Do obejrzenia serialu zabrałem się z zapartym tchem. Po pierwszym odcinku stwierdziłem, że oto jest – dzieło godne „Draculi” Coppoli. Jest wiktoriańska atmosfera Londynu, zapchlone zaułki, anatomowie dokonujący badań w lustrzanych refleksach trupich genitaliów, brud rynsztoków, prostytutki z wypacykowanymi twarzami, gdzieś w powietrzu miasto elektryzuje strach przed Kubą Rozpruwaczem, kolejne jego ofiary kładą się w całej chwale swoich rozczłonkowań, są cylindry, gorsety, koronki, pantofelki, tarot, krew w piwnicznych kazamatach, opiumowe odloty w zadymionych alkowach, w przestrzeni obija się echem o Big Bena nikły jak pojedyncze ziarno steampunk, jest ciemność, cienie, brudna czerwień, zgniła zieleń, wszystkie odcienie brązu i koścista siność wszelkiego stworzenia, które pełza, czołga się, chodzi lub jest martwe. Nad całością czuwają prawie wierne odbicia duchów Mery Shelley i Oscara Wilde'a. Muzyka dopełnia obrazu, kamera sunie dyskretnie, kolejne ujęcia pojawiają się niepostrzeżenie, całość tworzy się na naszych oczach bez pretensji, a wręcz z obietnicami. Wyśmienite. Są i stwory spoza świata empirycznego. Gusła rodem z transylwańskich, stokerowych Karpat. Wszystko, co u Coppoli -- ale jednak jakby było tego wszystkiego więcej. Więcej krwi, więcej wybebeszonych ciał, martwych niemowlaków, walających się korpusów. Jest również nowa narracja, nowa oś fabularna i zupełnie nowe wcielenie drapieżnych krwiopijców, które zaczepia się gdzieś w odległej historii pradziejów starożytnego Egiptu. Egiptu. Plask! I to pierwszy policzek, który otrzymałem prosto w twarz, kiedy wygodnie usadowiłem się w domowym zaciszu przed telewizorem. Mitologia egipska wyryta w hieroglifach i wampiry. Nowe podejście do tematu, nowe pomysły, ale ponad tym wszystkim wisi gdzieś uczepiony Sam Mendes, tak więc z całą stanowczością i powagą stwierdziłem, że konserwatywny temat wampirycznego księcia Ciemności może zostać na moment zatrzymany w czasie i przestrzeni, odwieszony starannie do szafy, ponieważ nowości w wykonaniu samego Sama mogą wyjść obrazowi tylko na korzyść, co zostało już wcześniej naukowo udowodnione. Niedaleko szukać, również w Londynie, około 200-tu lat później i za pośrednictwem Iana Flemminga.
Niestety drugi policzek – nie nadstawiałem go! – otrzymałem niedługo później, kiedy z przykrością stwierdziłem, że sam Sam cierpi na szczególny rodzaj awitaminozy. Pożywianie się krwią to ewidentna mono-dieta i negatywnie wpływa na funkcjonowanie organizmu. Pierwsze symptomy niedoboru bliżej mi nieokreślonych związków zauważyłem już w kolejnych odcinkach. Objawiało się to notorycznym, częstym i nader chętnym wplataniem do płynącej historii elementów soft-porno. Nie możemy mówić tutaj o lekkiej erotyce, pukaniu się na ula i krótkich ujęciach splecionych ze sobą ciał, które w pomroce ciemnych komnat dyskretnie tylko rozświetlają się romantyczną feerią obficie roztopionych świec, ale mówimy o rżnięciu się bez pardonu w przedłużonych ujęciach, tak po chamsku, współcześnie, z wypinaniem się do widza, ujeżdżaniu w myśl naszego XXI-wiecznego postrzegania dawnego świata, który minął, lecz z pewnością mógł istnieć i to niekoniecznie właśnie w taki sposób. Jest w tym geniusz (doprawdy?), ale Sam gdzieś go zgubił i pozwolił na egipską orgię w starożytno-współczesnym stylu. Nowa jakość jakoś tak bokiem mi wyszła. Seks nie dopełnia żadnej sceny i jest wyłącznie dodatkiem typu All-inclusive, z którego spasieni turyści chętnie korzystają, żeby poczuć się dobrze nie wiedząc o tym, że gdyby sami wybrali mniej dodatków, mniej pozornych możliwości, to bardziej poczuli by prawdziwość egzotyki odwiedzanego miejsca. Sami musieliby dotknąć, rozejrzeć się, powąchać i pomyśleć. Więcej by zobaczyli, więcej odczuli i więcej pozostałoby im w pamięci. Samoorganizacja to sposób na poznanie.
