PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=199691}

Doktor Who

Doctor Who
2005 - 2022
8,1 33 tys. ocen
8,1 10 1 32936
8,5 12 krytyków
Doktor Who
powrót do forum serialu Doktor Who

Przede wszystkim współczuję rozpoczynania od Ecclestone'a, który jest naprawdę dobrym Doktorem, ale to docenicie
prawdopodobnie dopiero po zakończeniu którejś z kolejnych serii.

Musicie (?) przebrnąć przez odcinki, które wydają się tak infantylne, że szczęka pada, ale kolejnych serii bez tego chyba
nie ogarniecie, a po powrocie do tejże serii zobaczycie, jak dobry był dziewiąty Doktor.

Jest strasznie specyficzny, dopiero co ocalał po Wojnie Czasu. Ecclestone idealnie wpasowuje się w ten schemat, który
niestety dla niewytrwałych widzów (niech żałują) może okazać się zbyt ciężkostrawny. Potem jest o wiele łatwiej wkręcić
się we Whoniversum.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Oszukiwanie ma wiele synonimów np. zwodzić, kręcić, mieszać, lawirować, motać. Ty sobie wziąłeś co chciałeś.
NIE zarzuciłam nikomu oszustwa w kwestii tego co jest lepsze więc skończ te żałosne manipulacje.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Ma wiele synonimów, nie zaprzeczam. Jednym z ich jest kłamstwo. Innymi te, które wymieniłaś. Ale skoro tak cie boli użycie przeze mnie tylko tego napiszę tak: Mówienie, że coś jest kłamstwem/oszustwem/zwodzeniem/kręceniem/mieszaniem/lawirowa niem/motaniem dlatego, że ty masz inną opinię jest nieładne :) Lepiej? :)

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Boli mnie nagły brak szacunku z małej litery. A nieładnie to jest łgać (pójdźmy w drugą stronę na osi jak tak się upierasz).
Nieładnie jest też doczepiać się do innych za byle słowo i za odmienne zdanie wciągać z powodu swoich (chyba) natręctw w głupie polemiki. Zaś podsumowanie Twojego łgarstwa na temat "dziecinności" niech będzie Twoje własne zdanie na ten temat z rozmowy, którą już o to toczyliśmy (bo przecież Ty nie odpuścisz nigdy żeby ktoś miał swoje odmienne zdane, musisz go zaszczekać a jak nie potrafisz to manipulujesz):

"Wiem, że wiele osób tak mówi, ale to jeszcze nie znaczy, że mają rację :) "

I tyle w temacie.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Bo według mnie się mylą - nie kłamią, nie łżą, nie oszukują, ale się zwyczajnie mylą. Jakbyś napisała, że Twoim zdaniem widzowie wolący serie 5-7 się mylą, byłoby to czymś zgoła innym, niż twierdzenie, że oszukują.

Jeśli te moje polemiki uważasz za głupie to je olej i cześć pieśni. Niewielki problem.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Ach mylą się. No tak wg Ciebie wszyscy, którzy mają odmienne zdanie od Twojego się mylą. Dla mnie ludzie, którzy zatajają oczywistości z uwielbienia dla twórcy - oszukują.

Wielki problem bo ciągle próbujesz zrobić ze mnie tą złą, ciągle się czepiasz, ciągle manipulujesz. Takie polemiki uważam za niedorzeczne, absurdalne, bezsensowne, bzdurne, idiotyczne, nic nie wnoszące. To zwykłe śmiecenie forum.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Dlaczego uważasz, że zatajają? Ja szczerze uważam serie Moffa za lepsze - w przeciwnym razie po licho bym ich bronił? Moffa lubię właśnie za nie, gdybym uważał te serie za słabe, nie miałbym za co gościa lubić więc nie miałbym też powodu do bronienia go.

