, że machnie śrubokrętem, ma Clarę, która zapłacze do Władców Czasu i ci dadzą mu nowe regeneracje, wszystkie laski na niego lecą, w całych trzech sezonach jedynie Rory raz wytknął mu błąd w postępowaniu, a nawet nie, po prostu powiedział "Nie chcę być taki jak ty".
Czego tu się obawiać? :P

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Bo Moffat tak postrzega Doctora, jako samotnego boga. Zresztą mówi to Reinette do Doctora w jego odcinku. Zaś w odcinku świątecznym RTD gdzie ginie Astrid wyraźnie jest powiedziane, że jakby mógł decydować kto ma zginąć a kto żyć stałby się bogiem i to mściwym.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

1. Nie, nie oglądałam nic oprócz NuWho (ale za Torchwooda się mam zamiar zabrać ^^), dlatego bazuję tylko na nowych sezonach, nie na starych. Niestety, ja nie widzę rzeczy po staremu. Kwestia chyba otworzenia oczu ;)
3. Musieli wymyślić nową tajemnicę, żeby Clara nie była całkowitą kopią. Ale oprócz tej tajemnicy nie jest postacią ciekawą tylko przegadaną i nudną.
8. Dokładnie to, co mówi Belief powyżej ;)
10. Tak jak mówiłam już 5 razy - nie oglądałam tamtych serii i wiem, że nie ma takiej potrzeby. Super, że się znasz, i że widziałeś, ale moje uczucia tyczą się tylko i jedynie NuWho z jakąś tam maciupką wiedzą o poprzednich sezonach. Może ma wspólne wątki, dawni wrogowie wracają, ale dla osoby, która nie oglądała tamtych sezonów to w sumie... nic nie zmienia. Jeżeli coś jest źle zrobione, to jest źle zrobione.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

1. Nie otworzenia oczu, tylko chyba patrzenia z innej pozycji :)
8. Mi raczej chodzi o ten moment już po zmianie, a jeszcze przed jej śmiercią - wtedy nie wyglądało, żeby miał nadejść jakiś mega-kataklizm
10. Jak w punkcie 1 - inna perspektywa najwyraźniej. Dla mnie jest zrobione bardzo dobrze.

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

1. Osobiście nie rozumiem jak można tego nie widzieć :D oczywiście może to nie przeszkadzać, można to olać, ale to jest jasne jak słońce dla wielu osób :) niekoniecznie też musi to być coś złego dla ludzi, ale okej, kto co woli.
8. No ale... nadszedł?
10. Jak w punkcie 1 ;) dzięki za dyskusję, bardzo fajnie się gawędziło, widać, że można spokojnie pogadać z kimś na poziomie jeszcze na tych forach <3

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

PS: Jeśli miałabyś ochotę zacząć oglądanie klasycznych serii a nie wiesz, od czego zacząć, polecam swojego własnego bloga: http://recenzje-dw-classic.blogspot.com/ :)

ocenił(a) serial na 8
HungerGamer

Tak przy okazji, chyba Trenzalore nie jest punktem stałym w czasie (przynajmniej nie pamiętam, żeby gdziekolwiek było powiedziane, że jest). Na TARDIS wikia jest napisane, że wręcz przeciwnie - jest to "zmienny" punkt:
http://tardis.wikia.com/wiki/Fixed_point_in_time

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

A'propo jeszcze "zamerykańszczenia" - przeczytaj jeszcze raz mój pierwszy, najdłuższy post. Wszystko, co zamerykańszczone wymieniłam :) (może parę rzeczy mi uknęło, ale mogę jeszcze coś podrzucić)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

