Udawany smutek Any Taylor-Joy (np. przy śmierci matki) poszedł słabiej niż mi ballada o Twardowskiej w IV klasie podstawówki, i nie mam tu na myśli tylko tej sytuacji, ale całokształt odwzorowywania scenariusza w jej wykonaniu. Nie rozumiem całej tej fascynacji Gambitem. Mógłbym ewentualnie zrozumieć szachistów i fascynatów, ale mam wrażenie, że reszta okłamuje mnie i samych siebie, if you know what I mean.