Jestem osobą, która chętnie przystępuje do kopulacji i – oho! – bardzo lubi „to” robić. Nie czeznę gdzieś w kąciku biadania, żegnania się na widok rozwartych kroczy, ale – ludzie kochani! – to moja osobista sprawa, intymna część życia, z której jestem zadowolony i będę z pewnością zadowolony do ostatnich moich tchnięć, których dokonam na tym ziemskim padole. Nie muszę tego oglądać w telewizji, kinie, na plakatach, w gazetach. W formie, która już dawno odbiegła od przyzwoitości. Mam już dosyć oglądania destrukcji możliwości i głupawego mamienia. Zwracania uwagi poprzez pierwociny. Dystrakcji od tematów ważkich. Toż to ewidentna małostkowość. Folgowanie zapędom rodem z czasów, kiedy jeszcze nie schodziliśmy z drzew, bo nasze stopy wyposażone były w przeciwstawne kciuki. Plemienne zapędy rozochoconej gawiedzi. Szympansy podobno kopulują, kiedy są ekstremalnie przestraszone. Czy my, oglądając filmowy horror, mamy również przystępować do dzieła? A może to nie przypadek? Sam Mendes miał możliwość stworzenia obrazu wyjątkowego, ale popsuł to w momencie, w którym zgodził się na nową, pościelową jakość. Jeżeli jest coś, czego nie zobaczymy w tym serialu, to będzie to na pewno ejakulacja zachwytu osób nieśliniących się. Seks to część naszego życia, ale jest jeszcze dużo innych spraw, które pomimo tego, że ewidentnie oscylują wokół tego tematu, mają w sobie powagę. Powagę, której niepotrzebna jest filuterność potrząsania woreczkiem mosznowym i dekadencja prostytuujących się suchotów.
Po całej serii, zapoczątkowanej w "Rzymie", a mającej być smaczkiem dla koneserów filmów z wyższej półki (czyt. dla widzów dorosłych) zaczynam być znużony. W tym momencie seks na dużym ekranie oznacza dla mnie nic więcej jak tylko brak pomysłów.
Jeżeli jesteś osobą, która lubi popatrzeć sobie na szał ciał, która lubi popatrzeć na dobre dymanko, tak znienacka, która niekoniecznie musi ściśle, z wypiekami na twarzy chłonąć historię, która lubi się oderwać od głównego wątku, aby zajrzeć pannom pod spódnice i poświntuszyć oczami grzebiąc w niedyskretnych ekspozycjach cycków, która uważa, że nieuzasadniony seks niekoniecznie spłyca obraz – ba! – a nawet wzbogaca go o bliżej nieokreślone walory, jeżeli jesteś osobą, która gustuje w strojach i fatałaszkach z zamierzchłych czasów, która ma pojęcie o dobrej technice filmowej, której odpowiada składny, profesjonalny montaż, klimatyczna muzyka i „całkiem dobra robota” – to serial ten jest dla Ciebie.
Timothy Dalton – Świetny!! To wszystko. A mogłoby by być naprawdę wyśmienicie.
Coś cienko u ciebie z oglądaniem z uwagą produkcji kinematograficznych - być może w trakcie seansu w myślach już snujesz swoje wysmakowane recenzje i jesteś roztargniony? Hm?
Bo wiesz, jakbyś oglądał uważnie PD to byś zauważył np. fakt, że demon, który opętał Vanessę jest demonem wręcz żerującym na seksualności, że jego "podjudzania", manipulacje innymi ograniczają się praktycznie tylko do seksu, że zna intymne tajemnice pozostałych bohaterów? I że można by z tego jakiś wniosek wyciągnąć?