Żadnej z tych rzeczy nie zrobiłem nawet raz, ale powtórzę - możesz mnie i moje wypowiedzi przecież olać.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

A dlaczego uważasz, że większość się "myli"?

ocenił(a) serial na 10
Belief

To, co ich odrzuca - np. styl prowadzenia serialu przez Moffata, obłęd Jedenastego Doktora, czy chociażby postać River - są dla mnie jednymi z najlepszych elementów serialu. Choć wiesz, nie twierdzę, że serie RTD są nieoglądalne - przy dużej części odcinków i tak nieźle się bawiłem, po prostu dużo milej mi się ogląda te moffatowe.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Aha czyli mylą się bo nie lubią tego co Ty.
Nota bene zdziecinniałość nie dotyczy sposobu prowadzenia serialu, postaci River czy obłędu 11. Chodzi o dziecinne historie, które są w absurdalny sposób rozwiązywane przez bohaterów.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Mylić się to nic złego - nie ma ludzi nieomylnych :)

Tak tylko wymieniłem - bardzo dużo nielubiących serii Moffa widzów wymienia właśnie te trzy sprawy. A nawet - i nie mówię tego, coby się kłócić - kiedyś, na innej stronie, spotkałem osobę, która twierdziła, że seria 5 jest zbyt przesycona przemocą, wulgarnością, agresją itp. I ta osoba już dalej nie oglądała...

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Aha

Przemoc, wulgarność i agresja? Buahaha Ale ta osoba raczej nie zalicza się do większości osób które 5 sezon mają za dziecinny ;].

A możesz mi napisać dla odmiany wg Ciebie co Ci się NIE podoba w seriach Moffata i dla odmiany co Ci się podobało w seriach RTD?

ocenił(a) serial na 10
Belief

Ta osoba była jedyna w swoim rodzaju :)

Moff robi za krótkie historie (Główny ciąg fabularny to inna sprawa) zbyt mało u niego kilkuczęściówek. Z tego, co cenię u RTD to niektóre postaci: Dziewiąty Doktor chociażby. Naprawdę fajnie napisany.

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

ho ho to się rozpisałeś. :|

ocenił(a) serial na 10
Belief

Liczy się jakość :)

ocenił(a) serial na 10
Capitano_S

Słaba.

ocenił(a) serial na 10
Belief

Itam :)

ocenił(a) serial na 9
Belief

Witam ponownie,
jestem już po drugim sezonie i muszę przyznać za bardzo się wciągnąłem. Czasem tak mam kiedy serial jest wybitny, ciężko wrócić do rzeczywistości.

Może uda mi się Was pogodzić. Uważam, że oboje wnieśliście ciekawe spostrzeżenia do mojej oceny tego serialu. Bo rzeczywiście 2 pierwsze sezony póki co przyciągają takiego 30latka jak ja swoją "klasycznością", że tak ujmę. Obaj doktorzy byli rewelacyjni, a Tennant ciut lepszy. Rose mogła i dręczyć swoją prostolinijnością, ale taka uroda tego serialu. Zestawienie doctor - młoda dziewczyna rewelacyjne. Na początku trochę mnie zniechęcała cała grafika serialu, efekty specjalne. Slatheen - byli tandetni, jakiś facet w kostiumie. Nie odbierałem pierdzenia jako zaplanowany element komiczny. Liczę na Wasze komentarze, bo czeka mnie 3 sezon!

pozdrawiam Was serdecznie

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

Gdy już dojdziesz do serii piątej, daj znać o swoich wrażeniach :) (A może gdy już za jakiś czas obejrzysz serie współczesne rzucisz okiem na starsze odcinki? :) )

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Nie omieszkam zrobić obu rzeczy :)

ocenił(a) serial na 9
Capitano_S

Witam, trochę wcześniej piszę bo pod koniec 4 sezonu po obejrzeniu Silence...

I jestem fanem Moffata! Przejrzałem które odcinki stworzył dotychczas Moffat i wszystkie były wybitne! Potem patrzę a mój ulubiony Sherlock - też Jego! Przypuszczam, że ludzie tak nie lubią tych następnych sezonów, nie przez niego, ale przez producentów serialu. Bo zapewne następne odcinki za które on odpowiada są równie oryginalne, ale np. nowy Doctor był wybierany przez szefostwo i Jego charakter, styl to nie broszka Moffata? Przypuszczam, że chyba polubię Smitha, ale czuję, że Tennant jest sercem tego serialu. I bez niego zniknie ten brytyjski klimat, to woobli-doobli coś-tam :) will see...

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

Z tym klimatem to jest w mojej opinii trochę tak, że od piątej serii bardziej zaczyna przypominać serie starsze, z Doktorami 1-7. Dla mnie wyznacznik serialowej "brytyjskości", (Nie tylko z zaletami, z wadami też) dla części widzów mało "strawne". Sam Jedenasty Doktor to z kolei prawdziwy szaleniec, dużo mniej stonowany od Dziewiątego i Dziesiątego. To spora zmiana.

