PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=679417}

Dom grozy

Penny Dreadful
7,7 33 925
ocen
7,7 10 1 33925
7,5 4
oceny krytyków
Dom grozy
powrót do forum serialu Dom grozy

Wryło mnie w fotel, niesamowity odcinek. Ośmielę się napisać, że najlepszy ze wszystkich 2 sezonów. Zastanawia mnie, jak będzie wyglądał 3 sezon, skoro drogi głównych bohaterów tak sie rozmyły.

ocenił(a) serial na 10
truegod

To nie był Dracula tylko stwór z tego samego rodzaju co ten z bodajże pierwszego odcinka który miał w sobie hieroglify :)

ocenił(a) serial na 8
Raister

Czy ja wiem... porwał Minę, był wyższym wampirem... nawet van Helsing się tam przewinął, i raczej już nie wróci. Wszystko wskazuje więc na książkowego Drakulę, ale w sumie nie pamiętam, czy z imienia go tam wspominano.

ocenił(a) serial na 10
truegod

Nie wspomniano tam Drakuli. Były dwa wyższe wampiry niczym sie w zasadzie od siebie nie różniące. Porwanie Miny i postać van Helsinga się zgadzają ale na prawdziwego Drakulę jeszcze sobie poczekamy ;)

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

Tumanek, Matołek.

ocenił(a) serial na 7
Adorianu

Ja też mam takie wrażenie - Bronka od akcji z Kriczerem gra cały czas na jednej nucie. To nie jest ciekawe.

omnia

Po ujawnieniu się jej prawdziwej natury tak dużo jej nie widzieliśmy,więc cóż poglądy i spojrzenie na świat ma ciągle takie samo.Teraz tylko w końcu ją pokazała stwórcy.

ocenił(a) serial na 7
Adorianu

Niap. To samo gadała do Kriczera, identyczną mówkę palnęła do Doriana, potem w podobny sposób uzewnętrzniła się w kierunku stwórcy. Przykro, ja tego nie kupuję, bo brzmi to trochę jak cyborg, a w technicznie wygląda jak scenariusz pisany na kolanie w wolnych chwilach między tworzeniem "Spectre".

omnia

Ona w sumie jest takim "cyborgiem" .Wolę ją taką niż ciepłą kluchę jaką była.

ocenił(a) serial na 7
Adorianu

Skoro mowa o preferencjach to nie ma sensu dyskutować :). Osobiście wolę bardziej zniuansowane postaci, kiedy ktoś mnie wali taką ostentacją po oczach czuję się ździebko manipulowana, a strasznie tego nie lubię.

ocenił(a) serial na 9
Adorianu

Lily nie powinno w ogóle być. Powinna się utopić, wyparować , rozczłonkować. Ale jej nie powinno być, psuje mi odbiór serialu. Jest wkurzająca za każdym razem. Bronę mogłem ścierpieć bo było jej na lekarstwo a Lily wyrasta na główną postać i to jest żałosne. Co do odcinka, Genialny :)

pawell190

Ja mam na odwrót.W końcu to co zrobił Frankie będzie miało jakieś konsekwencję i nie tylko dla niego.

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

A dla mnie rozmowa oraz taniec Brony i Doriana był najlepszą sceną sezonu drugiego (tylko z ilością krwi przesadzili)
Tu nie chodzi o niszczycielkę światów - raczej o nadrasę. Nieśmiertelność dała Bronie poczucie wyższości (szczególnie, że wcześniej była szmatą do pomiatania) - ludzie są niższą, słabszą formą, więc teraz może się nimi bawić.
Dla Doriana to raczej kolejne doznanie, których śladem książkowego odpowiednika po prostu szuka - jemu nigdy nie zależało na ludziach, po prostu szukał świeżości bez względu na koszta.

ocenił(a) serial na 8
emo_waitress

Przynajmniej się nie bzykali. Ja tam bym chciała, żeby Brona zaciukała Doriana po odkryciu, że on żadnym ubermenschem nie jest.

ocenił(a) serial na 9
zarazzapomnelogin

Pójdę o krok dalej. Niech Dorian ubiję Lily a Lily Doriana i będę szczęśliwy :) Tylko mogli by to zrobić w pierwszym odcinku sezonu trzeciego :)

ocenił(a) serial na 8
pawell190

I tak w kółko aż sie zrobi neverending Wojna Państwa Rose :)

pawell190

Proponuję pierwszy odcinek sezonu trzeciego, scenę przed openningiem :P

ocenił(a) serial na 8
zarazzapomnelogin

Kiedy właśnie że jest, i to dużo lepszym niż Lily.

ocenił(a) serial na 8
truegod

No nie- Lily jest immanentnie niezwykła, a Dorian potrzebuje obrazu do regeneracji.

ocenił(a) serial na 8
zarazzapomnelogin

Lily jest 'tylko' nieumarła. Gdyby Dorian odgryzł jej ucho, to by nie odrosło.

ocenił(a) serial na 8
truegod

True. Ale może sobie przyszyć ;) Jest samowystarczalna, a jemu gdyby ktoś zabrał obraz- to hmmm, leży i kwiczy. I chyba nie jest super- silny.
Oboje są niezwykli, ale suma suarum dzieci Victora, choć mniej wysublimowane- są silniejsze.

emo_waitress

Z opóźnieniem, bo sezon wakacyjny się rozpoczął, ale zgadzam się ze wszystkim :)

Rozwiązanie sprawy z wiedźmami, Lucyferem itd. - strasznie słabe, wiele hałasu o nic. Madam i spółka cały sezon groźnie syczą, robią groźne miny i recytują groźne teksty, by na koniec po prostu poumierać w banalny sposób. Okazuje się, że nie było się w sumie czego obawiać - trzeba było od razu iść do tej ich hacjendy (btw: skąd oni widzieli, gdzie to jest?) i je powystrzelać... Dobrze, że choć ta ładna córunia Madam Kali wyszła z tego cało - liczę, że pojawi się w przyszłym sezonie ;)
Lucyfer też jakiś przereklamowany, słabiutki, w poprzednim sezonie rzeczywiście czuć było jego siłę, tutaj było jak napisałaś - pojawił się i znikł :/
Generalnie główny wątek tego sezonu okazał się niestety kiepski.

