Jak dla mnie totalny syf, nie wierzę, że to obejrzałam. Pretensjonalne, sztuczne dialogi. Przemowa Lily wtf? scenarzystom coś się chyba pomyliło z sufrażystkami. Związek między Lily i Johnem grubymi nićmi szyty, zero interakcji między tymi postaciami, niewiarygodne. Rozmowa Malcolma i Miss Poole równie denna, a końcówka mnie dobiła, jakbym oglądała gówniany horror klasy D. Ten sezon nie trzyma poziomu pierwszego, odcinki nierówne, staje się to dosyć męczące, nudne i naciągane. Pojawia się coraz więcej debilizmów, a ja nie lubię, gdy z widza robi się idiotę...
Niestety, muszę się zgodzić, pretensjonalność jest największą wadą tego serialu, o wiele bardziej wolałabym radosną jazdę po bandzie, niż serwowane z uporem maniaka truizmy. Widać, że Logan miał duże ambicje, ale moim zdaniem powinien prędziutko udać się do Gaimana po korepetycje z tego jak zgrabnie miksować ze sobą motywy tak, żeby nadać im głębię a nie tylko jej pozory. Widać też, że niewiele miał wspólnego z tego typu rozrywką i niezbyt się w niej odnajduje, owszem, wszystko jest ładnie podane i oprawione, ale niestety to za mało.
Uważam 8 odc za jeden z lepszych tego sezonu tym bardziej, iż odbył się bez udziału Panny Ives (która zaczyna już mnie męczyć) oraz Chandlera. Croft mega zmiana ról, teraz ona będzie władać czyimś życiem i za jej sprawą serial trochę się rozkręci. Fakt niektóre odc ogląda się by tylko być w temacie. Brakuje konkretów. Mało akcji. Czasem nużące momenty. Coś zaczęło się dziać w 8 odc, ale to zdecydowanie za mało i w sumie dość późno, gdyż pozostały tylko dwa odc do zakończenia sezonu. Póki co oceniam ten sezon dość słabo. Na pewno słabiej jak sezon pierwszy, który zapowiadał się fajnie i tak też było, oglądany w odpowiednim towarzystwie ;) utkwił mi w głowie z bardzo pozytywną opinią.
Dla mnie najlepszy odcinek to ten ze starą wiedźmą na wrzosowiskach, w ogóle motyw tego domku, szczególnie sceneria i klimat 7 odcinka przypominają Wichrowe Wzgórza, czyli gotycyzm z prawdziwego zdarzenia, który bardziej mnie interesuje niż kiczowate horrotowate scenki. Jedyną postacią, która mnie jeszcze trzyma przy tym serialu jest Chandler. Natomiast roli Brony/Lily nie trawię od samego początku, wyjątkowo irytująca postać. Vanessa i jej historia to bardzo interesujący wątek, ale jak się zachwyciłam Evą Green w pierwszym sezonie, tak teraz coraz bardziej nie mogę na nią patrzeć, ciągle gra na tej samej nucie, wiecznie się miota, marszczy czoło i pluje żółcią. Powoli tracę serce do tego serialu.
Co do odcinka z wiedźmą muszę przyznać, że faktycznie dość interesujący. Eva Green tak jak i Ciebie mnie też zachwyciła w pierwszym sezonie i tak samo mi zbrzydła w sezonie drugim. Żadnego postępu w odgrywanych rolach, ta sama mimika, te same wcielenia co w końcu się nudzi. Dlatego też doszłam do wniosku, iż ostatni odcinek bez jej obecności wyszedł całkiem dobrze. Co do Lily... cóż mam nadzieję, że jeszcze rozkręci ten serial u boku Doriana.