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

I wywołasz tym sposobem wojnę :). Bo musisz coś wiedzieć. Sezony 1-4 są RTD a od 5 Moffata. I są to dwaj tak odmienni od siebie scenarzyści że też trafiają w różny target. Jedyne co mogę Ci powiedzieć to to, że sezon pierwszy miał najsłabszy budżet dlatego był jaki był (taka era już nie wróci :)). Za to przed Tobą rewelacyjny sezon 4 plus odcinki specjalne. Dla mnie są genialne. Sezon 3 będzie nadal pod względem dorosłości dobry, ale odcinki są nieco słabsze od 2 sezonu (ale ja akurat ciężko znosiłam Marthę, więc tym się za bardzo nie sugeruj :) ) O 5 sezonie już się wypowiedziałam :]. Moim zdaniem dobry będzie ponownie 7 sezon a 6 to taki średniak.

ocenił(a) serial na 9
Belief

"(ale ja akurat ciężko znosiłam Marthę, więc tym się za bardzo nie sugeruj :) "

Ja chyba będę miał tak samo. Zobaczymy.

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

Jeśli polubiłeś Rose i jej relację z Doctorem to faktycznie możesz mieć problem. Ale jeśli jest Ci to w sumie obojętne to nie masz się czym przejmować Marthą.

ocenił(a) serial na 8
Belief

Ja zaczynam 4 sezon i wciągnąłem się na dobre. O towarzyszkach nie będę się wypowiadać aby nie powodować "burzy", każdy bohater inaczej wpływa na widza i budzi inne emocje. Dla mnie jest to najsłabszy element serialu i przestałem na niego zwracać uwagę i tym samym ogląda mi się jeszcze przyjemniej, wartka akcja, widać lepszy budżet i pomysły. serial wciągnął mnie na dobre i z niecierpliwością czekam aby "zbabać" 5 sezon i zmiany jakie nastąpią, jestem otwarty na wszystko.

ocenił(a) serial na 10
michaelis007

Moim zdaniem towarzysze to jest najmocniejszy element serialu. Bo historia to może być lepsza/gorsza a towarzysz i relacje z nim zawsze podciągają odcinek. Gdyby nie Rose skończyłabym na pierwszym sezonie, ale byłam ciekawa co będzie z nią dalej, gdyby nie Rory nie przetrwałabym 5 sezonu a gdyby nie Clara nigdy nie polubiłabym 11 Doctora. Zaś 4 sezon ciągnie Donna. Ja nie lubię sezonu 3 bo nie lubię Marthy inni nie lubią 2 bo nie lubią Rose, więc jak umiesz olać towarzyszy to jesteś bossu :).

ocenił(a) serial na 8
Belief

Po przeżyciu (czyt. zdzierżeniu) Rose, Donny, Ricky'ego każdy inny towarzysz jest lepszy. U mnie wynika to z prostej przyczyny - towarzysze Doctora nie są dla mnie czymś zaskakującym. Ani ich charakter, ani cokolwiek innego Robili by wrażenie gdyby byli charyzmatyczni z ciekawą osobowością, a przedewszystkim - dobrymi aktorami. Więzi? Relacje? Ot proste i oskryptowane historie, które robiły na mnie wrażenie kiedy byłem dzieckiem ponieważ moje postrzeganie świata było też w mniejszym stopniu wykształcone. Koniec końców z kimkolwiek Doktor by nie podróżował wiadomo, że zawsze tego towarzysza mieć MUSI i tyle. Nic nowego.
Dlatego też skupiam się na innych zaletach serialu a nie jego wadach = w MOIM przypadku - towarzyszach Doktora.

ocenił(a) serial na 10
michaelis007

Donna też Ci się nie podobała? No to teraz przywaliłeś. Znam tylko jedną, osobę której nie podoba się Donna. Nie wiem jak reszta, ale Tate to akurat świetna aktorka. Odbieranie charyzmy też jest dziwne. Charyzma to zdolność oddziaływania na innych i zarówno Rose, Donna a nawet późniejsze towarzyszki będą ją miały. A relacje? No właśnie są najprostsze przez to najrealniejsze a nie oskryptowane (co za paskudne słowo). Jak bezwarunkowa przyjaźń może być oskryptowana? (chyba nie rozumiem tego słowa)

ocenił(a) serial na 8
Belief

"Znam tylko jedną, osobę której nie podoba się Donna" to mało znasz ludzi.
Oczywiście żartuję.
Nie chcę wdawać się w dyskusję bo to o czym rozmawiamy to w dużej mierze kwestia gustu.
Pozdrawiam i wracam do oglądania S04e07.