W innych - Clare sobie wreszcie przypominał, że oprócz zamiłowania do poezji ma też inne zdolności, szkoda, że tak późno, ale dobre i to. Ciekawym, czy porzucą jego wątek, bo w sumie co tu pokazywać jak siedzi na biegunie i odmraża sobie tyłek? Imho śmiało mogliby sobie go darować.
Brona i Dorian - nie przekonuje mnie to. Podobało mi się wcześniejsze "przebudzenie" Brony, jak wylazł z niej potwór. To było fajne, ale jeśli jej dalsza potworowatość ma się manifestować w tym, że będą sobie z Doriankiem pić z dziubków i od czasu do czasu zrobią jakieś świństwo, to mało mnie to interesuje. Ta scena tańca i "zabijemy czy nie zabijemy doktorka?" była zbyt groteskowa jak na mój gust.
Ethan - najjaśniejszy punkt tego sezonu. Choć w ostatnim odcinku już trochę przesadził z tym umartwianiem się nad sobą i swą ciemną stroną, to i tak go lubię i w sumie ciekaw jestem jego wątku po powrocie do Ameryki. Chciałbym, by przy okazji podrążono trochę jego przeszłość.
Malcolm - słuszna uwaga z tym jak szybko wszystko po nim spłynęło. I czyżby również jakaś dłuższa rozłąką? Choć może być też tak, że między tym a kolejnym sezonem minie dłuższy czas i Malcolm zdąży już wrócić.

Generalnie - sezon wyraźnie słabszy od pierwszego. Słaby wątek główny, brak grozy, brak napięcia, wyraźny regres postaci Victora i jego trzódki, dużo takiego ględzenie i kręcenia się w kółko, czego strasznie nie lubię.
Rozdzielenie bohaterów przed s3 daje dużo możliwości, można z tego utkać kilka fajnych, równolegle się dziejących historii. Wątek z Vanessą/Amaunet można by np. wzbogacić o inne wątki mitologii egipskiej, nawet - choć to już pewnie nierealne - o przeniesienie akcji do samego Egiptu, w końcu to był czas kiedy odkrywano ten kraj. Taki powiew egzotyki i zamierzchłej przeszłości mógłby być całkiem orzeźwiający. Zobaczymy co tam twórcy upichcą. Oby było ciekawiej.

Dwight_

O, jak idealnie oddałeś moją opinię po tym odcinku i serialu :)
Nieszczęście za nieszczęściem w tym sezonie serialowym, jeszcześmy się nie pozbierali po GoT a tu taki klops..

"Lucyfer też jakiś przereklamowany, słabiutki, w poprzednim sezonie rzeczywiście czuć było jego siłę, tutaj było jak napisałaś - pojawił się i znikł :/"
w poprzednim sezonie był stary, dobry wampir, w tym dopiero był Lucek. Swoją drogą trzeba się wyjątkowo postarać, żeby z Lucyfera zrobić tak niewiele znaczącego jegomościa, to już serialik dla młodzieży Supernatural kwestię Boga i Lucyfera przedstawił bardziej atrakcyjnie :D

emo_waitress

No straszne, można rzec - rok rozczarowań ;) Chociaż nie do końca, jak na razie drugi sezon "Detektywa" daje radę. Chyba, że się nie zgodzisz?

Co do Lucyfera w s1 - pamiętam, że chyba nawiedzał Vanessę podczas jej opętań, dwukrotnie pod postacią jej przyjaciół - Malcolma i Ethana. Pisząc o Lucku w s1 miałem na myśli właśnie opętanie. Te fragmenty miały w sobie większy ładunek grozy niż cały drugi sezon razem wzięty.

Dwight_

No daje, daje :) Aż się uzewnętrzniłam na forum i czekam teraz na atak fanów Jedynego Prawdziwego Pierwszego Sezonu :D Ja ledwo przebrnęłam przez jedynkę, ten mi się o wiele lepiej ogląda (sorry, jeżeli jesteś fanem jedynki i zraniłam twoje uczucia ^^ ).

Pierwszy sezon Penny Dreadful pod względem wspaniale pokazanej grozy był na najwyższym poziomie. Do tej pory mam dreszcze, jak sobie przypomnę zwyczajne sceny w szpitalu psychiatrycznym - a przecież bez żadnych potworów.
Czy zabrzmiałam teraz jak fanatyk Mitycznego Pierwszego Sezonu? Omujborze, zabrzmiałam :DDDD

emo_waitress

O! Jakże się cieszę się, że podzielasz moje zdanie o 2 sezonie Detektywa, bo to naprawdę rzadkość ;) Kilka osób, z którymi wymieniałem opinie w realu jest w mniejszym lub większym stopniu rozczarowanych, a na forum serialu to już w ogóle mantra na jedno kopyto ;) Przyznaję, że jestem fanem 1 sezonu, ale bynajmniej nie czuję, by jego krytyka miała obrazić me uczucia, więc spoko :) Drugi również bardzo mi się podoba. Aż zajrzę na forum z ciekawości :)