1. Nie chodzi o to "co" ale "jak". Bo ostatnio to raczej są wybuchy dla wybuchów, żeby było "cool". Sam Jedenasty ma w sobie tyle bad-assa, że mu nogawkami wychodzi. Rozwalanie Daleków energią regeneracyjną ze szczytu wieży to było najbardziej tandetne zagranie jakie widziałem w tym serialu. Mamy masę mind-fckowych wątków które w rezultacie do niczego nie prowadzą. To też domena seriali rodem z USA - podbudowa pod jakieś duże zmiany w serialu i nagły reset, because fck u, that's why. Wszechobecne wątki romantyczne też przyszły do DW z zachodu. Zaczeło się od romansu w filmie bo twórcy chcieli żeby trafił do Amerykańskiej publiki. Mimo całej swojej antypatii do Rose to ich will they/won't they jeszcze jakoś działało bo sprawiało wrażenie... intymności? Martha też się w miarę szybko ogarnęła. A wątek River ciągnie się i skończyć nie może, chociaż jest zbudowany na dużo mniejszym ładunku emocjonalnym i na zagadkach które w efekcie doprowadzą nas do drzewa genealogicznego rodem z Mody na Sukces. Romans River i Doctora jest świetnie wymyślony, ale Moffat woli bawić się za pomocą tej pary w skojarzenia zamiast wykorzystać potencjał tkwiący w ich relacji. Tego typu uproszczenia też można potraktować jako amerykanizację.

Jako sidenote chciałbym zauważyć, że nie wszystko co tu wymieniłem jest złe, godne wyklęcia i pogardy, ale stanowi powód dla którego dużo fanów twierdzi, że DW się amerykanizuje.

ocenił(a) serial na 9
hangeyes

No nic dodać, nic ująć :)
Też nie mówiłam, że jest to godne wyklęcia i pogardy, po prostu trochę człowieka... zawodzi. Dalej będę oglądać Doktora mimo tego wszystkiego, bo trochę ochłonęłam po tym wszystkim.
Nicely put :)

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

"A wątek River ciągnie się i skończyć nie może, chociaż jest zbudowany na dużo mniejszym ładunku emocjonalnym i na zagadkach które w efekcie doprowadzą nas do drzewa genealogicznego rodem z Mody na Sukces."

Dobrze ujęte :)

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

A propos "amerykańskich" scen z wybuchami http://www.youtube.com/watch?v=e95z2zkr9i4 Siódmy Doktor, ostatnie 3 sekundy filmiku, praktycznie to samo, nieco mniej efektownie bo i czasy i możliwości techniczne inne.

ocenił(a) serial na 10
katniss_

Jeszcze końcówka "Caves of Androzani" z Piątym Doktorem, akurat nie ma chyba tej sceny na YouTube, ale też się kwalifikuje :)

ocenił(a) serial na 9
katniss_

To obviously jest odniesienie do amerykańskich wybuchów. Cool guys don't look at explosions i tak dalej xD

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Już Cie lubię :). Nareszcie ktoś kto zauważył te wszystkie idiotyzmy i mówi o tym otwarcie. Tak, tak i jeszcze raz tak!

To prawda serial poszedł w taki trochę styl amerykański, co jest dla mnie osobiście bardzo bolesne bo nie takiego Doctora pokochałam. Masz rację że GI to beznadziejny wróg znowu na amerykańską nutę. Clara niczym szczególnym się nie wyróżnia od pozostałych prócz świetnego gustu jeśli chodzi o ubrania (genialnie ją ubierają). Rose, Martha i Donna były pisane przez innego scenarzystę i miały WADY. Amy, River i Clara wad nie mają. A Clara robi się już tak cukierkowa w tej swojej idealności, że zaczyna mnie mdlić (choć z początku ją bardzo polubiłam). Poza tym Rose, Martha i Donna to były zwykle proste dziewczyny. Amy, River i Clara - żadna z nich nie jest przeciętna, każda wyjątkowa (przepraszam, ale z którą mam się utożsamić w tym serialu panie Moffat?) Granie na emocjach Pondami dawno już przestało mnie bawić. W ogóle mnie to nie rusza. Ile można zabijać Rorego?