ocenił(a) serial na 10
michaelis007

No tak kwestia gustu co nie zmienia faktu, że jesteś drugą z takim gustem osobą, którą poznałam. :)

ocenił(a) serial na 9
michaelis007

"przedewszystkim - dobrymi aktorami."
Oh no, you didn't.
Z aktorek które wcielały się w towarzyszki Doctora, tylko Freemę Agyeman (Martha) mogę uznać za minimum przeciętną. Billie Piper była w swojej roli bardzo dobra (to, że do mnie ta rola nie przemawia, to inna sprawa) a Catherine Tate jest, w moim przekonaniu, fantastyczna. Absolutnie fantastyczna. ("And so was I")

Od 5 sezonu zmienia się, że tak powiem, archetyp towarzyszki. Do tej pory poznaliśmy dwie towarzyszki "pełnoetatowe". Relacje zarówno jednej jak i drugiej z Doctorem są dużo bardziej pomieszane i nieoczywiste. Przy czym mnie ta względna "oczywistość" relacji nie przeszkadzała, bo też Doctor Who raczej nie jest serialem który eksploruje zawiłości stosunków ludzko - ludzkich (lub ludzi z kosmitami) ale jeśli Ty oczekujesz po tym elemencie czegoś więcej niż "prostych i oskryptowanych historii", to raczej nie będziesz zawiedziony.
Jak dla mnie, Donna 4 ever.

ocenił(a) serial na 8
hangeyes

Dlatego też ta "oczywistość relacji" przestała mi przeszkadzać, przyzwyczaiłem się. Jednak...
Koniec końców nie będę zawiedziony? Skoro na stosunki miedzy-ludzkie czy z kosmitami nie ma co liczyć... to na co innego? ;D

ocenił(a) serial na 9
michaelis007

"Skoro na stosunki miedzy-ludzkie czy z kosmitami nie ma co liczyć... to na co innego?"
Well... http://www.youtube.com/watch?v=vQTp8Ozj1JQ ;)

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

"ale jeśli Ty oczekujesz po tym elemencie czegoś więcej niż "prostych i oskryptowanych historii", to raczej nie będziesz zawiedziony."
Owszem historie staną się skomplikowane a raczej zagmatwane, ale moim zdaniem mocno spłycone. Zamiast pokazywania nam ich to raczej dostaniemy wszystko na talerzu. Mnie akurat takie coś nie przekonuje. Ja lubię jak relacje są budowane. No ale może jemu to podpasuje.

"Z aktorek które wcielały się w towarzyszki Doctora, tylko Freemę Agyeman (Martha) mogę uznać za minimum przeciętną."
Uff dobrze, że nie tylko ja tak uważam. Myślałam, że jestem uprzedzona a wychodzi że ona jest taką sobie aktorką :)

ocenił(a) serial na 8
Belief

Może "jemu" to podpasuje może nie. Zobaczymy. Na chwilę obecną liczę na... może nie tyle skomplikowane co sensowe relacje. Bo jeśli ich głębokość będzie polegać na tym co do tej pory to...cóż po prostu szkoda i tyle. Nie przestanę oglądać bo lubię tego typu seriale. Pozostaje mi po prostu obejrzeć i się wypowiedzieć. Więc do usłyszenia za półtora sezonu.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Nie uważam, żeby historia Amy z Doctorem w roli
[SPOILER ON] bohatera z dzieciństwa [SPOILER OFF]
była jakoś specjalnie spłycona, a było to coś, czego nie widzieliśmy wcześniej. W 6 sezonie się to rozlazło, ale akurat ten motyw w 5 serii mi się podobał.
Za to o ile Clarę bardzo lubię (chociaż wolałem Oswin) o tyle muszę Ci przyznać rację, że jej relacje z Doctorem, chociaż skomplikowane, są, paradoksalnie, mocno uproszczone w stosunku do wątku Doctora i Donny, czy choćby Marthy albo Rose. Może z nowym Doctorem się to zmieni i Clara będzie dla niego tym, kim Donna była dla Dziesiątego albo Rose dla Dziewiątego, bo zarówno Jenna Coleman jak i sama postać Clary mają duży potencjał. Przy czym smutna prawda jest taka, że za Moffata postaci kobiece są fajne, ale bardzo do siebie podobne (River - Tasha, Sally Sparrow - Amy - Rita ["God Complex"] - Bad Wolf) a Clara powinna być kimś, kogo jeszcze nie było, głównie pod względem osobowości, a nie jej back-story. (To drugie już mamy załatwione.)