Ha!, a jednak coś jest na rzeczy z tym Pierwszym Sezonem ;) Na pewno jeśli chodzi o PD ;) Heh, czyżbyśmy mieli skończyć jak wszystkie te pierniki marudzące, że "Metallica skończyła się na Kill'Em All"? ;) :D

Dwight_

LOL w kwestii PD na pewno brzmię jak stary ramol, marudzący w kółko o tym samym :D

No niestety w kwestii TD nie jestem fanką 1 sezonu. Sama intryga jakoś ujdzie, lubiłam Marty'go, ale Rust i jego smuty... nie dla mnie :)

emo_waitress

:D

Heh, tak podejrzewałem, że właśnie ten element Cię odrzucał od serialu ;) Powiem tak - mnie to nie przeszkadzało, a niektóre rozkminy Rusta były wręcz całkiem ciekawe i pasowały zarówno do postaci jak i klimatu całości. Ogólnie pierwszy sezon przypadł mi do gustu właśnie ze względu na atmosferę i głównych bohaterów. Zgadzam się, że Marty był fajny ale myślę, że dużo dał też jego kontrast z Rustem i vice versa - obaj wzajemnie się fajnie równoważyli.

Dwight_

Marty był dla mnie jednym z najbardziej realnych bohaterów, jakich widziałam w serialach. Gdyby miał 5 sezonów do dyspozycji, to pewnie stał by się w moim panteonie drugim Łolterem Łajtem. Wszystko mi się w nim podobało, mimo że to kłamliwa, zdradziecka szuja jest i stuprocentowy maczystowski dupek :D Ale był w tej swojej roli do bólu WIARYGODNY, nie było w nim spiny, była naturalna naturalność, nic mnie w nim nie dziwiło. Nie wiem, czy to urok Woody'go, czy to mejbelajn, ale oglądając Marty'go miałam taki "flow" w sensie, że cokolwiek by nie zrobił, nawet jak dostawał kociokwiku na myśl puknięciu laluni w dupkę, czy kiedy zachowywał się jak dupek wobec córki - zawsze odbierałam go "bez zakłóceń" :)
Po prostu Marty był dla mnie prawdziwym człowiekiem, a Rust to taki Hannibal Lecter: obejrzeć obejrzę, ale nie wierzę w takie cudo w realu.

Mimo wszystko odbiór TD jest pewnie kwestią gustu. Mnie się jedynka podobała średnio i przerwałam oglądanie po bodajże 3 odcinkach, żeby potem z trudem dooglądać. Dwójka - mimo wad - jest po prostu dla mnie przyjemniejsza w odbiorze. I to mimo obecności Kolina od Farelków, którego normalnie nie trawię, a tu taka surpryza - mój ulubieniec :D

emo_waitress

To prawda, Marty był do bólu prawdziwy i wiarygodny i dzięki temu kupowało się go z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli także z jego mniej fajnymi cechami :)

Rust rzeczywiście był nieco przerysowany jako postać - umęczony traumatyczną przeszłością, dragami i ogólnie lewitujący gdzieś w mocno egzystencjalnych zagadnieniach, ale dzięki grze Matthew udało się go sprzedać bez większych zgrzytów. No i świetnie pasował do klimatu całości, który był równie dołujący jak on sam ;)

Ale to rzeczywiście kwestia gustu. W moim przypadku po prostu wszystko jakoś zatrybiło w pierwszym sezonie. Ale szczerze - rozumiem, że Rust i jego smuty mogły być męczące ;)

Co do s2 - podoba mi się, że nie powielają schematu jedynki. Farrell jest rzeczywiście świetny, widać, że jak jest dobrze prowadzony i ma ciekawa postać do zagrania, to potrafi błysnąć. Reszta też ok, choć brakuje mi trochę chemii między głównymi bohaterami. W s1 lepiej to funkcjonowało.

ocenił(a) serial na 9
Dwight_

Nie zgadzam się ani z Tobą, ani z Emo.

Każde pojawienie się wampira w pierwszym sezonie irytowało mnie niezmiernie. Szczerzący się Master to nie jest rodzaj grozy, w którym PD celował. Sekwencje opętań i nawiedzań zrobiono już zdecydowanie lepiej, dzięki właśnie temu (między innymi) doceniłem serial.

Bałem się trochę, że w tym sezonie objawienie się demona we własnej osobie będzie powtórką z tandetnych rozwiązań. Diabeł rogaty, ślepia nienawiścią pałające, oczywiście czerwone, pysk uzbrojony w sześćset sześćdziesiąt sześc szeregów zębów. Z drugiej strony konfrontacja Vanessy z Lucyferem przychodzącym do niej pod postacią kogoś bliskiego byłaby autoplagiatem.

Twórcy wybrnęli z tego w sposób bardzo mnie satysfakcjonujący – to znaczy, dostałem coś bardzo,ale to bardzo demonicznego. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale w lalce naśladującej żywego człowieka jest zawarty potężny ładunek niesamowitości. Sztuczne - coś– co- chce - wyglądać – jak – nie - sztuczne. Najlepsi autorzy horrorów czy to klasycznych (A. E. T. Hoffmann i jego „Piaskun”) czy nowoczesnych (T. Ligotti i jego upiorne arlekiny) wiedzą o tym.