Dodatkowo nieliczenie się z jakimiś zasadami serialu. Wcześniej te zasady były a teraz? "A co tam przepisze sobie czas" ;/. I zawsze to się w ten sam sposób kończy u pana Moffata. Logika poszła się dawno p@#% i nie wróciła. Gllifrey? Tu mi się płakać chce za to co on zrobił :(. Przywrócenie Gallifrey - owszem pomysł fajny, ale nie w tak beznadziejny sposób. Jedyne co mogę Ci powiedzieć to, że Doctorowi i tak by doładowano regeneracje :) ku uciesze fanów tylko czemu on to zrobił w taki sposób? Żałosny sposób. W dodatku na siłę wepchnął dwie regeneracje - wymyślił sobie jakiegoś Hurta co to go mamy tylko w jednym odcinku i uznał Tentoo za regenerację SKANDAL! Zrobił to tylko i wyłącznie z własnego rozbuchanego ego :/.

Ale i tak uważam, że 7 sezon to najlepszy ze wszystkich sezonów Moffatowych czyli tych 5-7. Nie lubię jego początku ani końca, ale środek ma całkiem niezły: The Angels Take Manhattan, The Rings of Akhaten, Cold War, Hide, Journey to the Centre of the TARDIS, The Crimson Horror oraz odcinek świąteczny to naprawdę dobre historie.

Nie winą serialu jest, że się długo ciągnie. Winny jest scenarzysta. Jak go zmienią mam nadzieję będzie lepiej. Także panie Moffat kończ waść. Już wystarczy. 5 lat siedziałeś.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Po prostu siódmy sezon DW zadał mi straszny ból, bo nastał chaos.
- amerykańskość - po co. DW był IDEALNY pod względem atmosfery, takiej nie-amerykańskiej. Teraz pościgi, wybuchy, Doktor jeżdżący na motorze, niosący Amy na rękach, ile można useksualniać postać Doktora x.x
- właśnie - nawet nie chodzi o to, co się stało tylko JAK - albo niewytłumaczone, albo nie ma w tym logiki, albo poszli na łatwiznę z jakimś sztucznym, bzdurnym pomysłem. Przywrócenie Gallifrey - popłakałam się nie z tego powodu, z którego chyba powinnam :D
- to prawda i Amy i River i Clara MUSIAŁY mieć jakąś historię, jakąś zagadkę w sobie, żeby być interesujące. Rose, Martha i Donna nie musiały tego mieć. Good point :)
- Moffat niestety nie może być głównym scenarzystą. On po prostu odprawia wolną swawolkę. Tak pokręci, tak przekręci, tak zawinie fabułę i jeszcze będzie z siebie dumny. Będzie nam mówił, co mamy odczuwać zamiast sprawiać, żeby widz faktycznie się tak czuł. Cieszę się, że odejdzie, między innymi dlatego, że będzie miał więcej czasu na Sherlocka, a miejsce zwolni komuś innemu, mam nadzieję, że dobremu.
- co do regeneracji - w 100% się zgadzam. Pogodziłabym się z tym, gdyby dostał je w jakiś super-epicki-ale-nie-amerykański sposób, a nie bo CLARA
- osobiście wolałam 5 i 6 :) ale 7 miał dwa-trzy odcinki, które mi się podobały, np. właśnie The Angels Take Manhattan albo The Power of Three. Hide też było niezłe.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Ze wszystkimi uwagami się zgadzam. Od dawna o tym tu mówiłam bo czuje podobnie.