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

Chodziło mi głównie o River-Doctor. Takie raczej to skakanie po łebkach. Bardziej wmawiali nam że to uczucie jest wielkie niż to pokazywali. To samo z Amy-Rory. Kochali się - nie kochali, byli ze sobą-nie byli. Wszystko dostawaliśmy na tacy.

Każda zadziorna osoba, która nie ma wad będzie do siebie podobna. Gdyby Donnie odebrać jej chamstwo i wieczne "darcie się" byłaby jak reszta.
Za to Clara zaczyna mnie martwić. Byla super i bardzo ją polubiłam, ale teraz zaczyna tracić charakter. Robi się za idealna wręcz nudna. Jak się nie zmieni to będzie lipa.

ocenił(a) serial na 9
Belief

[SPOILERY OD GÓRY DO DOŁU]
Co do Doctora i River to fakt, ale przy Amy i Rorym się nie zgodzę do końca. Ich relacja się nie rozwijała w takim typowym sensie, bo gdy Doctor ich poznał, już byli razem. A uczucie jakie ich łączy było widać zwłaszcza na przykładzie Rory'ego, który przecież strzegł Pandoricki przez 2000 lat i kilka razy był gotów poświęcić się dla Amy. Nie mówię, że to poziom dramatu psychologicznego, ale jak na emocjonalną głębię Doctora Who i w porównaniu do "związku" River - Doctor, Amy i Rory prezentują się całkiem nieźle.

Jak tam bym Donny do Amy za bardzo nie porównywał, Donna wydawała mi się dużo bardziej wrażliwa "pod powierzchnią" niż Amy, o River już nie wspominając. Przypomij sobie reakcję Amy na ganger-Doctora i Donny na Jenny. Między innymi dlatego bardziej lubię Donnę - bo naprawdę miała własne zdanie i umiała się postawić Doctorowi, a przy tym była na wszystko bardzo otwarta. Amy się tylko wydawało, że taka jest.

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

[SPOILERY OD GÓRY DO DOŁU]
No w porównaniu River-Doctor to Amy i Rory wypadają dobrze. Chodzi o to że te uczucia dostajemy na tacy. Kiedy się rozstają to w sumie wiemy tylko tyle że się rozstali ewentualnie dlaczego wyjaśnione w słowach, ale nie widzimy tego. Ja lubię pokazywanie budowania relacji i ich przebiegu (oczywiście na miarę takiego serialu) A u nich mamy wszystko gotowe. Jak ich poznajemy to się kochają. Potem jak ich spotykamy to już się niby NIE kochają. Jeszcze u Rorego to było jakoś to pokazane, ale Amy....

No Amy to ja bronić nie będę ;] Ale ganger a Jenny to nie taka sama sytuacja, troche niesprawiedliwy jesteś. Tam ganger podawał się za jej Doctora. I myślisz, że Amy nie potrafiła się postawić Doctorowi? Z drugiej strony Clara też mu się nigdy nie postawiła. Martha to samo. W zasadzie to mamy tylko Donnę, Rose i River które chodziły własnymi ścieżkami.

ocenił(a) serial na 9
Belief

[NAPRAWDĘ MUSZĘ OSTRZEGAĆ?]
Przy czym to Dalekowie ściągają Amy i Rory'ego w 7 serii po jakimś dłuższym czasie rozłąki z Doctorem, a skoro serial jest o Doctorze i śledzimy jego perspektywę, to nic dziwnego, że nie pokazali "rozpadu" tego małżeństwa tylko po prostu o nim powiedzieli kilka słów. A po następnych paru słowach wszystko było tak, jak na początku. (co mi trochę nie pasuje, bo o ile takie zachowanie pasuje do Amy, to do Rory'ego nie bardzo. Że niby czekał na nią 2000 lat, ale nie porozmawiał z nią dlaczego im się nie układa? No proszę Cię.)
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale rozumiem też, że ten serial nie był i nie jest o nich tylko o wariacie z budką policyjną i dlatego opowiedzenie o tym co się wydażyło mniej-więcej mi wystarcza. To i tak więcej niż w niektórych słabych serialach i filmach, które z założenia powinny mieć właśnie taką tematykę.