Co więcej, moim zdaniem, zrobiono to w sposób konsekwentny. Wizualna strona konfrontacji Vanessy z demonem jest spójna z całą historią. Chodzi mi o to, że Vanessa zderza się nie tylko z groteskowym wizerunkiem samej siebie, lecz ze swoim największym pragnieniem: być normalną. Lucyfer, przez lalkę proponuje jej klasyczny dil: oddasz mi się, lecz zanim objawią się tego konsekwencje, będziesz mieć ileś tam lat pięknego życia z człowiekiem którego kochasz. Z drugiej strony, jeśli odrzucisz moją propozycję, nic nie wygrasz... nie bez przyczyny pierwsze słowa demona do Vanessy to: „Morderczymi!”. Walkę o swoja duszę być może przegrała w momencie, gdy zdecydowała się z małostkowego powodu (zemsta!) użyć ciemnych mocy do zabójstwa. Groza całej sytuacji nie bierze się z używania (czy nadużywania....) gotyckich rekwizytów, lecz z uwikłania głównej postaci w beznadziejną sytuację. Wiedzmy przegrały, lecz Vanessa wcale nie wygrała.

Z punktu widzenia mocy piekielnych, nie było istotne, czy wiedzmy zostały odstrzelone czy nie. Vanessa miała wejść do tego pokoju, miała odbyć rozmowę z demonem i miała zdecydować – przyjąć umowę, czy nie. Dlatego właśnie wiedźma uwiodła Malcolma – po to aby zwabić przez niego „cel główny” do miejsca gdzie rządzą siły nieczyste.


I żebym nie został źle zrozumiany: ja również uważam, że sezon 2 był zdecydowanie gorszy od premierowego. Cały środek sezony, na czele z odcinkiem w którym Vanessaa i Ethan zamieszkują w „domku na prerii” uważam za strasznie słaby. Jednak trzy ostanie odcinki to powrót pomysłowego, klimatycznego horroru. Ale to tylko moje zdanie, pewnie się mylę.

pegaz_filmweb

Nie wypowiem się za Dwighta, ale drogi Pegazie - musisz przyznać, ze Lucyfer istniał przez cały sezon jedynie w a) wałkowanym w kółko zdaniu madam, ze "on chce mis ajws" oraz b) zapisany na śmieciach. Po czym pojawił się na krótką chwilę w finale i przegrał z Vanessą, co dziwnym nie jest, bo nawet John Clare zauważył był, że tak się nie wodzi na pokuszenie.
Wampir był zagrożeniem, przewijał się przez cały sezon dzięki Minie, poczuciu winy Vanessy, poczuciu misji Malcolma, konkretnym ukierunkowaniu działań grupy, poświeceniu jej członków, przeszłości ciążącej na Vanessie jak klątwa.
W tym sezonie Vanessa oprócz pokazanego w jakichś dwóch pierwszych odcinkach strachu - i to przed wiedźmami, zachowuje się, jakby zagrożenie ze strony Lucka niewiele ją obchodziło.
W pierwszym sezonie mieliśmy niedopowiedziane, ale wyraźne zagrożenie, a teraz mamy śmieszne zagrożenie. Podkreślone szybkim, banalnym końcem Lucyfera, madam i jej syczących córeczek, które w ostatecznym starciu nie dały sobie rady nawet z zabawnym grubaskiem :)
Zaiste, to już Brona okazała się w pewnym momencie bardziej tajemnicza, przebiegła i wyrachowana, niż nasz Lucek. Ha! kwestia "narzeczonej Lucyfera" została lepiej pokazana w Sadze o Ludziach Lodu, niż w PD!

Dla porządku dodam, że nie przeszkadza mi Lucyfer jako kukła Vanessy. Przeszkadza mi, że ten serial pokazał, że jest cienki jak dupa węża.

pegaz_filmweb

Zgadzam się z tym, co napisała emo_waitress. W kwestii wampirów z s1 dodam tylko, że może istotnie nie były zbyt wysublimowane, ale w swym szczerzeniu kłów i czajeniu się, by wychłeptać krew bohaterów nie były przynajmniej pretensjonalne jak wiedźmy w tym sezonie. Ot, takie krwiożercze, nieco tępe bestie. Stanowiły jednak realne zagrożenie. Wiedźmy z kolei były sztuczne, robiły dużo tajemniczego hokus pokus, z którego nic nie wynikało, syczały i rzucały powłóczyste spojrzenia oraz groźby bez pokrycia. Koniec końców okazało się, że więcej w tym było teatru niż treści.

"Z punktu widzenia mocy piekielnych, nie było istotne, czy wiedzmy zostały odstrzelone czy nie."
Możliwe, ale z punktu widzenia fabuły, która przez większość czasu kręciła się wokół konfrontacji z wiedźmami, a nie z Lucyferem, który objawił się dopiero w ostatnim odcinku, dobrze byłoby gdyby wzbudzały one więcej strachu. Niestety, ale ta cała kiczowata otoczka towarzysząca ich poczynaniom i brak realnego zagrożenia dla bohaterów z ich strony sprawiały, że ciężko mi się było emocjonować tym wątkiem.

Co do Lucyfera - nie kwestionuję samego sposobu wprowadzenia go w postaci lalki, bo to było nawet ciekawe. Irytowało mnie to, o czym wspomniała też emo - że okazał się takim cieniasem. Sorry, ale to jest kurna Książę Ciemności! Zło ostateczne, koleś, który rzucił wyzwanie samemu Bogu. Czego się tu już bać, jak nawet samego szatana można kopnąć w dupę przy pomocy wyrecytowania paru wersów czarnomagicznych zaklęć. Tak, wiem, że Vanessa ma jakąś tam moc, że jest czymś w rodzaju inkarnacji innego demona czy cuś, ale mimo wszystko, za prosto to poszło. W poprzednim sezonie w scenach opętania czuć było to prawie-triumfujące-zło. Tu tego nie czułem.

