Witam. Od razu zaznaczam, że może jakiś tam spoilerek lekki gdzieś tam na dole jest. Tym niemniej...
Chciałbym podjąć kwestie, która mnie osobiście bardzo drażni, choć - oczywiście - nie jest najważniejsza. Tym niemniej takie detale - jak ten wymieniony przeze mnie w tytule - wpływają mocno na odbiór całości.
Otóż, czy tylko mnie razi w oczy tak słaba choreografia walk? Wiem, że to nie jest serial o karate kidzie czy jakiś terminator, no ale błagam was... Wampiry z pierwszego sezonu zachowują się tak jakby grały z głównymi bohaterami w: ,,pojeździjmy na barana!". Część skacze protagonistom na plecy i chce za wszelką cenę jak najdłużej się na nich utrzymać, inne starają się naszych dzielnych łowców wampirów jakby... nie wiem... pogłaskać? [scena finalna 1 sezonu i walka pod sceną, kiedy cały tabun wampirów ,,szturmuje z wyciągniętymi łapkami na fajterów].
Ujęcia również są wyjątkowo jakieś takie... No mam wrażenie, że mają za zadanie tylko tuszować pewne niedoróbki.
Otwarcie II sezonu - no panie.... 3 wampiry wchodzą na krzywy ryj do powozu i... no cóż... syczą. Któryś się tam tuli do Lupus Dei [fajna nazwa swoją drogą], któraś namiętnie patrzy w oczy Vanessy, no ale jeżeli to miała być próba pozbycia się kogokolwiek to uważam, że ani futrzasty, ani pani wiecznie opętana nie mieli czego się obawiać.
BTW. Ciągłe zwiechy panny Ives robią się pomału męczące... Ja wszystko rozumiem, no ale ile można? Dała się poznać jako kobieta tajemnicza, nieprzewidywalna i na swój sposób groźna. Niech najbardziej wymownym będzie moje zdziwienie kiedy w pierwszym sezonie powstrzymała wampira (1 odcinek zdaje się) samym spojrzeniem stając między nim, a sir Malcolmem. Teraz dalej jest tajemnicza, ale w irytujący sposób xd To, że przez pół odcinka nie może wymówić słów ,,napadły mnie 3 czarownice" wcale nie podkreśla grozy sytuacji.
Oczywiście Eva Green sama w sobie jest zajebista i świetnie gra.
Czy ktoś ze zgromadzonych podziela moje zdanie?
Przecież wampiry nie chciały zabić Vanessy. Ona sama mówi co następuje: "If they were trying to kill me, they would have.". Pozwolę sobie przetłumaczyć - Gdyby chciały mnie zabić, zrobiłyby to. Ojej, ojej, co ja teraz bidulka pocznę.
A co do walk, to nie narzekaj, bo coś czuję, że Mr Chandler niedługo zacznie strzelać z tych swoich gnatów, a Sir Malcolm już pewnie poleruje szabelkę i wspólnie zrekompensują Ci te kilka minut walki w powozie, które fakt nie były specjalnie widowiskowe.
Dziękuje za odpowiedź ^ ^
Cóż. Faktycznie takie słowa padły i nawet je pamiętam, ale ich nie skojarzyłem. Tym niemniej scena w powozie była dziwnie nakręcona. Tak jak mówiłem - duże stężenie akcji i scen walki nie jest oczywiście dla mnie szczególnym wyznacznikiem dobrego serialu, ale no rzuciło mi się to w oczy :D
Pozdrawiam!
Jest dokładnie tak jak mówisz. Sceny walk są chaotyczne, montowane z krótkich, szybkich ujęć, w czasie których kamera jest dynamiczna, a widz ma problem z uchwyceniem tego, co właśnie zdarzyło się na ekranie. Ma to oczywiście na celu zamortyzować beznadziejną choreografię walk poprzez dodanie im dodatkowej "dynamiki". Mnie to zupełnie nie kupuje - zawsze gdy widzę taki montaż scen akcji to nie tylko nie jestem w stanie odnaleźć się w tym co się dzieje na ekranie, ale dodatkowo mam wrażenie, że ktoś (w domyśle scenarzysta/reżyser) chce mnie zrobić w wała, podając skończony produkt w takiej a nie innej formie. Owo wrażenie jest spotęgowane o tyle, że jestem świeżo po obejrzeniu pierwszego sezonu 'Daredevila', gdzie choreografia walk była rewelacyjna, spójna i jednolita, a nie cięta średnio co 2 sekundy.
W sumie to jestem dopiero po pierwszym odcinku pierwszego sezonu i już pewne rzeczy w serialu mocno mnie zraziły. Liczyłem na to, że w kolejnych odcinkach zarówno sceny walk, jak i poziom przeciwników (wampiry z pierwszego odcinka to był jakiś żart) wzrośnie, jednak po Twoim komentarzu zaczynam w to wątpić. Szkoda.
Futrzasty xD To mnie rozbroiło, od dzisiaj tylko tak nazywam Ethana. Dziwnie skojarzyło mi się z Puszkiem-Okruszkiem xD a Lupus Dei to faktycznie brzmi cool, awesome&badass :D
A co do walk w powozie to masz rację, irytowała mnie sztuczna nieudolność potworek i właściwie brak sensu w całym zdarzeniu - wlazły, powrzeszczały, przytuliły sie do Futrzastego (nie powiem, to akurat rozumiem :P) i nic poza tym.