Każdy Ganger był osobną istotą i jako taka chciał być traktowany, podczas gdy Amy traktowała wszystkich Gangerów, łącznie z Gangerem-Doctorem, jako echa albo klony i się z tym specjalnie nie kryła. Jenny była mniej-więcej tym samym - sztucznie wytworzonym klonem Doctora, przy czym maszyna trochę pomieszała DNA i dodała jakieś tam odgórnie zaprogramowane informacje. Amy chyba dopiero na samym końcu nazwała Gangera "Doctor". Donna wymyśliła Jenny imię i jako pierwsza pomyślała o sprawdzeniu, czy Jenny ma dwa serca. Moim zdaniem, różnica w ich zachowaniu była dużo większa niż różnica między Gangerem a Jenny z technicznego punktu widzenia.
Już bardziej niż Amy Doctorowi postawiła się Clara wchodząc do strumienia czasu. Przy czym ani Clara ani Donna nie muszą się "stawiać" tak, jak robiła to Amy. Nie podejmują za Doctora wyborów, tylko pokazują mu właściwą ścieżkę. W przypadku Donny, jak Doctor nie załapie za pierwszym razem, to pokazuje ją do skutku. ;)
Amy w życiu nie przekonałaby Doctora żeby zrobił to, co zrobił w "Day of the Doctor" a River nawet by nie próbowała. Za to bez problemu wyobrażam sobie w tej sytuacji Donnę.

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

[SPOILERY]
Nie no jasne, lepiej żeby tego nie rozszerzali. Tylko wiesz wątek Rose i Mickeya też był poboczny, jeszcze mniej go dostaliśmy a jednak były takie małe smaczki, które dawały wyczuć co się między nimi dzieje. A tu mamy wszystko wprost a nie do końca to jest autentyczne. Tak jak Ty nie wierzysz w to z Rorym, że nie porozmawiał. Ja też nie.

Jenny to była "córka" a ganger to był klon, który miał wszystkie wspomnienia i wiedzę dawcy. A Jenny miała swój charatter, wygląd i życie. Rozumiem trochę obawy Amy i wcale nie jestem przekonana czy Donna zareagowałaby inaczej.

"Przy czym ani Clara ani Donna nie muszą się "stawiać" tak, jak robiła to Amy. Nie podejmują za Doctora wyborów, tylko pokazują mu właściwą ścieżkę."
A kiedy Amy musiała się tak stawiać i podejmować za niego wybory?

"Amy w życiu nie przekonałaby Doctora żeby zrobił to, co zrobił w "Day of the Doctor"
Czemu? Przecież on miał do niej słabość.

"River nawet by nie próbowała."
Fakt :) Dla niej to by była oczywistość że tak musi być.

"Za to bez problemu wyobrażam sobie w tej sytuacji Donnę."
No bo taka sytuacja była. Może nie takiego kalibru ale była. Ja też sobie w tej sytuacji wyobrażam Rose :D. Jakby był drugi guzik "oszczędzić" to sama by go nacisnęła olewając Doctorka. Za to Martha stałaby z otwartą gębą nic nie robiąc. Co za niemrawa postać ;/.

ocenił(a) serial na 9
Belief

[WIADOMO CO]
Mnie się wydaje, że Donna na Gangera zareagowałaby podobnie, jak ten koleś który miał syna i umarł pod koniec. Amy co chwila dawała do zrozumienia, że to nie jest "jej" Doctor, a na końcu i tak ich nie potrafiła rozróżnić. Nie, żeby Donna potrafiła, ale wydaje mi się, że byłaby bardziej w porządku wobec niego/nich.
A Jenny to córka Doctora z Doctorem. Wyobraź sobie. ;]

"A kiedy Amy musiała się tak stawiać i podejmować za niego wybory?"
"The Beast Below" i "The Angels Take Manhattan", tak z głowy.