"Będzie nam mówił, co mamy odczuwać zamiast sprawiać, żeby widz faktycznie się tak czuł. "
Tak dokładnie. Strasznie mnie to razi przy relacji River i Doctora. Nie żebym nie lubiła River bo postać jest ok, ale ich relacja...oni cały czas, albo się całują, albo wyznają sobie uczucia, albo żartują z podtekstami i nikomu to nie przeszkadza a straszna jest jednocześnie nagonka na Rose i 10 Doctora, że to był okropny romans bo Doctor nie powinien romansować. Tylko, że jak się przeanalizuje tą relację pomiędzy Rose i Doctorem to jest w dużej mierze to co ludzie sami odebrali. A u Moffata tego nie czuje. On tylko mówi co mam czuć. Ale ja tego nie czuję. Tak samo jak umierał ciągle Rory. O litości. Ani razu nie płakałam, choć postać z tych sezonów Mofatowskich moja ulubiona. Nie umie moim zdaniem zbudować tego odpowiedniego klimatu. W ogóle u Moffata nie płakałam ani razu, podczas gdy po takim 4 sezonie długo nie mogłam się uspokoić.

To useksualnianie postaci Doktora też mi przeszkadza. Te jego żarty, aluzje choćby względem Clary itd. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni wraz z regeneracją.

"Cieszę się, że odejdzie, między innymi dlatego, że będzie miał więcej czasu na Sherlocka"
Ale on nie odchodzi właśnie o to chodzi :(. Musze za tego Sherlocka się wziąć. Wszyscy piszą ze jest rewelacyjny. Czas sprawdzić. :)

ocenił(a) serial na 9
Belief

Osobiście bardzo lubię relacje River i Doctora, lubię humor prezentowany w 5 i 6 sezonach (bo w 7 jest, nie mam pojęcia, czemu, mniej śmiesznie), ale niestety seksizm w ich przypadku strasznie wali po gałach. Jest też kwestia tego, że każdy Doktor to w sumie inna osoba i mógł się zdarzyć taki co bardziej jest useksualniony, ale jest tego po prostu za dużo. Gdyby była tylko sama River to jeszcze do przełknięcia, ale na miłość boską, ile lasek praktycznie przed jedenastym rozkładało nogi ._. Teraz w filmie i telewizji trudno o wątki damsko-męskie pozbawione miłości romantycznej, seksu i zakochania, ludzie chcą czegoś takiego nie wiadomo po co. Też mam nadzieję, że jak będzie Peter Capaldi to nieco się pozmienia :)
Kolejna rzecz, którą Moffat prezentuje - nikt nie umiera. Każdy w pewnym momencie odżyje w jakiś cudowny sposób, ale nikt na 100% nie umrze. Dlatego właśnie jak ktoś umiera w DW to widz się nie przejmuje, podświadomie wie, że ta postać wróci.
Ha, ja po 4 sezonie ryczałam jak idiotka xD
Jak to - nie odchodzi? Moffat mówił, że chce odejść z DW. Chwała Bogu XD Weź się za Sherlocka - jest MEGA. Tylko miej na uwadze Moffata. Ale nie skreślaj serialu, bo jest naprawdę doby :)

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Bo ta relacja Doctora River jest inna i fajnie, że jest inna. Inaczej byłoby nudno. Chodzi mi tylko o to że ja nie czuje tego wielkiego uczucia między nimi. Widzę ale nie czuję.

"Teraz w filmie i telewizji trudno o wątki damsko-męskie pozbawione miłości romantycznej, seksu i zakochania, ludzie chcą czegoś takiego nie wiadomo po co."
Bo w domu nie mają :) a tak to sobie chociaż obejrzą :). Ale zgadzam się. Jest przesyt tego w telewizji.

Everybody lives :D hehe tak, tak to też jego wada. Ja nie mówię, aby w każdym odcinku mordować kogoś bo już i taki serial oglądam i powiem: skrajności nie są dobre, ale litości ile razy można mordować w kółko tą samą postać?

"Jak to - nie odchodzi? Moffat mówił, że chce odejść z DW. "
Dopóki nie zobaczę nie uwierzę Moffatowi na słowo ;], Sherlocka obejrzę. Spokojnie nie mam zamiaru się do niego uprzedzać na początku, bo tak naprawdę czuje, że to może być świetny serial.

ocenił(a) serial na 9
Belief

To prawda, nie czuć wielkiej miłości tylko... chęć przespania się ze sobą, bo to właśnie praktycznie mówią widzowi ;) Gdyby nie to, że Doktor nie powinien być raczej tak seksualny to nie raziłoby to tak po oczach. Fajnie się to ogląda, jest śmiesznie i ciekawie, ale jest pusto.