"Nie możemy mówić tutaj o lekkiej erotyce, pukaniu się na ula i krótkich ujęciach splecionych ze sobą ciał, które w pomroce ciemnych komnat dyskretnie tylko rozświetlają się romantyczną feerią obficie roztopionych świec, ale mówimy o rżnięciu się bez pardonu w przedłużonych ujęciach, tak po chamsku, współcześnie, z wypinaniem się do widza, ujeżdżaniu w myśl naszego XXI-wiecznego postrzegania dawnego świata, który minął, lecz z pewnością mógł istnieć i to niekoniecznie właśnie w taki sposób."
"Nie muszę tego oglądać w telewizji, kinie, na plakatach, w gazetach. W formie, która już dawno odbiegła od przyzwoitości."
:D
Po pierwsze: seks nie jest przyzwoity, nawet najbardziej misjonarska pozycja najbardziej sobie wiernych małżonków i to w koszulach nie jest przyzwoity. No chyba że służy tylko do poczęcia potomka, wszystko inne niknie, no ale to nie jest seks, tylko produkcja.
Uważasz, że świat, który minął nie był w sprawie seksu taki, jak teraz? Czyli że co - dawna arystokracja jakoś inaczej uprawiała seks? Orgie ala Dorian, seks homo, małżeńskie zdrady, zabawy z nożami, podduszanie, seks z przypadkową osobą gdzieś za węgłem - to wszystko to tylko nasze wyobrażenia, jak to drzewiej bywało? :D Co ja mówię - arystokracja, mój dziadek - który pochodzi z biednej chłopskiej rodziny sprzedał mi parę wiejskich pieprznych historyjek - ohoho! przyzwoitości to w naszej wsi za dużo nie było, za to sporo było obłudy i zakłamania. Dokładnie jak w wyższych sferach wiktoriańskiej Anglii. I z tego co widzę, do dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło.
A tak poza tym - w PD nie ma dużo seksu, a już tym bardziej soft porno, chyba tylko Vanessa jest raz pokazana całościowo goła i nie ma w tym NICZEGO podniecającego, bo jest wtedy demonem, scen krótkiego seksu jest.. 3? Nawet nie pamiętam dokładnie ile, bo *khem khem* skupiałam się na fabule, a nie na cyckach :P
Seks w PD ma swoje uzasadnienie fabularne. Nie jest dodany jako zapychacz, ani jako czynnik szokujący.
Rolę seksu w PD doskonale wyjaśnił użytkownik pegaz_filmweb. Proponuję sprawdzić poprzednie temat i zapoznać się z jego wyjaśnieniami. Bo sorry, nie obraź się, ale nie zrozumiałeś o co chodzi PD :)
"Seks w PD ma swoje uzasadnienie fabularne. Nie jest dodany jako zapychacz, ani jako czynnik szokujący.
Rolę seksu w PD doskonale wyjaśnił użytkownik pegaz_filmweb. Proponuję sprawdzić poprzednie temat i zapoznać się z jego wyjaśnieniami. Bo sorry, nie obraź się, ale nie zrozumiałeś o co chodzi PD :)"
Hmmm.... czyżby?
Na marginesie: Ekspozycja seksu w taki sposób, a nie inny, ma celowo wzbudzić u widza lekki dreszczyk pobudzenia - dlatego też został w fabułę wpleciony w takiej formie. Chodzi o balansowanie na granicy z przyjemnym poczuciem dreszczyku emocji. Myślę, że sporo psychologii w takim przedstawianiu. Mendes miał taką wizję, Coppola inną. Seksualność w obu obrazach jest jednak różna. Zgodzisz się ze mną? Nie kwestionuję też faktu, że gdzie są ludzie, tam jest i seks -- inaczej chyba się nie da. Nie ma znaczenia jacy są, skąd pochodzą, jakie reprezentują klasy społeczne. Prędzej czy później dochodzi do zbliżeń. Nad całością obrazka czuwa jednak kwestia odnoszenia się do seksualności i roli jaką odgrywa ona w naszych życiach. Czy w tym wypadku soft-porno (wybacz, ale będę używał tego zwrotu, według mnie nadaj się idealnie do opisu tych konkretnych przedstawień) musi być soft-porno? Czy nie mogłoby być np. lekkim podrażnieniem zmysłów? Czymś domyślnym, pobudzającym wyobraźnię? Czy coraz częściej musimy doprowadzać do ułomności tą potężną moc jaką jest wyobraźnia?
To zależy.
