Wsadzanie postaci z tzw. literatury grozy do jednej fabuły serialowej ma swoje oczywiste minusy. Po pierwsze, robi się to na siłę, po drugie nie zawsze ten literacki misz-masz do siebie pasuje i nie zawsze zachowana jest spójność i równowaga.
Z jednej strony mamy więc wysoki poziom realizacyjny, klimat, dobre aktorstwo i całkiem inteligentne dialogi, z drugiej strony cierpi tzw. dramaturgia. Serial momentami przynudza, niezbyt trzyma w napięciu i ogranicza się "ładnego opakowania", pod którego wierzchnią warstwą czasami zieje pustka albo pretensjonalność. Używając terminów literackich możemy tu mówić o istnieniu pewnej grafomanii.
Dlatego ciągle mam zagwozdkę w temacie oceny. Jest to serial jakoś się wyróżniający, mimo wszystko, z drugiej strony nie dostarcza mi takiej rozrywki, jakiej bym oczekiwał. Ocena 7/10 (dobry) to wszystko co mogę dać, a jednocześnie jest to też ocena trochę na wyrost.

Wells. Pisarz sięgający po fantastykę, jeden z pionierów sf. Jednak jego fantastyka nie bardzo pasowała do stylistyki powieści grozy, mimo że często akcję swoich utworów osadzał w realiach epoki wiktoriańskiej. Ciekaw jestem czy twórcy serialu sięgną po jakąś postać z jego dorobku. Niekoniecznie po podróżnika w czasie przywożącego Vanessie ze swoich podróży laptopy, uzi i tenisówki, ale może np. po niewidzialnego człowieka? Tego dało by się jakoś wpasować...