Haha, może i nie mają w domu miłości, to prawda :D pokazują wyidealizowane związki w telewizji, żeby ludzie dyszeli do ekranu. Smutne.

A po co w ogóle kogoś mordować? Naprawdę trzeba mieć całkowity brak pomysłów, żeby sięgać po mordowanie kogoś w kółko. Ja to nazywam syndromem Supernaturala :D

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

"Pusto" to pasujące słowo. Właśnie nie czuć tej miłości a przecież River to największa miłość Doctora a przynajmniej tak nam się wmawia.

"żeby ludzie dyszeli do ekranu"
Rany, właśnie dosłownie sobie to wyobraziłam :)

"A po co w ogóle kogoś mordować?"
Może żeby pokazać, że nie zawsze jest tak kolorowo? Żeby widz odczuwał większe napięcie? Czasem trzeba kogoś skrzywdzić :P. Zawsze uważałam, że filmy ze smutnymi zakończeniami są lepsze bo bardziej je przeżywamy :D.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Nie widać, że Doktor to jest jej największa miłość. Widać za to, że ma na niego STRASZNĄ ochotę xD (trudno się dziwić, no ale heloł).

Nie, no, jasne, zgadzam się, w mojej głowie inaczej to pytanie brzmiało xD
Jakoś Russel T. Davies radził sobie bez mordowania wszystkich na okrągło :D śmierć, szczególnie w takich przypadkach jak okrążanie czasu i przestrzeni, czyli miliard niebezpieczeństw, MUSI się w jakimś momencie skończyć śmiercią, inaczej byłoby na maksa nieprawdziwie.

ocenił(a) serial na 9
Belief

"Bo w domu nie mają :) a tak to sobie chociaż obejrzą :)"

Wait, what? Nie o to chodzi. To jest po prostu najlepszy sposób żeby widz nawiązał więź z bohaterem/heroiną. Miłość znają i/lub rozumieją prawie wszyscy i mało jest uczuć które można, z punktu widzenia opowiadanej historii, postawić w tak wielu różnych kontekstach i uzyskać zupełnie inne efekty. Zarówno melodramaty jak i komedie romantyczne są o miłości, a jak bardzo różne jest przedstawienie jej w obu gatunkach i jak różny jest odbiór oraz reakcje publiki.

ocenił(a) serial na 9
hangeyes

Miłość romantyczna najlepszym sposób? Chyba najłatwiejszym i najbardziej wysłużonym. Według mnie najłatwiej jest nawiązać więź z Donną, która była najmniej idealna ze wszystkich towarzyszek Doktora, miała bagno z życia i dzięki podróżom z Doktorem poczuła się w końcu wyjątkowa, a na to zasługiwała. Praktycznie każdy miał taki okres w życiu, kiedy wszytko brało w łeb, z Donną łatwiej jest się utożsamić.
Jakoś Doktor w poprzednich sezonach, tych starszych, radził sobie bez wprowadzania wątków romantycznych, wręcz się tego nie chciało. To nowy wynalazek dwudziestego pierwszego wieku, że wszędzie powinien być romans, bo właśnie, jak się utożsamić z kimś jak nie ma miłości?!11111!!! Głupota, która wskazuje na płyciznę. Może by tak wątek, jakby, ojciec/córka? Uczucia rodzicielskie zamiast seksizmu? Jedno zauroczenie, romantyzm/erotyzm, miłość per Doktor, jeśli już ograniczyć, ale z jedenastym Doktorem to była masakra jeśli idzie o ilości seksizmu, podtekstów i wątków romantycznych. Żenua.

ocenił(a) serial na 9
HungerGamer

Ale mówiłem ogólnie, nie w odniesieniu do DW. A pod "najlepszy" miałem na myśli włąśnie stosunek nakładu pracy do otrzymanych efektów.