Wszystko sprowadza się do tego, o czym jest produkcja - powiedzmy że skupiamy się tylko na serialach i filmach.
Są produkcje, w których seks jest ewidentnie wprowadzony dla sztucznego szokowania, pokazywania cycków, pudrowania kulejącej fabuły. Z głowy na szybko przypominam sobie dwa takie seriale, których nie mogłam zdzierżyć i czem prędzej porzuciłam, to jest Banshee i True blood - nic tylko dupcenie i dupcenie. Wszystko podane w formie wulgarnej i prymitywnej. Dreszczyku o którym piszesz - nie ma, jeżeli już to dreszcz obrzydzenia (to u mnie, z pewnością są widzowie, których taka forma pokazania seksu rajcuje).
Ale są też produkcje, w których seks jest, jest go nawet sporo i to bez pruderii, ale w których ten seks ma znaczenie: pokazuje kim są "uczestnicy" i kim są wobec siebie. I czym jest dla nich seks.
Podam dwa przykłady:
Spartacus, w którym seks pokazany jest w pięknych uniesieniach zakochanych w sobie kochanków, ale również jako gwałt, jako sposób na dominację, jako manipulację itd. Seks pokazuje kto rządzi, a kto jest w partnerem, kto jest właścicielem, a kto własnością, seks jest narzędziem zemsty, zapłatą, oddaniem siebie, prowadzi do szczęścia, i do zguby. Dla jednych jest czynnością fizyczną, dla innych jest czymś ważnym. Czasami jedna osoba doświadcza całej gamy uczuć związanych z seksem z różnymi osobami, od bycia seks-zabawką, do osiągnięcia przyjemności z seksu z ukochaną osobą.
Penny Dreadful, w którym seks jest pokazany na różne sposoby: począwszy od dekadenckiego seksu z prostytutkami oraz orgii, poprzez zakłamanie i obłudę seksu pozamałżeńskiego, poprzez zło zdrady przyjaciółki, zdrady narzeczonego, zło wykorzystywania seksualnego kobiet w Afryce, poprzez element supernaturalny, czyli demonie ściśle zafiksowanym na seksie, a skończywszy na seksie pomagającym gruźliczce w akceptowaniu siebie w chorobie. O reszcie pisałam wyżej.
Dlatego rozróżniam produkcje, w których seks ma lub nie ma uzasadnienia fabularnego. Uważam, że w PD ma swoje uzasadnienie i dlatego mi zupełnie nie przeszkadza. A subtelności akurat w tym serialu jest dość - w tym co bohaterowie mówią, CO mówią, jak na siebie patrzą... cała relacja Doriana z Vanessą to jeden wielki taniec godowy, spuentowany jedną krótką sceną. Dorian jest w ogóle uwodzicielski i wcale nie potrzebuje do tego wsadzania komuś ręki w majtki, proszę zwrócić uwagę, jak się odnosił do Ethana, tam też uwodził słowem, a nie prymitywnymi macankami..
Poza tym zwróć uwagę, że z niewłaściwego seksu narodziło się sporo zła obecnego w tym serialu. Dlatego ma on swoje uzasadnienie fabularne. Coś z niego WYNIKA, są z jego udziałem zachowane związki przyczynowo- skutkowe. Nie został dodany po to, żeby podziwiać wdzięki Evy w stroju Ewy :)
Przesada.... Twój opis nt. seksu w PD należy traktować z przymróżeniem oka i najlepiej podzielić przez cztery. Owszem są sceny seksu tak jak w większości amerykańskich seriali. Penny Dreadful znacznie od nich nie odbiega. Nie ma też mowy o żadnym soft-porno. Tam nie ma żadnego porno ani soft ani hard. Nie ma widoków organów płciowych. Całe "porno" sprowadza się do okazjonalnego pokazywania tyłków i cycków. Sorry, ale kolega chyba prawdziwego porno nie widział nawet jeśli miałoby to być porno w wydaniu soft ;) Serial nie stroni od scen łóżkowych, odpowiednio zaprezentowanych, z pewnym smaczkiem, a reżyser wie gdzie nie można przedobrzyć. Nie jest to oczywiście serial dla dzieci, bo też jest puszczany z odpowiednim ratingiem wiekowym i w odpowiedniej godzinie na kanale płatnym. Zgodzę się, że PD obyłoby się bez seksu i też byłby to fajny serial. Pamiętać jednak należy, że taką teraz mamy modę, a producenci oferują to co ludzie chcą oglądać. Autor napisał, że woli robić niż oglądać. No cóż zapewniam autora, że nie jest w swym wyznaniu osamotniony :) Zapewniam także, że "porno" ukazane w PD to nie to samo co choćby nawet soft-porno w prawdziwych pornolach. Mnie nie przeszkadzają takie sceny w serialu, a wręcz lubię sobie popatrzeć na walory Doriana i jako widz nie chciałbym być tej możliwości pozbawionym :) W żaden sposób nie wpływa to jednak na moją ogólną ocenę tej produkcji, bo serial jest po prostu świetny. Na nic zdałoby się świecenie gołymi dupami, gdyby nie było klimatu, genialnych zdjęć oraz interesujących postaci odgrywanych przez co najmniej kilku dobrych aktorów.
