Jest rok 1957. Zbyt wysokie normy produkcyjne narzucone przez władze powodują niewykonanie planu, a robotnicy nie wyobrażają sobie, że mogą normalnie żyć bez nagród i premii. Wybucha bunt. Wygrywa demokracja pracownicza – klasa robotnicza wybiera spośród własnych szeregów dyrektora. Jest nim stary ślusarz bez doświadczenia
Serial mający być typowym „produkcyjniakiem”, dziś jest niezwykle cennym dziełem. Ponieważ idealnie pokazuje absurdy ówczesnego systemu gospodarczego. Znamienne jest powtarzanie w tym serialu sentencji „u kapitalisty by było tak...”
Czasy, super! gorzała w robocie, delegacje, mnóstwo wolnego czasu, śniadanie trwające 2 godziny, a potem drugie śniadanie...pyskówka do kierownika, ale najlepszy był wybór dyrektora - zebrały sie robotniki i zagłosowały i już miały dyrektora, super i potem polowa zakładu musiała na niego robić bo nic... więcej