ocenił(a) serial na 10
Dwight_

Cieniasem? Przecież on nigdy nie chciał jej "pokonywać". Vanessa zniszczyła lalkę z której wylazły skorpiony , jeden z nich (część Lucka?) wnikneła jej w dłoń i zobaczymy co z tego wyniknie :)

ocenił(a) serial na 10
Raister

niektórzy właśnie chyba trochę źle odebrali intencje Lucka. On nie miał nigdy zamiaru jej pokonać, a przekonać, żeby oddała mu duszę. Nie udało się? trudno. To Lucek, przebiegły ja sam szatan ( :D ) tak więc spokojnie, pewnie nie raz jeszcze na kuszenie przyjdzie czas ;) z tego co kojarzę to w tej smiesznej ksiazce koscielnej tez lucek jezuska kusi parę razy (chyba, że się mylę?)

ocenił(a) serial na 10
prowned

to pokonanie to jedynie było wygranie z magią Madame Kali, która to sprowadziła osobowość Lucka do lalki własnej roboty, po to, by ten mógł osobiście pogadać z Vanessą - a to, że wyglądał zupełnie jak ona miało tylko dodać siły jego perswazji, widać to nawet po tym, jak rozpoczął rozmowę od "murderer!". On chciał złamać jej psychikę w pierwszych słowach, a następnie podbudować ją i pokazać jej wizję lepszego życia, w którym jej pomoże. Nigdy nie miało tu dojść do konfrontacji, tak więc trochę za dużo dopisujecie sobie mówiąc na to konfrontacja lucka z Panną Ives, co najwyżej była to próba przekupienia Vanessy, nieudolna, bo Lucek wybrał sobie słabe popleczniczki do reprezentowania jego osoby (koniec końców wszystkie wiedźmy okazały się słabiutkie, może Madame Kali byłaby potężniejsza gdyby nie wycieńczenie, które było widać już od poprzedniego odcinka, ale mimo wszystko szału dziewczyny nie zrobiły, dobrze, że Lupus Dei zajął się tą sprawą ;) ciekaw jestem co teraz zrobi Hekate

ocenił(a) serial na 10
prowned

Dokładnie. Dodam jeszcze że być może Lucek użył lalki bo wiedział że ich właśnie Vanessa obawia sie najbardziej przez co jej psychika może być osłabiona (o czym chyba wspominała Lupusowi w chatce) ;)

ocenił(a) serial na 8
pegaz_filmweb

Dokładnie, lalki to klasyczny element grozy, dodatkowo tu podkreśliły motyw życia ludzkiego jako teatru. Miałam wrażenie, że Hekate stała z boku i obserwowała sceny w lalkarni niczym zza kulis.
"Poprzez stan zawieszenia między żywym i martwym, ruchem i bezruchem, przedmioty te wywołują niepokojące wrażenie obecności nieobecności, zjawisko, które nazywam «efektem lalki». To z książki Radosława Muniaka ''Efekt lalki. Lalka jako obraz i rzecz". Wszystko co jest na granicy niepokoi. Człowiek lubi porządkować rzeczywistość, klasyfikować, to co trudne do sklasyfikowania, umyka nam, staje się groźne, obce. „Strach powstaje ze świadomości całkowitego pogwałcenia oswojonej zwyczajności, zakładanych praw, świata, o którego realności nie zwykliśmy wątpić. W samym sercu groteski, zwłaszcza tej gotyckiej, znajdujemy akt nieustającej transgresji. Coś obcego – nawet jeśli uprzednio znane, czy podejrzewane, ale następnie wyparte – >>wpycha się<< w nasz oswojony świat, powodując, jak to ujął Kayser, >>potworne zamieszanie ludzkich i nieludzkich elementów<<” Polecam książkę, z której jest cytat - "Wokół gotycyzmów. Wyobraźnia, groza, okrucieństwo" (red.) Gazda, G., Izdebska, A., Płuciennik J. W serialu nie potrzebuję zewnętrznego szatana pod postacią wampira czy innego potwora, dużo więcej grozy ma w sobie Vanessa, bo w końcu, tak jak zdaje się było mówione i w filmie, największe potwory są w nas.

ocenił(a) serial na 9
aceedia

Cholera, tego „Efektu lalki” to nie mogę dostać. To znaczy, w mojej bibliotece jest jeden egzemplarz, ciągle pożyczony. Ja natomiast czytam „Sekretne życie lalek” V. Nelson, świetna książka, esej o fantastyce (i nie tylko). Jest to rzecz mądra, „erudycyjna”, ale napisana lekko, momentami dowcipnie i z wyraźnie wyczuwalną autoironią autorki. Szczerze polecam.

Olipatka

Finał sezonu bardzo mi się podobał. Może nie było pędzącej akcji i ogromu fajerwerków, ale mimo wszystko odcinek był mocny i zapadający w pamięć.

Bardzo szkoda mi śmierci Sembene, bo był postacią nietuzinkową, tajemniczą i z potencjałem. Ale jednak wolę, żeby pozostał martwy. Żadnych zmartwychwstań pls (ale spin-offem z nim, sir Malcolmem i Peterem w Afryce bym nie pogardziła. Pół odcinka chooociaż!).