"Czemu? Przecież on miał do niej słabość."
Owszem, miał, ale jak tylko w "Doctor's Wife" pojawił się najmniejszy ślad Władców Czasu, z miejsca wysłał ją i Rory'ego do TARDIS. Z jednej strony na pewno z troski, ale z drugiej miałem wrażenie, że nie do końca chce, żeby Amy poznała jego "ciemną" stronę i chciał dla niej do zostać tym bohaterem z dzieciństwa. W wydarzenia z "Day of the Doctor" raczej nie dałby się jej w ogóle wmieszać, a jeśli już doszłoby do takiej sytuacji, to powiedziałby Amy, że nie wie o czym mówi bo jej tam nie było, czy coś takiego.

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

[SPOILERY]
Fakt Donna mogłaby być bardziej w porządku.

"A Jenny to córka Doctora z Doctorem. Wyobraź sobie. ;]"
Jenny ma tyle DNA Doctora co Ty swoich rodziców. Różnica polega na tym, że Ty masz dwójkę rodziców a ona tylko jednego :). Ale Jenny to nie Doctor.

Przybliż mi sytuację. Ja odcinki to ledwo pamiętam tym bardziej ciężko mi się domyślić konkretnej sytuacji o którą Ci chodzi. W Manhattanie chodzi o to że ucieka do Rorrego pod koniec?

Może. Wydaje mi się że Amy miała na niego większy wpływ. Z drugiej strony nic takiego nie umiem sobie przypomnieć.

ocenił(a) serial na 9
Belief

[SPOILERY]
Nie mówię, że Jenny to Doctor. Z tego, co zrozumiałem, to ta maszyna pobierała próbkę DNA, rozbijała pewne jego elementy, a potem łączyła w innej konfiguracji albo z mutacjami symulującymi te naturalne. Czyli Doctor był dla Jenny jednocześnie ojcem i matką.
Tylko mnie zastanawia, dlaczego po tylu pokoleniach byli w tej społeczności faceci, albo raczej dlaczego było ich tak dużo. Statystycznie, powinno ich być sporo mniej niż kobiet, bo poddając kobietę temu procesowi, nie można "uzyskać" mężczyzny, (brak chromosomu Y) za to z faceta można "zrobić" kobietę. Może coś źle zrozumiałem.

W "The Beast Below" Amy zdecydowała za Doctora dwa razy. Pierwszy raz gdy podjęła decyzję, że nie powie Doctorowi o tym zwierzu który dźwigał statek, a drugi raz, kiedy zaryzykowała życie całego statku (również swoje i Doctora) żeby to zwierzę uwolnić i przestać torturować.
W "Angels..." chodzi bardziej o skok z dachu hotelu, który teoretycznie mógł rozerwać czasoprzestrzeń na strzępy, albo zrobić jej takie kuku jak w "Wedding of River Song". Ale to, że dała się odesłać też można poddciągnąć, chociaż tutaj się specjalnie takiemu zachowaniu Amy nie dziwię.

ocenił(a) serial na 10
hangeyes

[SPOILERY]
"Czyli Doctor był dla Jenny jednocześnie ojcem i matką."
No właśnie o tym mówię. A ganger to był typowy klon. Choć może Donna uznałaby że Doctor będzie miał towarzysza :D, albo robiła docinki, że z nimi dwoma to nie wytrzyma :].

Każdy z nich mógł mieć wiele takich dzieci. Kobiety mogły też szybciej ginąć. Tu statystyka to idzie sobie spać. Bo jakby każde z nich miało po jednym potomku to zgoda przewaga mężczyzn byłaby zastanawiająca.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Jestem dopiero na 3 sezonie, ale widzę znaczną różnicę między Rose a Marthą. Tak w sumie powinno być. Jest jedno ale - Martha wszystko wie, jest w pełni ukształtowaną postacią od początku. Z Rose było o tyle fajnie, że od nastolatki z blokowisk stała się równoprawną i często zaskakującą tak doświadczonego gościa jak Doctor. Widz od zdziwienia postacią Rosę, budował swoją relację z tą postacią i pod koniec, widzieliśmy w niej w niej kobietę (strasznie podobała mi scena z wirem oraz to jak Rose postanowiła zostać z Doctorem, ale wciągnęło ją i zostali oddzieleni ścianą). Martha jak na razie jest płaską postacią.