http://prokapitalizm.pl/seks-jako-narzedzie-spolecznej-kontroli.html
Książki nie czytałem, ale nie opisuje ona pewnie niczego, co nie byłoby niemożliwe do dostrzeżenia.
Dodam, że film traktowany jest przez większość widzów, jako forma rozrywki -- z tym nie będę polemizować -- sam również dzielę oglądane obrazy na kategorie, do których podchodzę z większym lub mniejszym przymrużeniem oka.
Na marginesie: Filmy dokumentalne nie są odrębnym typem, który ma bezwzględną wyłączność na dostarczanie oglądającemu prawdy (Czym jest prawda? Czy jest tylko jedna? Czy nie zależy od punktu widzenia? Od wartości, którym hołdujemy?). Dobrze jest zagłębić się w łańcuszek przyczynowo-skutkowy i spojrzeć na całość z wysokiej perspektywy. I oto może okazać się, że -- na przykład -- sponsorzy, producenci, ludzie tworzący film nie są przypadkowi a film ma nieść ukryte znaczenie. Przyznam się, że w przypadku PD tak głęboko nie wchodziłem, ale wystarczył mi policzek w postaci tego, co od razu można zauważyć, o tym, o czym rozmawiamy.
Czy nie uważasz, że rewolucja seksualna, która niewątpliwie ma miejsce, jest właśnie jedną z form próby kontrolowania społeczeństw? Każdy z nas lubi "pociupciać" i jestem pewny, że nie ma takiego człowieka na świecie, który by tego nie lubił (nawet jeżeli tak twierdzi, to musi kłamać), jednak zatrważająca jest skala zjawiska w mediach (film jako forma przekazu).
Jeżeli oderwać się na moment od chaosu, zatrzymać się, wspiąć się na górę i ogarnąć nie tylko wzrokiem, ale umysłem całą dolinę, to można dostrzec pewne prawidłowości. Wtedy należałoby zadać sobie pytania. Czy chcę się temu poddawać? Czy moje upodobania, zgodne oczywiście z naturą ludzką (nikt z nas nie zachowuje się wbrew ludzkiej naturze), muszą być wykorzystywane przez "innych" jako forma mojego własnego zniewolenia?
Jeżeli komuś przyszłoby na myśl, żeby przyporządkować mnie gdzieś politycznie, albo religijnie, to dodam, że nie jestem osobą, która optuje za autokratyzmem religijnym. Religia pozostawiam tym, którzy widzą w niej nadzieję. Politycznie też nie opowiadam się po żadnej ze stron. Ani po środku. To nie moje kategorie.
Na pewno jednak wierzę w siłę ludzkiego rozumu.
:-)
Do autora - obscena w natarciu nie słabnie , a zyskuje nowe przyczółki. Ciekawe jakbyś autorze dzisiaj (9lat minęło od tematu) ocenił rzeczywistość. Generalnie pełna zgoda i zgroza z Tobą. Powstaje społeczeństwo seksualnych ćpunów. Coraz trudniej uciec od tego chcąc normalnie partycypować w kulturze, społeczeństwie. Trzeba swoją selekcję rzeczywistości wdrażać, samemu skrupulatnie dobierać dzieła i ludzi. Masy już przegrały bo z default'a polegają na mainstreamie. A XXI wiek nawet do połowy nie dobił ..