Akcja w zamku wiedźmy całkiem dobrze rozegrana - bez dłużyzn, za to emocjonująco i efektywnie. Trochę głupio się zmarło Madame Kali - napracowała się w tym sezonie co nie miara, naknuła, namieszała, narzucała uroków, a tu raz, dwa - Hekate ciągnie za sznurek, wpada Ethan i bye. Średnio też wypadł lalko-lucyfer - taki jakiś ugładzony i życzliwy. Za to wizja, jaką zaserwował Vanessie - przesłodka!
Wątek panny Ives, jej demona i powiązań z Lucyferem, jego bratem i przejmowaniem władzy nad światem jak dla mnie stał się totalnie zagmatwany i niejasny - ale to dobrze, będzie co wyjaśniać w kolejnym sezonie. Zastanawia mnie też ostatnia scena - spalenie krzyża - czy to oznacza zmianę motywacji i ścieżki Vanessy? Wydawać by się mogło, że wiara jest dość ważną częścią jej życia, a teraz - po konfrontacji (w wykonaniu Vanessy czy Amenut?) z Lucyferem coś się zmieniło? Ciekawa jestem bardzo ciągu dalszego losów panny Ives, zwłaszcza teraz, kiedy została sama.

Brona i Dorian i Victor - bardzo dobra scena. Nieśmiertelny duecik jest wspaniale groteskowy i cudownie grający na nerwach ;) Biedny Victor - zmanipulowany, prowokowany, powoli sięgający dna. Ciekawe, czy mu się przypadkiem nie uroi zmajstrowanie kolejnego potworka...

Ethan, osz ty głupku. Poszedłeś chętnie na stryczek, a tu niespodzianka - płyniemy do domciu! Dla towarzystwa płynie też nasz dzielny inspektor. Ciekawa jestem, kiedy on z czymś wyskoczy. Może sam jest wilkołakiem? Albo innym freakiem? Na pewno ma potencjał na jakąś zaskakującą akcję.

John Clare i jego wielka ucieczka - spodziewałam się, że wątek łapaczy dziwolągów potrwa choć trochę dłużej, chociażby do otwarcia ich wymarzonego cyrku. Wtedy byłaby idealna pora na jatkę wśród publiczności. Tymczasem nasz potwór zwiał, zostawiając po sobie dwa stygnące trupy i ślepą sierotę. Naprawdę mi ich żal, bo z ich szalonych ambicji mogło wyjść coś naprawdę "dreadful".
Btw. kiedy Vanessa przyszła do Clare'a spodziewałam się, że zaproponuje mu posadę po Sembene... Ich wspólne sceny należą do moich ulubionych, między postaciami (i aktorami) jest niezwykła "chemia", swoiste zrozumienie i porozumienie.
Ale Clare zwiał, odpływa szukać swojego pustkowia. Oby wrócił.

Z innych rzeczy - pan Lyle jest niesamowity! Oby jak najdłużej pożył.
Jak uwielbiam urodę Hekate, tak samej postaci nie mogę zdzierżyć - to nie jest materiał na czarny charakter, jest śmieszna po prostu (w tej swojej nieudolności w byciu "tą złą" przypomina mi Morganę z "Merlina").

ocenił(a) serial na 10
NeutralGin

Hekate mym zdaniem nie ma aspiracji do bycia "tą złą". Chciała się wyrwać spod panfofelka mamusi , chce być z Chandlerem , chce pomóc Luckowi ale jednoznaczne określenie "ta zła" do niej nie pasuje ;)

NeutralGin

Też mam wrażenie, że Inspektor kryje tajemnicę i może być to coś naprawdę mocnego.

Wątek Vanessy poprowadzony jak na serial - mrocznie. Nie ma dla niej happy endu, choć tak troszkę liczyłam na to, że zostanie z Ethanem przez 'serialowe wakacje' i doświadczy jakiegoś przyjemnego uczucia, a po powrocie serialu znów nadejdzie mrok i będą walczyć ze złem. Uwielbiam jej postać, jedna z lepiej poprowadzonych w serialu. To co jak podawane są kolejne informacje z jej życia, to jak się zachowuje i ogólnie gra Evy sprawiają, że dla niej samej mam ochotę jeszcze raz włączyć 1 sezon. Serce mi się łamało jak została sama, serio. To TAKIE OKRUTNE. Ethan zdrajca i jego "na koniec pozostają ludzie którym ufamy" pojechał do Ameryki i na koniec każdy został sam. Nie chodzi mi konkretnie o wątek miłosny i to, że będą małżeństwem z gromadką dzieci i tak właśnie powinien się skończyć sezon. Po prostu zasłużyła choć na ułamek szczęścia, a tu o... Ale to jest magia tego serialu i tej bohaterki i tak powinno być, choć moje serce krwawi. Nie będzie happy endów w Domie Grozy.

A mnie Clare denerwuje. Nie wiem czy to wina tak napisanej postaci czy aktora. Dla mnie najlepiej jakby się wcale z Ives nie spotkali.

Bloodshake

Drugi sezon skończył się beznadziejnie, dosłownie bez nadziei. Właściwie wszystkie postacie doznały jakiegoś uszczerbku, straty, zmiany na gorsze. Ale istotnie - takie rozwiązanie bardzo pasowało do serialu.

Mnie Clare również denerwuje, ale w sposób akceptowalny ;) Taki samotny, zagubiony, nieprzystosowany melancholik mamroczący smętne frazesy na zmianę z poezją, aż chciałoby się go wykopać z serialu w najciemniejszy kąt, a jednak budzi we mnie pewne pozytywne odczucia. No i według mnie Rory Kinnear jest w tej roli idealny - jego głos, mimika, naturalność zasługują na docenienie ;)

NeutralGin

Dobrze, masz mnie! Lubię jak mamrocze poezję, ale nic poza tym.

