Czemu tylu widzów wciągnęła historia ćpunki i pijaczki, uczuciowo zimnej jak ryba i niezdolnej do głębszych uczuć. Może zahipnotyzowały ich wielkie oczy bohaterki, osadzone tak szeroko, że przypominała mi trochę leniwca Sida z Epoki lodowcowej(nawiasem mówiąc lewe lekko zezuje, kiedy patrzy w bok). Przyznaję, że serial zrobiony całkiem poprawnie, z początku nawet trochę wciąga, ale po drugim odcinku zacząłem się już trochę nudzić. Na plus trzeba serialowi zaliczyć, że ponoć wielu ludzi zainteresowało się szachami. Ci, którzy do tej pory o szachach wiedzieli tyle co główna aktorka, jak przyznała w wywiadzie - że jest jakaś plansza i na niej jakieś pionki. W społeczeństwie, które niczego nie czyta, tylko wpatruje się w ekraniki smartfonów i laptopów, zawsze to jakaś korzyść. Podobała mi się też rola Dorocińskiego. Po prostu był. I robił groźne miny. I dzięki temu wypadł bardzo dobrze. I nawet wypowiedział ze trzy kwestie i to po rosyjsku (jeśli to on sam mówił). Tak po prawdzie to fabuła jest banalna, zmierzająca nieuchronnie do boleśnie przewidywalnego finału.