Z Jedenastym było mało, ale intensywnie. Wątek Amy który trwał z 5 minut, River i Tasha Lem. Więcej ich nie pamiętam, Clary bym nie podpinał, to nie ten typ relacji. Dziesiąty miał więcej przygód miłosnych tylko było to bardziej subtelne więc nikt się nie czepiał.
No i co Ty masz z tym seksizmem?

ocenił(a) serial na 9
hangeyes

Wątek Amy, czy wybierze Doktora czy Rory'ego ciągnął się przez sezon albo dwa. Jeszcze w szóstym bawili się myślą, że Amy może olać Rory'ego i jednak wybrać Doktora. Po co. Wątek z River Song mogę jeszcze zrozumieć, bo jest córką Amy, podobne gusta, itp. Po co wątek z Tashą Lem? Clara też podkochuje się w Doktorze, co sama potwierdziła w the Time of the Doctor. Po prostu to jest naprawdę niepotrzebne, jest tyle różnych rodzajów miłości i orientacji seksualnych, naprawdę trzeba się bawić ciągle w to samo?

To mam z seksizmem, że jest bardzo go dużo odkąd wodze przejął Moffat. Jego raczej seksistowska postawa jest znana ludziom, którzy czytają z nim wywiady i oglądają uważnie i Sherlocka i Doktora Who.

ocenił(a) serial na 10
HungerGamer

Była jeszcze Marylin Monroe i zostają wciąż aluzje względem Clary. Nie można tego omijać.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Wątek z Marylin Monroe - tak beznadziejny i bezsensowny, że jak najszybciej starałam się o nim zapomnieć. I udało mi się xD Do teraz.

ocenił(a) serial na 9
HungerGamer

U mnie chyba wyparcie zadziałało, bo nie mam pojęcia o czym mówicie. :D

ocenił(a) serial na 9
hangeyes

Nie masz pojęcia o wątku czy o tym dlaczego był denny? :D

ocenił(a) serial na 9
HungerGamer

O wątku. Kompletnie nie pamiętam nic o Marylin Monroe w DW.

ocenił(a) serial na 9
hangeyes

htt*p://tardis.wiki*a.co*m/wiki/Marilyn_Monroe
Here you go :)

ocenił(a) serial na 9
HungerGamer

Aaa, to jest z "Christamas Carol". To już wiem dlaczego nie pamiętałem. ;) Dzięki.

ocenił(a) serial na 9
HungerGamer

Okej, to czy mi się podobają wątki romantyczne w DW to jest temat na inną dyskusję. Chciałem jedynie się odnieść do tego co powiedziała Belief, że ludzie lubią tego typu rzeczy bo nie mają ich w domu. To trochę jakby powiedzieć, że ktoś ogląda Hannibala bo ma ochotę na ludzkie mięso. Chciałem tylko pokazać, że to czy ktoś ma bardziej czy mneij udane życie osobiste nie ma tu nic do rzeczy, bo to jest po prostu zabieg związany z konstrukcją historii - łatwiej nam się zidentyfikować z kimś kogo rozumiemy.
W DW to średnio ma rację bytu bo strzelam, że żadne z nas nigdy nie było zakochane w kosmicie.
Czekam tylko aż Moffat użyje "bigger on the inside" jako one-linera na podryw.

Nie czytam wywiadów z nim. Znaczy, kilka przeczytałem ale szybko stwierdziłem, że nic ciekawego się od Moffata nie dowiem i zaprzestałem tego haniebnego procederu. W Sherlocku faktycznie widać ten seksizm, ale z DW bym polemizował, tutaj Moff czasem po prostu niezbyt fortunnie używa schematów. Chociaż przy odpowiedniej ilości dobrej woli to też można nazwać seksizmem. Kwestia interpretacji i wyczulenia na tego typu rzeczy.