Olipatka

... no więc było lepiej niż poprzednio - bo nie męczyłam się tak bardzo - dopiero gdzieś po 3/4 odcinka zaczęłam sprawdzać ileż to jeszcze do końca muszę wysiedzieć.
1. Pan Zła został pokonany? Mleh. "Szatan" nazwał Vanessę swoją ukochaną Amonet. Wniosek z tego taki, że Szatan i Amon to w świecie PD ta sama osoba. I w sumie niech im będzie. Widzę pewne zależności. Tylko starożytny Egipt trochę mniej pasuje do gotyckiej atmosfery. Lucek byłby lepszy. A może zrozumiałam źle ... nie wiem ...
(imo) Lucyfera/Szatana fenomenalnie zagrał Al Pacino, a wizualnie najlepsza była Rosalinda Celentano. W porównaniu pomysły PD były niesatysfakcjonujące (ale to tylko moja opinia). Amon przegrał z ... własną małżonką? I co więcej ... pokonała go jego własną bronią. Lalka rzekła: "Vanesso, cała ta szamotanina nie ma sensu, gdyż korzystając z mojego daru stałaś się częścią mojego systemu - a zatem ja mam nad tobą władzę - nie odwrotnie - dałem ci moc i mogę z tobą zrobić co mi się podoba". Lalka wyraziła się inaczej, ale nadal podobnie. Potem Vanessa rozgniotła jej głowę. W sposób osobliwy dokonała egzorcyzmu.

Część dotycząca zgonu sługi Szatana właściwie mi pasuje (choć liczyłam na coś bardziej oryginalnego). Madame utraciła moc, bo przygotowała Amonowi kruchą porcelanę zamiast czegoś trwalszego. Ziemska powłoka została zniszczona, Madame zawiodła. "Zły" zatem przerzucił się na córkę Madame. W niej teraz pokłada nadzieję na powodzenie. Być może przyjdzie ponownie. Jego przemowa w ciele lalki momentami dawała nadzieję, że może będzie on Szatanem przemyślanym i być może interesującym, stąd jestem gotowa dać mu drugą szansę, jeśli w kolejnym sezonie znów trafiłby do scenariusza (w co nie wierzę, szczerze mówiąc, bo dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki ... i takie tam ... to z kolei pozwala myśleć, że w S2 Szatan istotnie został zgładzony).
Podsumowując: jeśli tak właśnie można pokonać Szatana (zło złem), to ja czuję zawód.
Chyba, że coś źle zrozumiałam.
2. Zainteresował mnie John. Nadal interesuje mnie Ethan; Vanessa znacznie mniej niż pod koniec S1; o Wiktorze nie wiem co myśleć.
3. Brona i Dorian. Stanowią doskonale makabryczny obrazek. Są tak nieprzewidywalni jak bohaterowie filmu Funny Games. Budzą we mnie dokładnie te same emocje. Zdaję sobie sprawę z tego, że oni mają być zwyczajnie źli. Zło dla zła. Zbrodnia, bo tak. (John chciał się na Wiktorze zemścić. Brona i Dorian chcieli go ubić, bo ... w sumie czemu nie ... tego jeszcze razem nie robili.) Zdaję sobie sprawę, że ta dwójka wspaniale wpisuje się w pewien model, w pewną konwencję. I są w tym wyśmienici. Ja jednak wysiadam. Przypomniało mi się ostatecznie dlaczego ja nigdy nie mogłam dokończyć czytać Portretu DG. Nie mogłam znieść obecności postaci tytułowej. Był nieznośny! - Tu jednak nie mogę postawić żadnych zarzutów. Bo trzymają się konwencji. Nie moja bajka.
Nie wiem, czy obejrzę następny sezon. Interesuje mnie Ethan i John, ale Dorian i Brona poważnie działają mi na nerwy.

ocenił(a) serial na 9
Olipatka

Zgadzam się najlepszy odcinek z całego dotychczasowego Penny Dreadful. W ogóle widać było, że jak go kręcili to jeszcze nie wiedzieli, czy będzie kontynuacja na 3 sezon. Zamknięcie wygląda tak jakby już mogło nie być kolejnych odcinków. Bardzo się cieszę, że wątek Wiedźm został zamknięty i nie przeniesiony na kolejny sezon. Mam nadzieję, że ta młoda Wiedźma nie będzie pierwszoplanową złowrogą postacią kolejnego sezonu.

użytkownik usunięty
Olipatka

Mam mieszane uczucia, co do ostatniego odcinka. Nie wiem, czy John Logan nie jest w stanie udźwignąć scen, które powinny być zwieńczeniem budowanego napięcia, czy świadomie idzie w groteskę - teoretycznie forma wiktoriańskiego dreszczowca na to pozwala, ale przy nowoczesności innych rozwiązań (pogłębiona psychologizacja bohaterów, silne postaci kobiece, swobodne podejście do tematyki lgbt), niektóre momenty po prostu rażą. Noc w domu wiedźm zupełnie nie trzyma się kupy, brak tam realizmu czasowego, a sceny, które mają straszyć - na mojej twarzy przynajmniej - wywołują uśmiech zażenowania. Dręczenie Malcolma i doktora F za długie, zbyt mdłe Pan Lyle wisi na ścianie ile, dwadzieścia minut? Vanessa zagadała Szatana na śmierć?

Z drugiej strony uwielbiam ten odcinek za te cudowne momenty między bohaterami: Vanessa-Clare, Lyle - Frankenstein, Ethan-Vanessa oraz kilka prawdziwych perełek:

Lyle: “Never underestimate the power of a queen with lovely hair.”
Vanessa: „Beloved, know your master.”
Lily: „ That night I took your awkward virginity, all thumbs he was. How trembling and terrified. Like a grubby little boy cramming his hand into the sweet jar.”
Ethan: „Your road may be difficult, but mine is doomed. So we walk alone”.