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

Jest płaska i taka zostanie. W dodatku to takie popychadło Doctora. Ona nigdy nic sama nie zrobiła, na nic sama nie wpadła. Inne towarzyszki potrafiły chodzić swoimi ścieżkami, potrafiły same wpadać na dobre pomysły a jej zawsze musiał podpowiadać Doctor albo ktoś inny. Najzabawniejsze, że ze wszystkich towarzyszek z nowej serii to w sumie ona była najlepiej wykształcona a jednocześnie była najgłupsza. O ironio.

ocenił(a) serial na 9
Belief

Witam, kończę powoli 4 sezon i mam garść nowych przemyśleń.

Rzeczywiście 4 sezon jest lepszy od 3.

Martha - właśnie, prawie doktor, to wzbudziło moją sympatię jak się poznali. Potem pocałunek było fajnie, ale szybko okazało się, że ta postać nic nie wniesie do serialu. Zbyt duże uproszczenie ich relacji, ona po prostu powiedziała że się w nim zakochała (kiedy Rose dopiero na samiutkim końcu mu to wyznała!) Zresztą kreacja Rose jakoś mi się kojarzy z ksiażkami SF. Młoda dziewczyna która dorasta poznając Wszechświat...

Donna - już lepiej, świruska, mega wrażliwa, z matczynymi zapędami, znacznie ciekawsza postać. W trakcie...

Aha - minus dla Twórców, za tendencyjność tworzenia postaci matek towarzyszek Doctora. Nie owijają w bawełne - ona są głupie, ciemne. Mogła by być dla odmiany jakaś mądra i fascynująca doktora...

Musze też dodać, że stałem się wielkim zwolennikiem Moffata. Blink czy Silence...to mega wybitnymi produkcjami, jak zresztą wszystkie moffatowskie odcinki które obejrzałem dotychczas w tym serialu. Są jak minifilmy wplecione w serial. Ostatnio miałem tak w Doctorze :) Housie. Dodatkowo zorientowałem się że uwielbiany przeze mnie Sherlock też jest Muffata. Fantastic! I uważam, że następne sezony (z tego co słyszałem bardziej młodzieżowe) nie są Jego winą. On odpowiada za plot, fabułę, klimat, która myślę, że będzie jak w Blink, a to, że następny Doctor to jakiś dzieciak, czy pewne Hollywoodzkie wstawki, które widziałem na youtube, oberwanie z brytyjskiego klimatu, to wina producentów. Zobaczę jak zobaczę :)

ocenił(a) serial na 10
tomodomo

"Mogła by być dla odmiany jakaś mądra i fascynująca doktora..."
Będzie lub będą. W zasadzie już teraz nie będzie takich zwykłych i normalnych dziewczyn. Każda kolejna będzie wyjątkowa, która będzie intrygować Doctora i wokół której będzie się rozgrywał główny wątek.

To nie wina producentów. To wina pychy Moffata. Odcinki o których wspomniałeś to jego najlepsze odcinki. Nie powtórzy już ich fenomenu - niestety. Koleś jedzie na opinii za Blink i za Sherlocka kompletnie niszcząc Doctora Who. No ale teraz wkraczasz wg nowych/młodych fanów w lepszą erę.

P.S. Mam nadzieję że nie pomijasz żadnych odcinków specjalnych. "Planet of the dead" albo "Water's of Mars" i "End of Time" to perełki.

ocenił(a) serial na 9
Belief

"Mogła by być dla odmiany jakaś mądra i fascynująca doktora..."
Chodziło o matki towarzyszek, nie towarzyszki. ;)

"To nie wina producentów. To wina pychy Moffata. Odcinki o których wspomniałeś to jego najlepsze odcinki. Nie powtórzy już ich fenomenu - niestety."
Stanę trochę w obronie Moffa i powiem, że za czasów RTD pisał jedną historię na sezon, więc łatwiej mu było pisać odcinki bardziej kreatywne, zwłaszcza, że przy okazji RTD dbał, żeby w szerszej perspektywie się tam absurdów nie namnożyło. Za to od serii 5 wzwyż pisze dużo bardziej normalne (well... może lepszym wyrażeniem byłoby "mniej odjechane pod względem formy") odcinki, bo przede wszystkim prowadzi główne wątki, a od pojedynczych odcinków ma ludzi, tak jak RTD. Mam wrażenie, że rolę Moffa z sezonów 1-4, od sezonu 6 przejął Gaiman i dlatego mam nadzieję, że po pożegnaniu z aktualnym showrunnerem, to nie Gaiman zajmie jego miejsce.