BTW: Cały list czytany drżącym głosem, przy gasnących światłach domu, był chyba najbardziej intymnym i dojmującym momentem w całym serialu. Ukłon dla Abla Korzeniowskiego, jego muzyka przyprawiła mnie o poważny ból serca.

Naprawdę podoba mi się, jak konsekwentnie prowadzona jest postać Vanessy, która coraz odważniej wychodzi poza bosko-demoniczne kategorie tego, co dobre i złe, zaczyna tworzyć swoją własną, nieoczywistą drogę. Odrzuca słodkie (i prawdziwe) marzenie o rodzinie z Chandlerem, bo wie, że ani ona, ani on nie są (tylko) tymi jasnymi, dobrymi ludźmi. Później, w scenie w sypialni, znowu się miną - tym razem ona jest gotowa zaryzykować, ale on nie potrafi sobie wybaczyć i idzie umrzeć (lol).

Generalnie ostatnie odcinki nie są dla Chandlera łaskawe, podejmuje same złe wybory, których konsekwencji nie jest w stanie udźwignąć. Fabuła sukcesywnie zarzuca mu pętlę na szyję. Liczę, że scenarzysta działa świadomie, to znaczy rozbija bohatera, żeby go podnieść jako silniejszego.
Dla mnie Chandler stał się najbardziej interesującą postacią, sądzę że sezon trzeci należy do niego.

Dopłynie do Ameryki, pewnie jego historia zostanie opowiedziana w stylu Vanessy, ze skradnie cały odcinek. Jest ważną postacią, a tak naprawdę o nim niewiele wiemy. Ciekawi mnie wątek ojca, który cały czas się przewija. Myślicie, że wie kim jest Ethan? Ja tak.
Na onecie jest napisane, że "W kolejnym sezonie część znanych bohaterów będzie musiała sobie poradzić bez swoich przyjaciół. Jak będą funkcjonować w świecie samodzielnie, budzi moje zainteresowanie. Jakie wydarzenie ponownie ich złączy? - dodaje Logan. - Trzeci sezon wprowadzi wiele zmian, co jest dla nas dobrą strategią. Opuścimy wiktoriański Londyn i zobaczymy trochę świata."

Mam nadzieję, ze te zmiany nie oznaczają zbyt długiego czasu rozłąki głównych bohaterów, bo całą ekipą są najlepsi, ale na to się zapowiada. Pewnie Ethan skradnie cały odcinek swoją historią. Sir Malcolm skradnie dużo czasu w Afryce i mam wrażenie, że choć krótko, ale będzie jakaś retrospekcja dotycząca Sembene. Dodać do tego Vanessę, która została sama i będzie sobie musiała radzić przez jakiś czas. Dorian, Lily, Victor... itd.

Jak dla mnie interesujący jest wątek Ethana i Vanessy, bo to moje ulubione postacie. Ciekawa jestem Victora, ale Dorian, Lily kradną tylko czas. Jeśli nie będzie tak, ze to z ich złem i nieśmiertelnością będą walczyć bohaterowie to stwierdzam, że już dawno powinni ich wywalić z serialu.

ocenił(a) serial na 6
Olipatka

No, no zakończenie wybitnie emo.
Jest za to parę dobrych scen.Seanbean nie żyje i w zasadzie nie żył już ze dwa sezony.
Nudna postać, lubiana bo nie było za co jej nie lubić.Zastanawia mnie po cholerę, został z Ethanem na schodach, na co liczył?
Trochę ta akcja w zamczysku źle zgrana, łysa demonica grała złotowłosym karłem w ping ponga po ścianach zamiast wykończyć.
Nielogiczne, w komnacie szatana Ivy gada z lalką, ciekawy motyw.
To że lalka była jej podobizną a w środku gnieździł się szatan, Miss Ives chwytając za porcelanową twarz, skruszyła ludzkie marzenia i jednocześnie poznała swoją mroczną naturę.W myśl zasady "To co poznane, może być kontrolowane i nie trzeba się tego bać"
Babcia nie żyje, pożarł ją wilk.Czerwony kapturek podpalił chatkę.Ambicja.

U nieśmiertelnych ciekawie, na początek John w pięknym stylu wyswobadza się z niewoli, krrk, bam, i pokazuje swoje człowieczeństwo oszczędzając ślepą by sama doświadczyła grozy.I na luziku wychodzi na miasto.
Victor jest dla mnie frajerem, nie dość że nekrofilem to straszna z niego ciota.
Scena tańca podobała mi się, ciekawy kontrast czerwieni i bieli, złota poświata.Tylko ciut za dużo tej krwi, wymopowali całą podłogę.Brona jest za brzydka, nie zasługuje na wieczne pożycie.

Ah, Ethan mnie wkurza, zamiast się dołować mógłby wziąć Ives pod ramię i jechać do domku na bagnach.
Kto mu broni? Mogliby mieć najlepszy seks ever.Opętana i wilkołak lol.
A zamiast tego, idzie do inspektora gadżeta, a ten : Mamy Cię! jedziesz do taty.
Znów nielogiczność, mógł odwołać swoje przyznanie się, nikt ich nie słyszał, nic nie podpisał.
No tylko list napisał, bardzo dołujący, ah.OTP lvl Hard.

Podsumowując : wszyscy gdzieś jadą, Malcolm do Africa, Ethan do taty, Clare będzie czytał poezję pingwinom, młoda czarownica zabiera manatki i leci na łysą górę.
Jedynie vanessa zostaje, chlip, sama, chlip, chlip w opuszczonym domu grozy.

ocenił(a) serial na 8
Arayen

Na biegunie północnym nie ma pingwinów, sorry bro.

ocenił(a) serial na 6
zarazzapomnelogin

No to pozamiatane

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones